Wygląda na to, że po dyskusjach wewnątrz rządu o stopniu regionalizacji obostrzeń w przypadku IV fali COVID-19 (o czym pisaliśmy w poniedziałek), kierunkowo zdecydowano, że restrykcje nie będą dotyczyły całych województw, lecz powiatów. Jest to więc w pewien sposób powrót do rozwiązań, które obowiązywały w zeszłym roku, gdy poszczególne powiaty były strefą zieloną (bez większych restrykcji), żółtą lub czerwoną (z największymi obostrzeniami).

Decyzję tę uzasadniał wczoraj minister zdrowia Adam Niedzielski. – Patrzymy na poszczególne regiony również pod kątem zróżnicowania poziomu szczepień. Na przykład powiaty miejskie są o wiele lepiej wyszczepione, a powiaty wiejskie nieco gorzej. Zróżnicowanie wewnątrz województw jest na tyle duże, że ten poziom definiowania stref, uwzględniający poziom wyszczepienia, powinien zejść piętro niżej, na poziom powiatowy – tłumaczył minister.
Poprzednio podstawowym kryterium wytyczania stref była liczba zakażeń na 10 tys. mieszkańców: od 6 przypadków na 10 tys. mieszkańców – strefa żółta, od 12 na 10 tys. – strefa czerwona. – Chcemy wstępnie dokonać co najmniej dwukrotnego przeskalowania – zamiast 6 będzie 12 przypadków na 10 tys. mieszkańców dla strefy żółtej, a zamiast 12 będzie 24 na 10 tys. dla strefy czerwonej – zapowiedział Adam Niedzielski.
Co ważne, jeśli dany powiat ze względu na liczbę zakażeń będzie kwalifikował się np. do czerwonej strefy, ale jego poziom wyszczepienia przekroczy średnią krajową, to wówczas „awansuje” do strefy żółtej z mniejszymi restrykcjami. Z naszych rozmów wynika, że propozycja ministra będzie jeszcze dyskutowana w rządzie. – Wymaga dopracowania – mówi osoba z rządu.
Na razie średnia dzienna zakażeń oscyluje wokół 200. To wynik daleki od obserwowanego w szczycie III fali, widać jednak wzrost.