Polskie Linie Lotnicze LOT w 2011 roku miały 145,5 mln zł straty. w 2012 roku może być nawet 200 mln zł na minusie. Zarząd firmy chce, by Skarb Państwa wsparł ją prawie miliardem złotych pomocy publicznej. Do tego potrzebna jest jednak zgoda Komisji Europejskiej. Stosowny wniosek Polska złożyła 17 grudnia.
- "Komisja Europejska nie zgodzi się na pomoc dla LOT-u" - uważa Andrzej Sadowski z Centrum imienia Adam Smitha. - "Oczywiście, w przeszłości bywało wielokrotnie tak, że kraje starej Unii dostawały specjalne odpusty i finansowały upadające stocznie, kopalnie albo inne przemysły, natomiast wobec takich krajów jak Polska, krajów, które od niedawna są w UE, stosuje się bardziej restrykcje podejście."
Tu pojawia się więc kolejny problem. Pierwsze pieniądze, to jest 400 mln zł, już trafiły na konto LOT-u. Żeby mogło się tak stać, rząd przekazał je jako pożyczkę.
- "Pieniądze oczywiście zostały przelane pod rygorem przeprowadzenia poważnej i gruntownej restrukturyzacji" - mówił w rozmowie z Money.pl minister skarbu Mikołaj Budzanowski.
- "Jeżeli Komisja nie zgodzi się na pomoc publiczną, to tych pieniędzy LOT nie będzie miał z czego zwrócić. To będzie jego definitywny koniec" - przestrzega Adrian Furgalski z zespołu doradców ekonomicznych TOR.
Bez względu na to, jaki będzie plan ratowania LOT-u, w spółce musi zostać przeprowadzona restrukturyzacja. Zresztą głębokie zmiany to warunek pożyczki. Na czym ma polegać ta głęboka restrukturyzacja? - "To między innymi redukcja zatrudnienia, likwidacja nierentownych połączeń i zmiany w sposobie świadczenia usług. Liczę także na zwrot 13 leasingowanych, zbyt drogich, samolotów" - odpowiadał minister Budzanowski.
Mówi się, że zatrudnienie ma się zmniejszyć o około 600 osób. Teraz w Locie zatrudnionych jest 2,3 tys. pracowników. - "Ograniczenie kosztów to najważniejsze zadanie" - podkreśla ekonomista Witold Orłowski, według którego w obecnych warunkach bankructwo jest tylko kwestią czasu.
Lekiem na kłopoty spółki miało być pojawienie się w jej flocie samolotów Dreamliner. Nowe maszyny powitano na Okęciu z ogromną pompą. Może się jednak okazać, że nowoczesne samoloty staną się gwoździem do trumny. Amerykański Urząd Federalny uziemił Boeingi 787 w Stanach Zjednoczonych z powodu usterek akumulatorów.
Jednym z pomysłów jest wniesienie majątku Polskich Linii Lotniczych LOT do mniejszego, choć także państwowego, przewoźnika: Eurolotu. "Ma znacznie niższe koszty" - napisała "Rzeczpospolita". Jednak jedynym majątkiem LOT-u są tak zwane sloty, czyli wyznaczone czasy startów i lądowań na lotniskach oraz logo firmy. Rzeczniczka Eurolotu Anna Rusajczyk, pytana o doniesienia gazety, powiedziała tylko: "Nie komentujemy".
Furgalski zdradza w rozmowie z Money.pl, że pytał kilku członków rządu, jak udało im się napisać taki plan przeniesienia majątku. - "Mówiono mi, że nie ma takiego planu, mogą być co najwyżej jakieś rekomendacje ministra. Tylko że w takiej sytuacji to w ogóle zaczyna się wokół LOT-u jakaś paranoja" - zauważa Furgalski. - "Rząd podejmuje decyzje, co dalej robi ze spółką, do tego firma doradcza Ernst&Young pisze program, co zrobić, żeby firmę wyprowadzić na prostą, a w piątek będą przesłuchiwać prezesa, który nie może mieć żadnego swojego pomysłu rozwoju firmy, bo narzucą mu jeden z tych dwóch programów" - dziwi się Furgalski i kwituje to wprost: "Jak zwykle wokół LOT-u panuje kompletny bałagan".
- "Pomysł, który opisała "Rzeczpospolita", jest jednak możliwy" - podkreśla specjalista. Podobny plan zastosowano już w szwajcarskim Swiss czy Austrian Airlines. - " Nigdzie w Europie nie udało się jednak zrobić tego w miesiąc czy dwa, a być może LOT ma przed sobą tylko tyle czasu" - ocenia Furgalski.
Przeniesienie majątku to metoda radykalna, bo z LOT-u wtedy nic nie zostanie. Za to nie trzeba będzie zmieniać warunków pracy zatrudnionym. Pracownicy przejdą na gorszych warunkach do Eurolotu, albo wraz z upadkiem LOT-u stracą pracę. Pozwoli to uniknąć żmudnych negocjacji ze związkami zawodowymi.
Według Witolda Orłowskiego, w oparciu o pomoc publiczną, należy przeprowadzić program naprawczy. Dobre strony tego rozwiązania to fakt, że nie ma bankructwa, nie ma zakłóceń lotów i nie ma strajków związków zawodowych.
W żadne dobre strony pomocy państwowej nie wierzy natomiast Adrian Furgalski. Według niego na ratowanie spółki jest już za późno. - "Odkładanie przez tyle lat reform LOT-u i prywatyzacji doprowadziło do tego, że teraz wszyscy gorączkowo szukają jakiegoś rozwiązania. Prawdopodobnie jednak jedynym wyjściem jest upadłość."
Upadłość jest jedyną możliwością, ale jak tłumaczy Furgalski trzeba ją odczarować. - "Nam się to kojarzy, że firmę zamyka się na cztery spusty i równa się ją z ziemią" - twierdzi i dodaje, że "upadłość musi być tak przeprowadzona, jak w przypadku innych linii lotniczych, na bazie których stworzono coś nowego. Od razu po upadłości, w przypadku szwajcarskich linii, zaczął się program prywatyzacji."