Nawet jedna piąta pieniędzy wyparuje z gminnej puli na gospodarowanie odpadami po wejściu w życie przepisów nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach – szacują samorządowcy.
Obecnie deklarujemy, czy zbieramy odpady z podziałem na frakcje, czy nie. Więcej płacą ci, którzy segregować nie chcą. Jednak po wejściu w życie zmian segregacja będzie obowiązkowa. W opinii ekspertów nie będzie więc można zadeklarować: nie chcę segregować śmieci. Wyższą opłatę na właściciela nieruchomości będzie można nałożyć dopiero w drodze postępowania – zrobi to wójt, burmistrz i prezydent miasta. Z automatu więc wszyscy mieszkańcy będą płacić stawkę niższą, a z puli przeznaczonej na gospodarowanie odpadami w danej gminie zniknie nadwyżka, którą płaciły osoby, które odpadów nie dzieliły na frakcje.
Będzie to problem dla większości samorządów, którym budżety na gospodarowanie odpadami już teraz się nie bilansują. – Szacujemy, że na początku z budżetów na gospodarowanie odpadami zniknie 20 proc. środków – mówi DGP sekretarz Związku Gmin Wiejskich RP Leszek Świętalski. I jak dodaje, gminy szukając pieniędzy na i tak niespinający się już teraz system mogą przy okazji uchwalania nowych reguł gospodarowania odpadami podnieść stawki dla mieszkańców. Na wprowadzenie zmian do prawa lokalnego będą miały rok liczony od wejścia w życie nowelizacji, która trafiła już do podpisu prezydenta.
Stawka za odbiór odpadów niesegregowanych będzie musiała być co najmniej dwa razy wyższa od stawki podstawowej, ale nie wyższa niż jej czterokrotność. To zdaniem Ministerstwa Środowiska ma być dodatkowym impulsem, by odpady dzielić na frakcje. Zachęta wydaje się konieczna, gdyż świadomość ekologiczna to za mało, by nakłonić do segregacji. Jak wynika z opublikowanego w ubiegłym tygodniu badania Quality Watch przeprowadzonego na zlecenie BIG Info Monitor, co piąty Polak nie uważa za coś złego wyrzucania wszystkich opakowań i odpadów do jednego kosza.
Skutek nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach może być jednak odwrotny od zamierzonego. Zanim do gminnej kasy wpłyną środki od osób, które nie segregują śmieci, może upłynąć sporo czasu. Najpierw włodarz musi dostać sygnał – na przykład od firmy odbierającej odpady – że właściciel danej nieruchomości nie dzieli odpadów na frakcje. Następnie musi wszcząć postępowanie dotyczące podniesienia opłaty w danym okresie. Cała procedura zakłada możliwość odwołań do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, sprawa może się więc toczyć miesiącami. Nie jest także pewne, że włodarze będą sięgać po środek, przez który mogą się narazić mieszkańcom. – Wprowadzanie funkcji o charakterze policyjnym w stosunku do własnych mieszkańców, czyli wyborców, niesie zagrożenie, że włodarze będą przymykać oko na naruszenia regulaminu i nie podejmować aktywności – mówi Leszek Świętalski.
Etap legislacyjny
Nowelizacja skierowana do podpisu prezydenta