Specjaliści wysyłają chorych do lekarzy rodzinnych, żeby korzystniej rozliczyć porady. NFZ płaci więcej za pacjentów pierwszorazowych. Zdaniem ekspertów ich działanie jest bezprawne
1 stycznia wszedł w życie pakiet kolejkowy, który miał ułatwić pacjentom dostęp do specjalistów. Jednym z rozwiązań, które miało skrócić kolejki, jest obowiązek przedkładania skierowań do okulistów i dermatologów. Na razie jednak efekty są odwrotne do zamierzonych.
Od stycznia pacjenci zaczęli szturmować gabinety lekarzy rodzinnych. Są tam odsyłani przez przychodnie specjalistyczne po skierowania. Niektóre poradnie przy okazji idą jeszcze dalej. Domagają się odnowienia skierowań do wszystkich specjalistów, do których dostęp jest limitowany. Lekarzy rodzinnych to niepokoi, bo już co druga osoba czekająca przed gabinetem zgłasza się tylko po ten dokument. A większość w ogóle go nie potrzebuje.
– Chorzy kontynuujący leczenie rozpoczęte np. w ubiegłym roku w ogóle nie powinni być do nas odsyłani. Zamiast wypisywać skierowania, drukuję im komunikat NFZ w tej sprawie. Szkoda tylko, że muszę tracić czas na tłumaczenie im, że specjalista powinien przyjąć ich bez skierowania –podkreśla Eugeniusz Michałek, lekarz rodzinny i wiceprezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Potwierdza to NFZ. – Od pacjentów, którzy są objęci stałą opieką poradni specjalistycznej, skierowanie nie jest wymagane i nie ma znaczenia, że rozpoczął się nowy rok. Niestety niektórzy świadczeniodawcy stosują złe praktyki – tłumaczy Małgorzata Koszur, rzeczniczka zachodniopomorskiego oddziału NFZ.
Przy czym reguła ta dotyczy leczenia u wszystkich specjalistów, do których dostęp jest uzależniony od posiadania skierowania. Jest ono ważne dopóty, dopóki utrzymuje się dany problem zdrowotny. Dokument przedkłada jedynie ta osoba, która pojawia się w gabinecie na pierwszej wizycie z zupełnie nowym problemem medycznym. Zasada – od nowego roku – dotyczy także chorych wymagających pomocy okulisty i dermatologa. Przy czym jeśli na tę pierwszą wizytę zapisali się jeszcze w ubiegłym roku, w tym także powinni zostać przyjęci bez skierowania. Tak stanowi art. 17 znowelizowanej ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz.U. z 2014 r. poz. 1138). Praktyka jest zupełnie inna. Zdaniem lekarzy rodzinnych nie wynika to jednak z niewiedzy specjalistów.
– Chodzi o to, że wizytę, na którą pacjent zgłasza się z nowym skierowaniem, przychodnia może próbować rozliczyć jako pierwszorazową, a ta jest lepiej płatna – uważa Eugeniusz Michałek.
Potwierdzają to eksperci. – W przypadku gdy pacjent zgłasza się do specjalisty po raz pierwszy, NFZ finansuje poradę zwaną kompleksową. Jest ona lepiej wyceniana, ponieważ jej przedmiotem powinno być postawienie rozpoznania. Z samej definicji jest obarczona większymi kosztami diagnostyki, więc jest droższa – tłumaczy Rafał Janiszewski, ekspert ds. ochrony zdrowia.
Dodaje, że dotychczas nie było oczywiste, kiedy daną poradę można było rozliczyć jako pierwszorazową, a kiedy w grę wchodziła kontynuacja leczenia. Wątpliwości były np. w przypadku chorych ze schorzeniami kardiologicznymi, którzy leczyli się na serce kilka lat temu i pojawili się u swojego lekarza z tym samym problemem, ale po dłuższej przerwie. Niedawno fundusz doprecyzował, co rozumie przez wizytę pierwszorazową.
– Mamy z nią do czynienia, gdy pacjent nie zgłaszał się ze swoim problemem zdrowotnym na poradę przez co najmniej 730 dni. A zatem jeśli dana osoba jest pod stałą opieką poradni, ale nie pojawiała się w niej od ponad 2 lat, wtedy jest zasadne żądanie od niej skierowania – tłumaczy Rafał Janiszewski.
Wymaganie tego dokumentu od osób, które leczyły się u danego specjalisty np. w ubiegłym roku, jest więc bezprawne. – Każde świadczenie udzielone w poradni jest sprawozdawane NFZ. Fundusz na podstawie porównania numeru PESEL oraz kodów i rozpoznania choroby może wychwycić porady niesłusznie uznawane za pierwszorazowe – ostrzega Janiszewski.