Uczelnie – placówki wyciągające haracz od studentów, fabryki nic niewartych dyplomów. To obraz szkół wyższych zdaniem partii rządzącej. Minister nauki zapowiedział, że zmiany będą boleć.
Szkoły wyższe w trakcie przemian / Dziennik Gazeta Prawna
Ruina. Tak diagnozuje stan szkolnictwa wyższego w Polsce Prawo i Sprawiedliwość. – Osiem lat rządów PO-PSL uczyniło ze szkół wyższych manufaktury produkujące towar – studentów na potrzeby rynku. Uznano za nieopłacalne kierunki humanistyczne. Uczelnia przekształciła się w instytucję w swym charakterze merkantylną, wyciągającą z kieszeni studentów haracz za różnorakie dodatkowe świadczenia – ocenia prof. Włodzimierz Bernacki, poseł PiS. Dodaje, że PO-PSL swą polityką doprowadziły do znacznego obniżenia poziomu nauczania. Po pierwsze, poprzez skorelowanie dotacji przede wszystkim z liczbą studentów. Po drugie, poprzez wprowadzenie nowej filozofii oceniania wynikającego z Krajowych Ram Kwalifikacji (KRK), narzucającego dostosowanie wymagań egzaminacyjnych do studenta słabego.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zapowiada zmiany. W pierwszej kolejności resort zajmie się odbiurokratyzowaniem uczelni.
(Nie)sprawiedliwa ocena
– W diagnozie PiS jest trochę racji, ale też trochę przesady – zauważa Magdalena Jelonek z Centrum Ewaluacji i Analiz Polityk Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wyjaśnia, że wprowadzenie KRK jest unijnym wymogiem. – Podczas jego wdrażania popełniono błędy, ale to częściowo wina rządu, a częściowo samego środowiska akademickiego. Błąd podstawowy polega na zbytnim zbiurokratyzowaniu bardzo dobrej i starej idei, która głosi, że uczelnie powinny kształtować absolwentów w szerokim zakresie i powinny jasno określać, w którym kierunku zmierzać. To nie znaczy jednak, żeby zrezygnować z KRK i odwracać się plecami do Europy czy wycofywać z procesu bolońskiego. Decyzje takie działałyby na niekorzyść samych studiujących – twierdzi Magdalena Jelonek.
Nie zgadza się też z tak krytyczną oceną jakości kształcenia na uczelniach.
– Mamy kilkakrotnie więcej uczelni i ponad cztery razy więcej studentów niż w okresie tuż po transformacji. W tym dużym worku znajdują się zarówno dobre, jak i słabe szkoły wyższe – stwierdza. Wyjaśnia, że w 1990 r. tylko 9,8 proc. maturzystów podejmowało studia, obecnie to prawie 40 proc. każdego rocznika. Zakładając, że rozkład inteligencji w populacji raczej szybko się nie zmienia, bardzo łatwo możemy dojść do wniosku, że obecnie rynek kształcenia wyższego bardzo silnie różnicuje jakość kandydata. Innymi słowy, nie studiują już same elity.
– Obecny system wymaga przebudowy od zaraz – uważa Aleksander Temkin z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej. – Problem polega na tym, że nie mamy jeszcze szczegółowej informacji, jakie konkretnie działania zamierza podjąć obecny rząd – dodaje. Z wypowiedzi obecnego ministra nauki Jarosława Gowina można wnioskować, że nie ma szans na przewrót w szkolnictwie wyższym. – Raczej będzie to kontynuacja rządów koalicji PO-PSL – wskazuje Aleksander Temkin. Minister zapowiedział bowiem, że jego priorytetem jest utworzenie uczelni flagowych, które będą motorem napędowym polskiej nauki, do nich będą kierowane większe środki finansowe. Taki plan miała też PO. Drugim pomysłem jest wytypowanie obszarów nauki, które mają być traktowane priorytetowo.
– Wprowadzenie niektórych instrumentów będzie bolesne – zapowiedział Jarosław Gowin podczas spotkania Klubu Jagiellońskiego.
– Mam nadzieję, że te propozycje ministra nie zostaną przez niego podtrzymane – wskazuje Aleksander Temkin. – Oznaczałoby to degradację większości miast wojewódzkich. Ich kosztem były uprzywilejowane większe ośrodki akademickie, albo tylko niektóre dziedziny, a przecież powinniśmy dążyć do zrównoważonego rozwoju – uważa.
Z kolei zwolennikiem wyłonienia uczelni flagowych jest prof. Jerzy Woźnicki, przewodniczący Rady Głównej Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
– W Polsce powinniśmy dążyć do tego, aby wyłonić uniwersytety badawcze, które będą reprezentować najwyższy poziom i prestiż – przekonuje. Zgadza się, aby dla nich były przeznaczone dodatkowe środki. – Nie można przy tym umniejszać lokalnych lub mniejszych szkół wyższych spełniających rolę cywilizacyjną – zastrzega przewodniczący RGNiSW.
Napisać od nowa
Mimo podziałów w środowisku akademickim jest zgoda co do tego, że trzeba zmienić zasady finansowania szkół wyższych.
– Najważniejsze jest rozwiązanie najbardziej pilnych, choć fundamentalnych problemów. One mogą i muszą zostać rozwiązane jeszcze na gruncie obecnej ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym. Nie mamy np. trzech lat na to, by czekać na nową ustawę czy jej efekty, bo rzeczywistość nie poczeka. Do tego czasu większa część uczelni nie przetrwa z uwagi na pogłębiający się niż – wyjaśnia Aleksander Temkin.
Dodaje, że aby zmienić zasady finansowania, potrzebne jest jedynie nowe rozporządzenie, w którym jednym z głównych elementów algorytmu nie będzie, jak obecnie, liczba studentów. Przedstawiciel KKHP podkreśla jednak, że żadna reforma nie przyniesie rezultatów, gdy nie pójdzie za nią wzrost finansowania nauki i szkolnictwa wyższego.
O dramatycznej sytuacji finansów uczelni mówił również PiS.
– Od 2007 r., kiedy władzę w Polsce przejęła koalicja PO-PSL, nakłady na szkolnictwo wyższe systematycznie maleją. Mamy do czynienia ze spadkiem nominalnym i realnym. Od momentu przejęcia władzy nakłady na szkolnictwo wyższe spadły z 1,1 proc. do 0,79 proc. PKB. Z równie dramatyczną sytuacją mamy do czynienia, jeśli chodzi o wydatki na naukę, bowiem w chwili obecnej wydawane jest ok. 0,39 proc. PKB. Pilną sprawą jest odwrócenie panującego trendu i to zarówno jeśli chodzi o naukę, jak i szkolnictwo wyższe – wskazuje prof. Włodzimierz Bernacki.
Dodaje, że Polska zobowiązała się do osiągnięcia w roku 2020 nakładów na naukę na poziomie 3 proc. PKB.
– Jeśli zaś chodzi o samo szkolnictwo wyższe, przyjmuje się konieczność powrotu do finansowania na poziomie co najmniej 1,1 proc. PKB. W Europie Zachodniej nakłady finansowe na wykształcenie jednego studenta są czterokrotnie wyższe, a w Stanach Zjednoczonych ośmiokrotnie. Obok systemu grantowego, realizowanego przez NCN oraz NCBiR, uczelnie powinny mieć środki finansowe niezbędne do prowadzenia działalności statutowej – wskazywał poseł PiS.
Z potrzebą zwiększenia nakładów na ten sektor zgadza się również Jarosław Gowin. – Do tego trzeba będzie dochodzić stopniowo – zapowiada.