Warszawa znów składa doniesienie na resort finansów do prokuratury, a ten kończy projekt ułatwiający samorządom odzyskanie kontroli nad działkami, które są objęte budzącymi wątpliwości roszczeniami.
Władze stolicy chcą, by śledczy zbadali działania Ministerstwa Finansów dotyczące reprywatyzacji nieruchomości przy ul. Smolnej 17, objętej dekretem Bieruta. Warszawa miała zadać MF w jej sprawie pytanie dotyczące roszczeń i ewentualnych odszkodowań, lecz nie otrzymała satysfakcjonującej ją informacji. I to mimo że ratusz z czasem sam dopatrzył się stosownych danych w zbiorach MF. – Czujemy się wprowadzeni w błąd. Pytanie, czy celowo, czy nie – twierdzi jeden z urzędników.
Jakie dokumenty dotyczące polskich działek udało się pozyskać Ministerstwu Finansów w okresie 2014-2016 / Dziennik Gazeta Prawna
Sytuacja jest podobna do tej sprzed kilku tygodni, gdy wyjaśniano procedurę zwrotu działki przy dawnej Chmielnej 70, tuż przy Pałacu Kultury i Nauki. Wówczas Warszawa zgłosiła sprawę do prokuratury, zarzucając resortowi finansów niedopełnienie obowiązków. Jej zdaniem ministerstwo nie wydało na czas informacji, czy obywatel Danii, współwłaściciel gruntu, został spłacony na mocy tzw. układu indemnizacyjnego Polski z Danią. Potem całą sprawę trzeba było odkręcać.
Podczas gdy bałagan wokół zwrotu dekretowych działek powiększa się, ministerialni urzędnicy w zaciszu swoich gabinetów finalizują wieloletnie prace, które mogą się okazać przełomowe dla samorządów. Chodzi o żmudny proces pozyskiwania i analizy dokumentów źródłowych z kilkunastu krajów w celu ustalenia danych cudzoziemców, którzy byli niegdyś właścicielami gruntów w Polsce (nie tylko w Warszawie, lecz także w innych miastach). Cel – ustalić, czy na mocy tzw. układów indemnizacyjnych między Polską a ich krajami dawnym posiadaczom nieruchomości lub ich następcom zostały wypłacone odszkodowania i w związku z tym nie trzeba już nic zwracać. Problem w tym, że wiele dokumentów z biegiem lat zaginęło, a poszukiwania utrudnia to, że umowy były międzyrządowe i nie były publikowane w Dzienniku Ustaw. Tymczasem niewiedzę urzędników skrzętnie wykorzystują handlarze roszczeń próbujący przejmować działki np. w imieniu rzekomego spadkobiercy.
Jak zdradza nam Przemysław Szelerski, wicedyrektor biura administracyjnego MF, prace nad kompleksowym rozwiązaniem tego typu spraw są niemal na ukończeniu. – Uzyskaliśmy dostęp do archiwów w Belgii, we Francji, w Kanadzie, Grecji, Danii, Szwecji oraz Szwajcarii. Sporządzone zostały uwierzytelnione kopie dokumentów dotyczących wykonania układów – wyjaśnia Szelerski. Dodaje, że wkrótce ministerstwo ma uzyskać też dokumenty z Austrii. – Wówczas będziemy mieli prawdopodobnie pełną dokumentację – wyjaśnia.
Polscy urzędnicy muszą dotrzeć do dokumentów źródłowych, by wiedzieć, o jakie nieruchomości chodzi i o jakich odszkodowaniach mowa. Często pojawia się problem z ustaleniem tożsamości byłych właścicieli - wiele osób migrujących z Polski zmieniało nazwiska, ponadto część już nie żyje, więc trzeba szukać ich spadkobierców. Nie wszędzie (np. w USA czy Wielkiej Brytanii) da się urzędowo potwierdzić czyjś adres zamieszkania lub zameldowania. Mimo to trzeba próbować takie osoby zawiadomić o czynnościach prowadzonych w Polsce.
Jak twierdzą urzędnicy resortu finansów, podejście państw, od których oczekiwali informacji, było różne. Amerykanie usystematyzowali dokumentację liczącą ok. 14 tys. spraw i przesłali do Polski w latach 90. Podobnie Brytyjczycy. Z kolei Szwajcarzy przekazali tylko zestawienia, a nie dane źródłowe. Czasem wiele zależało od przypadku - w Szwecji polskiej delegacji bardzo pomogła słuchaczka Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, która akurat była wtedy na stażu zagranicznym. Z kolei Belgowie oddelegowali do pomocy pracownika Narodowego Banku Belgii, który z racji podeszłego wieku pamiętał jeszcze czasy wojenne i dobrze orientował się w dokumentacji sprzed lat.
Zebrane dokumenty muszą być jeszcze przetłumaczone i zinterpretowane, ale już pomagają samorządom zorientować się, czy działkę należy od razu zwrócić, czy nie. – Wiele miast, np. Kraków czy Łódź, zdecydowało o przejrzeniu naszych dokumentów źródłowych. Samorządowcy przyjeżdżali do naszego archiwum. Potem przesyłali do nas pisma z wnioskiem, że np. za jakąś nieruchomość zostało już wypłacone odszkodowanie i jest jeszcze możliwość wpisania Skarbu Państwa jako właściciela – opowiada Przemysław Szelerski z MF.