Choć idea, aby lekarstwa kosztowały tyle, aby były dostępne finansowo dla każdego przeciętnego obywatela Unii Europejskiej, jest atrakcyjna dla wszystkich – polityków, urzędników i ekspertów, to działania podejmowane dla jej urzeczywistnienia mogą odnieść odwrotny skutek.
31 stycznia 2017 r. europarlamentarna komisja ds. ochrony środowiska naturalnego, zdrowia publicznego i bezpieczeństwa żywności przyjęła treść sprawo- zdania ws. unijnych możliwości zwiększenia dostępu do leków. To początek prac nad stworzeniem systemu, który pozwoli wprawdzie przedsiębiorcom z branży farmaceutycznej zarabiać na biznesie, a będzie przyjaźniejszy dla przeciętnego pacjenta. Zdaniem europarlamentarzystów jednym z najistotniejszych powodów tego, że dostęp do leków jest niewystarczający (a w praktyce zbyt kosztowny), są „sztywne przepisy patentowe”.
W przyjętym dokumencie czytamy, że przecież „własność intelektualna ma na celu przynoszenie korzyści społeczeństwu” i „istnieją obawy co do jej nadużywania lub niewłaściwego wykorzystywania”.
Mówiąc wprost: ochrona patentowa dotycząca leków musi zostać osłabiona, by wzmocniona została pozycja pacjentów z państw członkowskich UE.
Nie budzi wątpliwości, że europejscy decydenci mają rację: rozwinięte prawo własności intelektualnej nie sprzyja ochronie interesów jednostki. W branży farmaceutycznej da się to pokazać na prostym przykładzie. Wyobraźmy sobie lek oryginalny, na który można uzyskać ochronę trwającą standardowo 20 lat. Możliwe jest jej przedłużenie dzięki tzw. dodatkowemu świadectwu ochronnemu o kolejne 5 lat. To zaś oznacza – w dużym uproszczeniu – że zyski z jego produkcji i sprzedaży przez ćwierćwiecze czerpać będzie jedna korporacja. Dopiero po tym czasie na rynek wchodzą leki generyczne (będące kopią oryginalnych), które umożliwiają powszechny i tani dostęp do produktów leczniczych.
Pomysł europarlamentarzystów jest dość prosty. Ich zdaniem należy skrócić okres ochrony patentowej. Jeśli przyjmiemy, że trwać ona będzie np. 15 lat (nieoficjalnie mówi się nawet o 10 latach – ale przyjęty raport nie zawiera konkretnych liczb), zamiast obecnych 25, potrzebne leki w swojej tańszej postaci szybciej trafią do ludzi.
To podejście jest jednak obarczone istotną wadą. Decydenci przyjmują, że zmiana otoczenia prawnego nie zmieni nic w zachowaniach biznesowych producentów. A to błąd.
Duży koncern farmaceutyczny zastosuje najprawdopodobniej jedno z trzech rozwiązań.
Najbardziej prawdopodobny jest wariant, gdy w okresie trwania ochrony patentowej i braku konkurencji dla produktu w postaci generyków produkt oryginalny będzie znacznie droższy. Ceny tych najbardziej potrzebnych negocjują w imieniu pacjentów państwa. I ich siła negocjacyjna jest wypadkową unikalności danego leku i zapotrzebowania społecznego. Jeśli więc przyjdzie do negocjacji dotyczących rewelacyjnego leku przeciwdrobnoustrojowego, przy świadomości, że co roku 25 tys. osób umiera w UE z powodu chorób, które można byłoby za jego pomocą wyleczyć, pozycja przy stole podmiotów publicznych będzie słaba. A to, przez jak długi czas producent będzie mógł mieć unikalny produkt, będzie kluczowe dla jego ceny. W efekcie doprowadzimy do sytuacji, w której co prawda powszechny dostęp do leku nastąpi szybciej niż obecnie, ale odbędzie się to kosztem dużo większych wyrzeczeń ekonomicznych (państw i pacjentów) podczas trwania ochrony.
Nie można też wykluczać wariantu, w którym część przedsiębiorców zmniejszy nakłady na badania i rozwój. Jeśli uznają, że model wynalazczy jest mniej opłacalny od odtwórczego, po prostu nie będą opracowywali nowych substancji.
Taką możliwość dostrzegają zresztą twórcy raportu. Wskazują w nim, że niezbędne wydaje się „utworzenie publicznej platformy UE na rzecz badań i rozwoju finansowanej ze składek od zysków przemysłu farmaceutycznego ze sprzedaży na rzecz systemów opieki zdrowotnej”. Otwartym pytaniem pozostaje, czy publiczne zarządzanie działalnością wynalazczą jest równie opłacalne jak podejmowanie jej w interesie prywatnym.
Nie można również wykluczać, że zwiększy się znaczenie evergreeningu, czyli ciągłego odświeżania leków, pod pozorem drobnych zmian, w celu przedłużania ich ochrony patentowej. To jedno z najbardziej niepokojących zjawisk ostatnich lat, gdyż nie przynosi obywatelom żadnych korzyści. Z jednej strony – nie dostają oni nowego unikalnego produktu, a z drugiej – wydłużona ochrona nie pozwala na wejście na rynek generyków.
Unijni decydenci wskazują, że należy przeciwdziałać evergreeningowi. Tyle że gdyby wypracowanie skutecznej metody było proste, obowiązywałaby ona w prawodawstwie europejskim już od lat.
Oczywiście raport przyjęty przez europarlamentarną komisję zdrowia to dopiero pierwszy etap prac. I można sobie wyobrazić, że niedoskonała na razie propozycja wraz z czasem zostanie przekuta w całkiem rozsądny projekt rozporządzenia lub dyrektywy. Warto jednak sobie zdawać sprawę z tego, że nie ma prostej recepty na zapewnienie pacjentom powszechnego dostępu do leków.