Analitycy wróżyli, że sprzedaż samochodów z segmentu premium wyhamuje. Stało się zupełnie odwrotnie – przyspieszyła. I to tak ostro, że branża jedzie po nowy rekord.
X5 to jeden z najpopularniejszych modeli BMW. Dzięki niemu koncern z Bawarii sprzedał w tym roku w naszym kraju 4,5 tys. aut. To wzrost o 32 proc. r./r. / Dziennik Gazeta Prawna
Nowy RX to obecnie lokomotywa Lexusa. Średnia cena sprzedaży aut japońskiej marki przekracza 200 tys. zł / Dziennik Gazeta Prawna
Mercedes-Maybach S600 Pulman kosztuje co najmniej 2,35 mln zł netto. W Polsce kupiło go już kilka osób / Dziennik Gazeta Prawna
Od stycznia do maja br. zarejestrowano w Polsce ponad 20 tys. samochodów zaliczanych do segmentu premium i aut luksusowych – wynika z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Dla porównania w analogicznym okresie ubiegłego roku było ich 14,6 tys. 33-proc. wzrost rok do roku to wynik dwa razy lepszy niż dla całej branży.
W ubiegłym roku firma doradcza KPMG opublikowała raport, w którym wyliczyła, że w całym 2014 r. zarejestrowano w Polsce 31,5 tys. samochodów segmentu premium. Na 2016 r. analitycy przewidywali spadek sprzedaży do poziomu 30 tys. Majowe statystyki wskazują, że wynik prawdopodobnie nie tylko będzie lepszy, ale przy utrzymaniu dotychczasowego tempa może się zbliżyć do 50 tys. pojazdów. To z kolei oznaczałoby, że importerzy znacznie się wzbogacą. O ile dokładnie? To trudno wyliczyć, bo niechętnie chwalą się oni szczegółowymi danymi na temat średniej wartości sprzedawanych przez siebie pojazdów.
– W zeszłym roku w Polsce najpopularniejsze były modele z niższego i średniego segmentu cenowego – takie jak GLA (ceny od 111 tys. zł netto) czy klasa C (od 120 tys. zł netto). Z drugiej strony najczęściej sprzedawanym modelem Mercedes-AMG (ponad 130 sztuk) była klasa S 63, która zaczyna się od 635 tys. zł netto. Podstawowa wersja Mercedes-Maybach S600 Pullman to wydatek co najmniej 2,35 mln zł netto – wylicza Aleksander Rzepecki z polskiego oddziału Mercedes-Benz. I kwituje: Jak widać, mówienie o średniej cenie mercedesa raczej nie ma sensu.
KPMG obliczyło jednak, że wartość rynku w 2014 r. wynosiła 5,5 mld zł. To oznacza, że średnia wartość samochodu oscylowała na poziomie 175–180 tys. zł. Zdaniem ekspertów przeciętna cena auta znacząco się nie zmieniła, więc możemy przyjąć, że przy zachowaniu tempa wzrostu wartość rynku może osiągnąć ok. 9 mld zł. Tym bardziej że wiele marek poszerzyło lub zamierza poszerzyć swoją ofertę o modele znacznie droższe niż wspomniana średnia.
– Średnia cena kupionego w tym roku Lexusa to ok. 200 tys. zł. Na tę wartość znaczący wpływ miała udana premiera Lexusa RX kolejnej, IV generacji – wyjaśnia Monika Małek, rzecznik marki w Polsce.
Zdaniem Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, realna wartość samochodowego rynku premium może być jeszcze większa. – W zestawieniu ujętym przez Samar są marki, które spełniają raczej kryterium historyczne. Na rynku nie brakuje samochodów, które kosztują ponad 200 tys. zł, a nie są uwzględniane jako premium – uważa Faryś. I tłumaczy, skąd wzięło się tak znaczące niedoszacowanie analityków KPMG. – Po pierwsze dwa lata temu, gdy raport zaczął powstawać, nikt nie przewidywał tak znaczących wzrostów sprzedaży. Poza tym statystyka nie uwzględniała wtedy aut z kratką, które mogły stanowić nawet kilkanaście procent wartości rynku – zwraca uwagę szef PZPM.
Motorem wzrostów w segmencie premium było BMW. W tym roku klienci zarejestrowali we wspomnianym okresie 4609 nowych osobówek tej marki. To najlepszy rezultat niemieckiego producenta w historii polskiego rynku. I oznacza aż 32-proc. wzrost rok do roku.
Drugie miejsce na liście najpopularniejszych marek premium przypada Audi, a trzecie – Mercedesowi. Tuż za podium znalazło się Volvo.
Wzrosty w całym segmencie premium w znacznej mierze są zasługą SUV-ów, które były najpopularniejszymi modelami zarówno w Volvo (XC60), Audi (Q5), jak i BMW (X5).
O ile wzrost segmentu premium można liczyć w tysiącach sprzedanych sztuk, o tyle auta superluksusowe pozostają w Polsce rzadkością. Choć i tutaj większość firm notuje wzrosty. W tej kategorii znaczenie mają nawet pojedyncze egzemplarze, których ceny potrafią dochodzić do kilku milionów złotych.
W pierwszych miesiącach tego roku zarejestrowano już 23 pojazdy marki Maserati, podczas gdy w tym samym okresie roku ubiegłego było ich 11. A może być jeszcze lepiej, bo wkrótce w ofercie pojawi się model Levante – pierwszy SUV w 100-letniej historii marki. – Zainteresowanie tym modelem i już zgłaszane do nas zapotrzebowanie (podpisane zamówienia do produkcji) przekroczyły nasze oczekiwania – zdradza Wiesław Litewski, dyrektor sprzedaży Maserati w Polsce. Według Litewskiego średnia cena samochodów tej marki sprzedawanych w Polsce to około 400–450 tys. zł.
Znacznie lepiej niż przed rokiem sprzedawały się także bentleye i rolls-royce’y. Średnia cena tego ostatniego znacznie przekracza milion złotych. Wśród 18 marek premium i luksusowych gorsze wejście w rok zanotowały tylko trzy: Ferrari, Infiniti i Tesla.
Wzrosty w kategorii najdroższych samochodów nie mają jednak wiele wspólnego z rosnącą zasobnością portfela przeciętnego Kowalskiego. Za ponad 70 proc. zakupów nowych samochodów w kraju wciąż odpowiadają firmy, a odsetek ten zwiększa się z każdym rokiem. – W przypadku segmentu premium może to być nawet więcej – wskazuje Jakub Faryś. Ekspert podkreśla jednak, że mitem jest jakoby polscy klienci, czy to indywidualni, czy instytucjonalni, kupowali drogie samochody poza granicami kraju. – To zjawisko z roku na rok jest coraz bardziej marginalne. Dla przykładu zarejestrowanie auta w Czechach opłaca się w przypadku założenia firmy w tym kraju. Wtedy od kwoty zakupu można odliczyć cały VAT, co w przypadku auta za milion złotych jest sumą nie do pogardzenia. Firmę trzeba jednak utrzymywać, a czeski fiskus jest na tym punkcie bardzo wyczulony. W praktyce tylko nieliczni decydują się na uruchomienie biurokratycznej machiny – przekonuje.
Spośród 18 marek premium tylko trzy zanotowały spadki