Zapowiadam na za dwa tygodnie klasówkę z historii średniowiecznej Polski. Tydzień przed nią klasa prosi, by przełożyć test ze względu na dwie inne zbliżające się klasówki i wycieczkę. Zgadzam się na zmianę terminu, ale zastrzegam, że skoro uczniowie będą mieli więcej czasu, materiał do zaliczenia obejmie jedną lekcję więcej. Klasa trochę narzeka, ale ostatecznie się zgadza – opowiada nam młody nauczyciel z podwarszawskiego gimnazjum. – I wie pani co? Połowa dzieciaków i tak nie przychodzi na klasówkę. A kiedy pytam rodziców na zebraniu, czy o tym wiedzieli, stwierdzają, że dzieci się im skarżyły, iż dostały tyle materiału, że nie były się w stanie go nauczyć. W ich oczach wychodzę więc na potwora uciskającego dzieci, a ja chcę je tylko nakłonić do systematycznej nauki – wzdycha.

Uczniowie o sobie
To przykład idealnie ilustrujący wyniki badań przeprowadzonych przez Ośrodek Rozwoju Kompetencji Edukacyjnych. Oceny nauczycieli i uczniów mocno się rozjeżdżają. Choć ponad 55 proc. uczniów twierdzi, że uczy się codziennie w domu, opinię o tak dużej pilności swoich wychowanków ma zaledwie 14 proc. nauczycieli, a aż dwie trzecie uważa, że uczą się oni rzadko. Nauczyciele nie doceniają też pędu do brania korepetycji. Choć przyznaje się do nich 57 proc. uczniów, ponad połowa nauczycieli sądzi, że korzysta z nich najwyżej co dziesiąty wychowanek.
zobacz także:
- Obraz polskiej szkoły: Skłócone grono pedagogiczne, roszczeniowi rodzice i nauczyciele dorabiający po godzinach »
- Nie radzą sobie z ułamkami i tworzeniem strategii. Sprawdzian szóstoklasisty będzie klęską dla uczniów? »
- Polski nauczyciel mało zarabia i pracuje w złych warunkach. A jak jest w Europie? »
Uczniowie i nauczyciele inaczej też tłumaczą niechęć do nauki. Według dorosłych to po prostu lenistwo, według dzieciaków – wina zbyt dużej ilości materiału do nauki i jego nieprzydatności w życiu codziennym. I chyba mają trochę racji, bo zdaniem trzech czwartych przebadanych pedagogów podstawa programowa jest tak rozbudowana, że trudno ją zrealizować. Podobny wniosek można wyciągnąć z danych dotyczących liczby testów. Uczniowie mają łącznie niemal osiem sprawdzianów i 11 kartkówek miesięcznie. Statystycznie ich wiedza jest więc kontrolowana niemal codziennie.
– Te wyniki można oczywiście zrzucić na karb zwyczajowej niechęci młodych do nauki i panującej wśród nauczycieli niewiary, że uczniowie przykładają się do pracy. Ale w rzeczywistości sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo dziś uczniowie są już inni niż ci sprzed kilku dekad i wymagają innych instrumentów, by ich do tej nauki nakłonić – uważa prof. Stanisław Kwiatkowski, były szef Instytutu Badań Edukacyjnych i członek rady programowej ORKE. – Klasyczny układ mistrz – uczeń przestał już funkcjonować, a nauczyciele, którzy przez lata mieli za zadanie być przekaźnikami wiedzy, w takiej postaci nie są już młodym potrzebni. By naprawdę uczyć, powinni raczej pomagać w przetwarzaniu, zrozumieniu czy przesiewaniu informacji – dodaje ekspert w rozmowie z DGP.
zobacz także:
Bardzo podobne wnioski przyniosła zresztą także niedawna kontrola jakości kształcenia w Polsce przeprowadzona przez Najwyższą Izbę Kontroli. Choć ogólnie NIK oceniła ją pozytywnie, spore zastrzeżenia budziła właśnie niska motywacja uczniów. Choć izba rzadko analizuje tak miękkie elementy badanych obszarów, tym razem podkreśliła w raporcie, że uczniowie często skarżą się, iż nauczyciele nie potrafią ich zainteresować swoim przedmiotem. Wśród innych nieprawidłowości stwierdzonych przez NIK były m.in. niedostosowanie liczby lekcji danego przedmiotu do podstawy programowej i przeprowadzanie niektórych zajęć, np. lekcji języków obcych, bez wymaganego podziału uczniów na grupy.
– W efekcie, choć podstawy programowe nie są bardziej rozbudowane niż dawniej, młodzi zaczynają się gubić pod natłokiem danych – pochodzących przecież nie tylko ze szkół, ale ogólnie ze świata – i czuć się nimi zmęczeni i znudzeni – tłumaczy prof. Kwiatkowski i dodaje, że nie ma prostych lekarstw w rodzaju rozpowszechnienia w szkołach technologii cyfrowych na wyjście z tej sytuacji. – Owszem, są one niezbędne, bo taki mamy świat, ale samo ich wprowadzenie nie zastąpi lepiej skonstruowanego programu nauki, bardziej praktycznego, opartego na eksperymentach i pracy zespołowej – podsumowuje nasz rozmówca.

qwerty(2014-12-31 07:27) Zgłoś naruszenie 00
Codzienna kontrola wiedzy - ale nie z każdego przedmiotu ! Jeśli jest 12 przedmiotów, wiedza kontrolowana jest co 2 tygodnie ! A bez tego - nikt by się nie uczył na bieżąco !!!
OdpowiedzJasio(2015-01-01 13:32) Zgłoś naruszenie 00
Czy "kształcenie" i "nauczanie" to jest to samo?. Bo NIK kontrolowała "kształcenie" w SP i Gimnazjach. Jak to teraz jest ?
Odpowiedzwynalazca(2015-01-01 00:59) Zgłoś naruszenie 00
Hehehe,do lat 90 ubiegłego wieku mieliście najlepszy system edukacyjny na świecie,perfekcja,po prostu perfekcja tylko zniszczona przez łapówki i znajomości i to was zabiło i teraz macie durni na wyższych szczeblach
Odpowiedzsertomastrawery(2014-12-31 11:31) Zgłoś naruszenie 00
Ludzie nie dajcie się więcej oszukiwać polskim bankom. Ciężko dzisiaj znaleźć w internecie rzetelne informacje, ja prowadzę swoją małą prywatną stronkę na której możecie się dowiedzieć o oszustwach banków. Wstawcie kropki w miejsce spacji: polskiebanki cba pl
OdpowiedzFilip(2014-12-31 11:43) Zgłoś naruszenie 00
Polski system edukacji to absurd. Od uczniów wymaga sie zapamietywania duze ilosci wiedzy, ktora bez trudu mozna uzyskac korzystajac z telefonu komorkowego lub komputera. Co wiecej ta wiedza jest czysto teoretyczna i niemozliwa do spozytkowania w doroslym zyciu. Te dzieci i mlodziez po prostu sie krzywdzi i marnuje ich czas. Mlodzi ludzie powinni zdobywac kompetencje przydatne w prawdziwym zyciu.
Odpowiedzgtfbvsv(2014-12-31 13:15) Zgłoś naruszenie 00
I w tym tkwi szkopuł: ucznia trzeba zachęcić... Do diaska, dostają naukę darmo, to mają obowiązek się z niej wywiązać. Im więcej będzie tego psychologicznego p...nia, zamiast normalnego podejścia obowiązującego w świecie dorosłych (nie pracujesz: nie jesz, dachu nad głową nie ma). Tylko ostatni naiwniak wierzy, że zmniejszenie programów o połowę i prowadzenie zajęć multi sratatata doprowadzi do poprawy zawartości makówki standardowego ucznia. Dawniej obowiązywało to, co w krajach azjatyckich jest normą: obowiązkowość i dyscyplina. Obecne braki to tylko efekt psychologicznego eksperymentowania i obarczania winą szkoły. A kto nie wierzy, temu życzę takich współpracowników i podwładnych, jakich teraz mamy uczniów. Ciekawe, który szef zachęca swoich pracowników, aby łaskawie przyszli do pracy i popracowali...
Odpowiedzgtfvbtrds(2014-12-31 13:19) Zgłoś naruszenie 00
Filip: tak, są takie szkoły: szkoły życia. Pracując na kasie wystarczy rozpoznawać cyfry od 0-9 i wciskać guziki, resztę się znajdzie na komórce. Ja tam wolę, aby moje dziecko zajmowało w przyszłości stanowisko specjalistyczne, a do tego nauki trzeba. A Filipom życzę zatrudnienia np. hydraulika, który będzie na komórce szukać, jak zatkać dziurawą rurę, gdy woda zalewa całe mieszkanie lub anestezjologa, który na necie będzie szukać właściwej dawki leku. Nasza cywilizacja opiera się na wiedzy i pamięci, wspomagana technologią. Tam gdzie technologia góruje "i nic nie trzeba" to wystarczy siedzieć na kasie lub na taśmie.
Odpowiedznn(2015-01-01 22:27) Zgłoś naruszenie 00
"W efekcie, choć podstawy programowe nie są bardziej rozbudowane niż dawniej, młodzi zaczynają się gubić pod natłokiem danych"
Odpowiedzproszę spojrzeć na podstawę programową technika informatyka. Znajomi wykładowcy z politechniki twierdzą, że jest ona jak doktorat. Powodzenia jakiemukolwiek nauczycielowi życzę w jej 100% realizacji.
Mural(2014-12-31 14:12) Zgłoś naruszenie 00
Filipie, na sali egzaminacyjnej nie ma komórek, komputerów. Są kartki, długopisy i własna głowa, w której najlepiej aby coś było.
OdpowiedzNauczyciel(2015-02-16 15:18) Zgłoś naruszenie 00
To jak ci nauczyciele są tak nieprzydatni to zwolnic wszystkich i po kłopocie, niech się uczniowie uczą sami.
Odpowiedz