Rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, prof. Zbigniew Gaciong tuż przed następnymi wyborami na to stanowisko nałożył na swoją kontrkandydatkę, prof. Agnieszkę Cudnoch-Jędrzejewską, karę dyscyplinarną w postaci upomnienia. A następnie ogłosił, że w związku z tym nie może się ona ubiegać o funkcję rektora.

Zdaniem Uczelnianej Komisji Wyborczej nie miał do tego prawa. To UKW jest jedynym organem uprawnionym do oceny, czy nałożenie kary pozbawia prof. Agnieszkę Cudnoch-Jędrzejewską możliwości kandydowania.

UKW, na prośbę ministra zdrowia, przesunęła wybory. Teraz musi rozstrzygnąć, czy prof. Cudnoch-Jędrzejewska wciąż jest kandydatką, czy kandydatów nie ma wcale. Profesor Zbigniew Gaciong zrezygnował bowiem z udziału w wyborach. Jak wyjaśnił, decyzję o ukaraniu karą upomnienia podjął w związku z przewinieniem polegającym na uchybieniu godności zawodu nauczyciela akademickiego.

Artykuł 282 pkt 2 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (Dz.U. z 2023 r. poz. 742 ze zm.) rzeczywiście pozwala rektorowi, bez udziału rzecznika dyscyplinarnego, nałożyć karę upomnienia. Jednak tylko wtedy, gdy czyn stanowi przewinienie dyscyplinarne mniejszej wagi i udowodnienie winy nie wymaga przeprowadzenia postępowania wyjaśniającego. W sprawie, której dotyczyła decyzja rektora, Rektorska Komisja Antymobbingowa w grudniu zeszłego roku stwierdziła, że „nie było zjawiska mobbingu”. Rektor po kilku miesiącach dopatrzył się jednak czynu mniejszej wagi – zachowania o znamionach mobbingu.

– Brak nałożenia kary za zachowania o znamionach mobbingu, których dopuściła się pani profesor, stanowiłby niedopuszczalne zaniechanie w świetle przepisów, zasad obowiązujących na uczelni oraz moralnych obowiązków środowiska akademickiego – wyjaśniał prof. Gaciong w oświadczeniu. Dodał, że chce uniknąć zarzutów, iż jest to sposób na wygranie przez niego wyborów rektorskich na kadencję 2024–2028. Dlatego złożył rezygnację z kandydowania. Jego zdaniem teraz nie ma żadnego kandydata.

Prawnicy patrzą na sprawę inaczej.

– Rektor chciał się pozbyć konkurencji. Sprawę wyjaśniano w grudniu, a upomnienie zostało nałożone przed samymi wyborami. O karze mniejszej wagi nie musi orzekać komisja dyscyplinarna. Rektor może nałożyć ją sam. Powinien jednak dać nauczycielowi akademickiemu możliwość wypowiedzenia się i udowodnić, że nauczyciel taką możliwość otrzymał – komentuje prof. Hubert Izdebski z Uniwersytetu SWPS. Dodaje, że po nałożeniu sankcji obwinionej przysługuje oczywiście odwołanie do sądu. Do czasu jego rozpatrzenia profesor może kandydować. Odwołanie wstrzymuje wykonanie decyzji rektora.

Takiego samego zdania są inni eksperci.

– Sprawę znam jedynie z mediów. Jednak, zgodnie z przepisami, obwiniona ma prawo do odwołania. Dopóki środek zaskarżenia nie zostanie rozpoznany, nie można jej uważać za ukaraną. Może brać udział w wyborach – mówi dr hab. Krzysztof Koźmiński, radca prawny z kancelarii Jabłoński Koźmiński i Wspólnicy. Podkreśla również, że w roku wyborczym organy uniwersytetu powinny powściągliwie stosować sankcje dyscyplinarne.

– W przeciwnym razie mogą się narazić na zarzut nadużycia prawa, czyli instrumentalnego potraktowania rzekomej kary dyscyplinarnej, żeby pozbawić kontrkandydatów biernego prawa wyborczego. Oczywiście dyscyplina na uczelni jest bardzo ważna, ale demokracja wewnątrzuczelniana również ma znaczenie – mówi dr Koźmiński.

Z kolei zdaniem pełnomocników prof. Cudnoch-Jędrzejewskiej koincydencja czasowa wskazuje na pozorność czynności nałożenia kary dyscyplinarnej. Nie wywołuje więc ona żadnych skutków prawnych. O tym, czy mają rację, rozstrzygnie sąd pracy.

Termin wyborów nie jest jeszcze znany.

– Rektora można wybrać do 31 sierpnia. Termin ustala uczelniana komisja wyborcza – wyjaśnia prof. Hubert Izdebski.

Na razie, w ramach uprawnień kontrolnych, sprawę bada Ministerstwo Zdrowia. Postępowanie zostanie zakończone w terminie siedmiu dni od otrzymania od rektora wyjaśnień i dokumentacji.

Również środowisko uniwersyteckie nie pozostaje bierne. Pracownicy WUM piszą list otwarty do rektora w sprawie przywrócenia uczciwych procesów wyborczych. Podpisało się pod nim ponad 550 osób. ©℗