Ukrócenie nieuczciwych praktyk oraz oszustw związanych z handlem roszczeniami reprywatyzacyjnymi – to cel, jaki przyświeca Ministerstwu Sprawiedliwości dążącemu do powołania komisji weryfikacyjnej. Pytanie jednak, czy cel ten powinien uświęcać środki, jakimi resort chce się posłużyć. Zdecydowanie nie – odpowiadają prawnicy.
Mowa o rozwiązaniach zaproponowanych w projekcie ustawy „o szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich wydanych z naruszeniem prawa”.
Dokument ten przewiduje ekstraordynaryjny tryb weryfikacji decyzji zwrotowych. Prawidłowość ich wydania badać ma 9-osobowa komisja składająca się z przewodniczącego, którego powołuje premier, oraz ośmiu członków wybieranych przez Sejm.
– Już sposób wyboru tego quasi-administracyjnego organu budzi wątpliwości. Prowadzi bowiem do zachwiania zasady równowagi i trójpodziału władzy – komentuje adwokat Maciej Górski z Instytutu Badań nad Prawem Nieruchomości.
W jego ocenie nierealne jest to, by dziewięciu członków komisji było w stanie zweryfikować 4 tys. postępowań zwrotowych, które zostały już zakończone.
– Wiadomo więc, że działania komisji będą wybiórcze. Skoro natomiast w pracach brać będą udział wyłącznie osoby wskazane przez polityków, obawiam się, że komisja stanie się ciałem służącym do walki politycznej – akcentuje Górski.
Wprawdzie przy komisji działać ma społeczna rada – jako organ opiniodawczo-doradczy – jednak wydawane przez nią opinie nie będą dla komisji wiążące.
– To tak naprawdę kwiatek do kożucha. Rada nie będzie miała żadnych kompetencji – kwituje adwokat Zbigniew Krüger z Kancelarii Krüger & Partnerzy. – Nie ma wątpliwości, że jest ona tylko po to, by legitymizować działania komisji – wtóruje mu mec. Górski.
Obiekcje budzi sam sposób zawiadamiania stron o wszczęciu postępowania. Będzie możliwy poprzez ogłoszenie w BIP. – Kto czyta biuletyny informacji publicznej? To absurdalne rozwiązanie, które rażąco ogranicza prawa strony do obrony i przedstawienia swojego stanowiska – akcentuje mec. Krüger.
Najważniejsze kompetencje komisji określone zostały w art. 24 projektu. I tak, w wyniku postępowania rozpoznawczego uprawniona ona będzie wydać decyzję, w której:
l) utrzyma w mocy decyzję reprywatyzacyjną, albo
2) uchyli ją w całości lub części i orzeknie co do istoty sprawy, albo
3) uchyli decyzję reprywatyzacyjną w całości i przekaże sprawę do ponownego rozpatrzenia organowi, który wydał ostateczną decyzję reprywatyzacyjną, albo
4) w razie, gdy decyzja reprywatyzacyjna wywołała nieodwracalne skutki prawne, stwierdzi wydanie tej decyzji z naruszeniem prawa,
5) umorzy postępowanie rozpoznawcze.
– W projekcie skompilowane są aktualne kodeksowe przesłanki prowadzące do wznowienia postępowania administracyjnego z tymi prowadzącymi do stwierdzenia nieważności decyzji administracyjnych. Tych dwóch porządków nie można mieszać. Wygląda więc na to, że piszący projekt nie zna reguł postępowania administracyjnego – twierdzi adwokat Dariusz Goliński.
– Co więcej, cele, które osiągnąć ma komisja weryfikacyjna, można uzyskać już w tej chwili poprzez działania prokuratora czy ministra. Ten ostatni ma przecież prawo wzruszyć każdą decyzję administracyjną na podstawie art. 161 k.p.a., a prokurator na postawie art. 184 może wnieść sprzeciw od każdej decyzji ostatecznej, co do której zachodzą przesłanki wznowienia czy stwierdzenia nieważności – dodaje Maciej Górski.
Zgodnie z art. 25 projektu komisja ma być zobligowana do wzruszenia decyzji dekretowej m.in., gdy „przeniesienie roszczeń do nieruchomości związanych z reprywatyzacją było rażąco sprzeczne z interesem społecznym, w szczególności jeżeli nastąpiło w zamian za świadczenie wzajemne rażąco niewspółmierne do wartości nieruchomości warszawskiej, lub wydanie decyzji reprywatyzacyjnej doprowadziło do zastosowania wobec osoby zajmującej lokal w nieruchomości warszawskiej groźby bezprawnej”.
– To wygląda, jakby przesłanki uchylenia decyzji były budowane pod sprawy znane z doniesień medialnych. Pytanie jednak, czy przypadki nabywania roszczenia do nieruchomości warszawskich za 50 zł, czy siłowego opróżniania lokali powinny być podstawą do uchylenia decyzji dekretowych. Te sprawy przecież nie mają żadnego związku z prawidłowością dokonanych zwrotów na drodze administracyjnej – zauważa mec. Goliński.
Efekt? – Może okazać się, że dana decyzja reprywatyzacyjna będzie wydana zgodnie z prawem, a siłowe usunięcie lokatorów z oddanej kamienicy stanie się powodem jej uchylenia. To absurdalne – dodaje Goliński.
– Przesłanki są też na tyle nieostre, że mogą spowodować wzruszenie każdej decyzji zwrotowej – zaznacza z kolei Maciej Górski.