Na historyczny, zbilansowany budżet państwa na 2020 r. lokalni włodarze mogą tylko patrzeć z zazdrością. Sami – wskutek decyzji ustawodawcy – mają problemy z dopięciem planów finansowych.
Lokalne władze właśnie rozpoczynają prace nad przyszłorocznymi budżetami. Jednak część z nich musi rozwiązać problem jeszcze z tegorocznymi wydatkami. Od września samorządy będą musiały częściowo sfinansować wynegocjowane przez rząd podwyżki dla nauczycieli (dołożą ok. 400 mln zł, rząd wyłoży miliard złotych). Od października do lokalnych kas będzie wpływało mniej pieniędzy z racji planów obniżenia stawki PIT z 18 do 17 proc. Nowelizowanie planu finansowego w trakcie roku to nic wyjątkowego. Ale tym razem dzieje się to w określonym kontekście. Samorządy muszą rewidować plan wydatków głównie z powodu decyzji władz centralnych, a jednocześnie rząd chwali się historycznym budżetem bez deficytu. A to, co pozwoliło go zbilansować – m.in. 15-proc. opłata przekształceniowa od osób, które po likwidacji OFE będą chciały przejść do IKE – będzie miało negatywny wpływ na kondycję samorządowych finansów w przyszłości. Jak wskazują włodarze, gdyby nie reforma i jednorazowa opłata, przyszłe wypłaty z OFE byłyby opodatkowane PIT-em, którego część zostaje w gminie. Według samorządów dla ich kas to jednorazowa strata ok. 9,5 mld zł.
Dlatego miasta z ciężkim sercem nowelizują budżety, tną inwestycje lub zaciągają nowe zobowiązania. Na przykład władze Warszawy chcą zaciągnąć długoterminowy kredyt w Europejskim Banku Inwestycyjnym na kwotę 1,5 mld zł. Na co? Chodzi o sfinansowanie planowanego deficytu budżetu miasta w 2020 r. oraz spłatę wcześniej zaciągniętych zobowiązań. W grę wchodzi też sfinansowanie budowy II linii metra. – To decyzja ryzykowna i dość desperacka, szczególnie przy zmniejszających się dochodach miasta – ostrzega Instytut Rozwoju Warszawy, któremu szefuje Jacek Wojciechowicz, były wiceprezydent stolicy odpowiedzialny za inwestycje. – Realizacja budżetu m. st. Warszawy jest na bieżąco monitorowana i jego zmiany opracowywane są w miarę potrzeb – uspokaja Ewa Rogala, wicerzeczniczka ratusza. Następna zmiana budżetu przewidywana jest w październiku, a równolegle trwają prace nad projektem budżetu stolicy na 2020 r. Uwzględniać ma ubytek dochodów w kwocie ponad 1 mld zł, wynikający ze zmian w PIT oraz przekształcenia prawa użytkowania wieczystego w prawo własności.
Budżetowe ruchy wykonywane są też w innych miastach. – W tej chwili czekamy na oficjalną informację z MF o kwocie zwiększenia części oświatowej subwencji ogólnej. Dodatkowe podwyżki wynagrodzeń nauczycieli od 1 września generują dodatkowe wydatki w budżecie miasta do końca 2019 r. w kwocie ok. 14 mln zł, a szacowana kwota zwiększenia subwencji to jedynie 7,5 mln zł. Brakująca kwota zostanie sfinansowana z nierozdysponowanych rezerw budżetowych oraz oszczędności w zakresie obsługi długu – mówi Marta Stachowiak, rzeczniczka urzędu miasta w Bydgoszczy.
W Białymstoku zmiany w budżecie mogą nastąpić na sesji rady miasta 23 września. – Jeśli do tego czasu miasto pozyska od ministra finansów informację o dodatkowej kwocie subwencji ogólnej w części oświatowej, niezwłocznie zostanie ona wprowadzona do projektu uchwały. Planujemy także dokonać przesunięć z oszczędności w wydatkach bieżących na brakujące wynagrodzenia i pochodne pracowników oświaty, gdyż subwencja nie pokrywa wydatków w oświacie – mówi Stanisława Kozłowska, skarbniczka miasta.
W Krakowie wciąż trwają prace nad projektami zmieniającymi tegoroczny budżet miasta. Magistrat na razie nie zdradza szczegółów. – Zostaną one przedstawione radzie miasta w drugiej połowie września – mówi Małgorzata Tabaszewska z biura prasowego urzędu miasta.
Napięta sytuacja jest także w Częstochowie. Jak słyszymy, budżet miasta „odnotowuje zakłócenia w płynności finansowej” związane z większymi wydatkami na oświatę i niższe dochody w obecnym okresie roku. – Zagrożone niepełnym wykonaniem są takie źródła dochodów jak: podatek od nieruchomości, udziały w podatku dochodowym od osób fizycznych, sprzedaż mienia czy użytkowanie wieczyste – wymienia Włodzimierz Tutaj, rzecznik urzędu miasta.
W Szczecinie słyszymy, że „sytuacja jest dynamiczna”. – Jeśli wszystkie proponowane przez rząd zmiany, choćby w ramach tzw. „piątki”, wejdą w życie, to Szczecin w tym roku straci kilkanaście milionów złotych. W przyszłym roku strata znacząco wzrośnie do ok. 90 mln zł. Dodam, że samorządy stracą także na likwidacji OFE i przeniesieniu środków na IKE. To także dziesiątki milionów złotych. To wszystko powoduje, że szykujemy się na wariant oszczędnościowy budżetu. Prace nad nim trwają – mówi Łukasz Kolasa, rzecznik prasowy prezydenta miasta.
Część miast już dziś zapowiada politykę zaciskania pasa. – W przyszłym roku inwestycje miejskie będą ograniczać się wyłącznie do tych zawczasu rozpoczętych i tych niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania miasta. Wstrzymane będą wszystkie wydatki poza tymi, które wynikają z konieczności zapewnienia ciągłości działania jednostki – mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
O dysonans między budżetem państwa a budżetami lokalnymi zapytaliśmy polityków. – Projekt budżetu państwa to kreacja na potrzeby wyborcze, która ma pokazać, że sytuacja jest świetna, a rzeczywisty stan finansów jest ukryty w innych pozycjach, czego przykładem są samorządy – ocenia Tomasz Siemoniak z PO.
– Jeżeli państwo polskie się dobrze gospodarzy, to budżet jest zbilansowany – odpowiada Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. I dodaje, że trudno mu się wypowiadać na temat finansów samorządów, w których rządzi Platforma.