Jeśli partia wygra wybory, to powoła Narodowy Instytut Programów Wychowania i Podręczników. I wzmocni pozycję nauczycieli, uniezależniając ich od woli rodziców.
ikona lupy />
Katarzyna Hall była minister edukacji / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
prof. Bogusław Śliwerski Komitet Nauk Pedagogicznych PAN / Dziennik Gazeta Prawna
Instytut ma być niezależny od Ministerstwa Edukacji Narodowej i jednocześnie przejąć od niego część zadań, związanych głównie z merytorycznymi treściami przekazywanymi uczniom. Zatrudniał będzie ekspertów w dziedzinie pedagogiki i – jak zapewnia PiS – znajdzie się w nim miejsce „dla naukowców i praktyków z różnymi poglądami”. Oto główne zadania dla NIPWiP.
1. Wychowanie
Instytut powinien przywrócić szkole jej rolę wychowawczą. Na czym miałoby to polegać? Zdaniem posłów przygotowujących projekt nawet na fizyce czy chemii znalazłyby się elementy wychowania. PiS proponuje przy tym ustawowe wzmocnienie pozycji nauczyciela i uniezależnienie jej od woli rodziców.
2. Podręczniki
NIPWiP ma czuwać nad ich zawartością i układać programy nauczania. Cel: zachowanie spójności ideowej i merytorycznej. Zdaniem posłów obecnie forma książek jest ważniejsza niż treść, a to, czego uczą się dzieci, zależy od tego, jakiego wydawnictwa podręczniki wybierze nauczyciel.
3. Lektury
Koniec z książkami o Harrym Potterze czy Pucu i Bursztynie. Do szkół miałby wrócić jeden kanon lektur. Obecnie w podstawówkach nauczyciele mają wolną rękę w doborze książek, a w gimnazjach mogą wybierać z listy proponowanej przez MEN. Bezpieczni są na pewno Bolesław Prus i Maria Konopnicka.
4. Egzaminy
Instytucja przejęłaby część kompetencji Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, związanych głównie z merytorycznym przygotowaniem matury. Egzamin dojrzałości według pomysłów PiS ma być trudniejszy i bardziej elitarny. Ma jeszcze mocniej niż dotychczas stawiać na wypowiedzi pisemne. – Matura pozostanie ogólnopolska, ale będzie mniej nastawiona na testy – wyjaśnia posłanka Elżbieta Witek, jedna z autorek rozwiązania. Jednocześnie posłowie rozmawiają z rektorami o tym, by przywrócić dodatkowe egzaminy na studia.
Zdaniem posłów PiS, którzy pracują nad projektem reformy edukacyjnej, dzisiejsza szkoła utraciła swoją wychowawczą rolę. Jej przywrócenie to główny cel zmian, jakie chciałaby wprowadzić partia.
– Wychowanie powinno być oparte na wartościach. Powinniśmy formować ludzi, którzy będą świadomymi obywatelami Polski, a nie tylko zasobem siły roboczej dla Europy – przekonuje Marzena Machałek, współautorka pomysłu.
Za spójność ideową treści nauczania w koncepcji PiS ma odpowiadać specjalnie powołany do tego celu Narodowy Instytut Programów, Wychowania i Podręczników.
W programie PiS znalazł się zapis, że zastąpi on trzy dotychczas działające instytucje – Ośrodek Rozwoju Edukacji, Instytut Badań Edukacyjnych oraz Centrum Informatyczne Edukacji. To powrót do koncepcji, jaką PiS miał już w 2006 r. Wówczas projekt oprotestowała minister finansów Zyta Gilowska, której nie podobało się, że o jego finansowaniu miałby decydować Sejm. Projektowi sprzeciwiał się również minister edukacji Roman Giertych. Partia nie zdążyła wprowadzić koncepcji w życie, bo w 2007 r. Jarosław Kaczyński doprowadził do skrócenia kadencji parlamentu, a PiS przegrało wybory z PO.
Odpowiedzialny za wychowanie instytut nie jest jednak oryginalną koncepcją partii. Od 1991 r. taka instytucja działa w Singapurze. Narodowy Instytut Edukacji zajmuje się tam badaniami oświatowymi, zarządzaniem jakością w szkolnictwie, a także jako jedyna w kraju instytucja ma uprawnienia do kształcenia nauczycieli.
Zapowiadane przez PiS zmiany mają także dotyczyć sposobu kształcenia nauczycieli. – Nie wystarczy, żeby nauczyciel miał kilka fakultetów. Aby pracować w szkole, musi też mieć solidne przygotowanie pedagogiczne. Nauczyciel musi na studiach mieć dużo praktycznych zajęć. Powinien zobaczyć, jak wygląda nauczanie w praktyce – nie ma wątpliwości Elżbieta Witek, współautorka projektu.
Powołanie instytutu to jednak dopiero początek zmian. Jak pisaliśmy wcześniej, PiS chce odwrócić reformę z 1999 r. i zamiast gimnazjów wprowadzić znów ośmioletnią podstawówkę i czteroletnie liceum. W nim z kolei odejść od profilowania klas. Dziś nastolatek, kończąc gimnazjum, musi zdecydować, czy chce iść na studia humanistyczne, przyrodnicze, czy techniczne i w zależności od tego wybrać profil nauczania. W dodatku materiał omawiany na języku polskim i historii się nie powtarza. Według pomysłów PiS każdy uczeń powinien zdobywać rozległą wiedzę ogólną i na każdym etapie edukacji przechodzić przez historię od starożytności do XX w. – W różnym wieku uczniowie inaczej ją interpretują, 12-latek ma zupełnie inną percepcję niż 16-latek – argumentują posłowie PiS.
Partia zamierza także wprowadzić poważne zmiany na maturze. Chodzi o odejście od testów na rzecz dłuższych wypracowań. Przepustką na studia mają być organizowane przez uczelnie egzaminy. Jak zapewniają pomysłodawcy projektu, rozwiązanie jeszcze konsultują z rektorami. Marcin Smolik, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, która odpowiada za przygotowanie testów, przekonuje jednak, że obecne rozwiązanie, w którym na studia przyjmuje się kandydatów na podstawie matury, ma wiele zalet. – Absolwent nie musi jeździć od uniwersytetu do uniwersytetu, by zdawać w każdej szkole oddzielny egzamin. To dla niego ogromne ułatwienie – mówi. – Zewnętrzna matura gwarantuje także transparentność. Dzięki temu, że szkoły wyższe przyjmują na podstawie wyniku z matury takiej samej i tak samo ocenionej w całym kraju, kandydaci mają równe szanse na studia. Liczą się umiejętności i wiadomości, nie ma w tym systemie szans, żeby o przyjęciu na studia decydowały np. koneksje – dodaje.
OPINIE
Pierwsze oceny najwcześniej za cztery lata
Wprowadzenie profilowania było spowodowane m.in. skargami środowiska akademickiego na niski poziom kandydatów na studia. Z naszych analiz wynikało, że edukacja w liceum to powierzchowna powtórka materiału przerabianego w gimnazjum.
Gimnazja, wprowadzone przez ministra Handkego, doprowadziły do przedłużenia powszechnej edukacji o rok. Po dziewięciu latach uczniowie mogli wybrać liceum, zawodówkę lub technikum. Przedłużyliśmy o rok powszechną edukację, wprowadzając do pierwszej klasy zawodówki, technikum i liceum jeszcze jeden rok nauki powszechnej. Następnie, w dwóch kolejnych latach liceum i technikum, wprowadziliśmy konieczność wybierania przedmiotów o zakresie rozszerzonym. Tak, by zgodnie z oczekiwaniami na studia trafiali gruntowniej przygotowani kandydaci.
To, czy obecna reforma się sprawdziła, czy uczelnie otrzymają lepiej przygotowanych kandydatów, będzie można ocenić za kilka lat. W tym roku rozpoczął edukację na studiach pierwszy rocznik licealistów uczonych według nowej podstawy programowej. W przyszłym roku szkołę skończy pierwszy rocznik uczniów techników kształconych w nowej formule. A więc za cztery, pięć lat uczelnie będą mogły wydać werdykt. To też będzie dobry czas, by na nowo się zastanowić, czego i jak mają się uczyć dzieci.
Matura nie ujawni, czy przyszły logopeda nie ma wady wymowy
Pomysł, by wprowadzić dodatkowe egzaminy wstępne, powinien być skonsultowany z rektorami. Moim zdaniem na część kierunków studiów powinny zostać one przywrócone. Przede wszystkim na te kierunki, których absolwenci wykonywać będą zawody zaufania publicznego. Dotyczy to m.in. pedagogiki, psychologii czy prawa. Obecnie suche wyniki matury nie dają nam żadnej wiedzy, czy dana osoba, która chce na przykład zostać logopedą, nie ma wady wymowy. Lub też czy przyszły wychowawca przedszkolny albo nauczyciel posiada umiejętności pedagogiczne, m.in. empatię. Na akademię sztuk pięknych są egzaminy, tak samo powinny być na niektórych innych kierunkach. Kolejnym pomysłem, który warto by było rozważyć, jest podwyższenie progu zdawalności matury. W Czechach maturę zdaje ten, kto zaliczy przynajmniej 50 proc. egzaminu, w Polsce – jedynie 30 proc. Być może powinniśmy zastanowić się nad zmianą.
Pomysł odejścia od testów jest słuszny, tylko kosztowny. Gdyby na maturze znalazło się więcej pytań otwartych, umożliwiających uczniowi popisanie się swoją wiedzą, oryginalnością i sposobami myślenia, tym lepiej. Przy testach z zamkniętą liczbą odpowiedzi można odpowiadać losowo i ma to niewiele wspólnego ze sprawdzaniem jakości wykształcenia. Jednak otwartych pytań nie sprawdzi komputer, a zatrudnienie egzaminatorów jest drogie.