Funduszem Sprawiedliwej Transformacji rozporządzać ma rząd. To budzi obawy, czy pieniądze nie trafią głównie do regionów współpracujących z PiS.
W nowej unijnej perspektywie budżetowej, która rozpocznie się w 2021 r., do regionów uzależnionych od węgla w Polsce trafić może nawet 25 mld euro, z czego 2 mld bezpośrednich bezzwrotnych dotacji. Na te fundusze liczy również Wielkopolska. We wschodniej części województwa, na którą składa się pięć powiatów: koniński, kolski, słupecki, turecki oraz miasto Konin, powstaje 5 proc. energii elektrycznej produkowanej w Polsce. Zatrudnionych w sektorze jest 10 tys. osób.
Region ma już plan na odejście od węgla, który w zeszłym roku przedstawił Komisji Europejskiej. Ale marszałek województwa wielkopolskiego Marek Woźniak obawia się, czy większości środków przekazanych z Brukseli do Polski nie skonsumuje Górny Śląsk. Zgodnie z obecną propozycją KE pieniędzmi mają zarządzać stolice państw. To one mają uzgadniać z Brukselą plany transformacyjne. By otrzymać środki, w planach musi się znaleźć zobowiązanie do realizowania celu neutralności klimatycznej w 2050 r. I chociaż na regiony położony jest w projekcie rozporządzenia duży nacisk, to ostatecznie na poziomie krajowym funduszem dysponować będzie rząd.
– Liczymy, że Bruksela będzie pilnowała, żeby nie było tak, że to, co otrzyma władza stołeczna w poszczególnych krajach, po swojemu rozdysponuje według własnego uznania. Mamy nadzieję, że będzie bezpośredni nadzór nad tymi pieniędzmi – mówi Woźniak. – Gdyby miało być politycznie, „po uważaniu”, tobym się obawiał, bo Śląsk jest dobrze umocowany, biorąc pod uwagę, że premier jest posłem z Górnego Śląska i region, jeśli chodzi o polityczny biegun, jest po stronie rządzących – dodaje.
Obawy Wielkopolski potwierdzają nasi rozmówcy w Brukseli. Jak mówi jeden z urzędników zajmujących się regionami, istnieje ryzyko, że pieniądze staną się elementem wewnętrznych rozgrywek politycznych.
Problem nie dotyczy tylko Polski, ale również np. Włoch, gdzie różnice pomiędzy północą a południem, także polityczne, nadal odgrywają dużą rolę. Jednak to w Polsce stawka jest największa, bo to tu ma trafić najwięcej pieniędzy na odejście od węgla.
Jak słyszymy w Komisji Europejskiej, prace nad rozporządzeniem powołującym Fundusz Sprawiedliwej Transformacji dopiero ruszają. To moment, który regiony mogą wykorzystać na zgłoszenie swoich uwag. – Mamy tu do czynienia z odsłoną znanego problemu. Regiony od lat uwrażliwiają urzędników KE na problem rozdawania tych unijnych cukierków. Oni są tego świadomi. Poza tym będzie jeszcze czas na doszlifowanie szczegółów – podkreśla nasz rozmówca.
KE jest również świadoma, że w bogatszych regionach znajdują się biedniejsze obszary. Dlatego w przypadku FST przyjęto jeszcze niższą klasyfikację regionów NUTS-3, która skupia się na subregionach. To ważne w przypadku Wielkopolski, która w przyszłej perspektywie może się stać tzw. regionem przejściowym. Jak tłumaczy marszałek Wielkopolski, decyzja jeszcze nie zapadła, ale takie rozstrzygnięcie jest bardzo prawdopodobne, bo statystyki, które KE chce przyjąć jako punkt odniesienia, biorą pod uwagę lata najlepszego rozwoju Wielkopolski. To będzie oznaczać nie tylko, że region dostanie mniej pieniędzy, ale niektóre bogatsze obszary nie będą mogły ich otrzymywać wcale. Dlatego, jak podkreśla Marek Woźniak, tym bardziej liczyć się będzie dostęp do środków na sprawiedliwą transformację, także w postaci instrumentów zwrotnych. Mają one trafić do wschodniej części województwa, która transformację energetyczną i gospodarczą ma dopiero przed sobą.
„Polska od początku negocjacji postulowała, żeby środki z Funduszu były kierowane do regionów, które najbardziej potrzebują wsparcia w procesie transformacji niskoemisyjnej i do tego będziemy dalej dążyć. System rozdziału środków opiera się o terytorialne plany sprawiedliwej transformacji, które będą sporządzane przy współpracy z regionami. Przygotowywanie planów będzie okazją do zdiagnozowania sytuacji w poszczególnych regionach – informuje resort klimatu.