Rządowe propozycje nowelizacji ustawy likwidującej użytkowanie wieczyste tylko trochę przyspieszą dojście do własności i lepiej ochronią interes mieszkańców. Niestety jednocześnie podwyższą koszty procedur, naruszą autonomię samorządów i zagmatwają już i tak mocno skomplikowany system – tak w skrócie lokalne władze recenzują nowe pomysły Ministerstwa Inwestycji i Rozwoju (MIR).
O tym, że szykowane są daleko idące zmiany w ustawie z 20 lipca 2018 r. o przekształceniu prawa użytkowania wieczystego gruntów zabudowanych na cele mieszkaniowe w prawo własności tych gruntów (Dz.U. poz. 1716), wiceszef MIR Artur Soboń powiedział na łamach DGP w ubiegłym tygodniu.
Przypomnijmy: minister zapowiedział m.in., że zlikwidowana zostanie zasada, zgodnie z którą bonifikaty przy wniesieniu jednorazowej opłaty przekształceniowej zamiast 20 rocznych maleją z każdym rokiem. To odpowiedź na problemy samorządów z wysyłką zaświadczeń dla mieszkańców. Mają to zrobić do końca tego roku, ale najpewniej się nie wyrobią. A dopiero takie zaświadczenie formalnie uprawnia do wniesienia opłaty i załapania się na „rabat”.
Zdaniem samorządów, z którymi rozmawialiśmy, samo zniesienie degresywności stawek bonifikat nie przyczyni się do usprawnienia procesu dochodzenia mieszkańców do własności. Nadal pozostaje bowiem 12-miesięczny termin na wystawienie zaświadczenia, z którym gminy ewidentnie sobie nie radzą. Wiele więc zależy od ostatecznego kształtu nowych przepisów. W MIR rozważany jest wariant, zgodnie z którym nawet jeśli ktoś dostanie zaświadczenie po ustawowym terminie, będzie mógł skorzystać z najbardziej preferencyjnej stawki bonifikaty (czyli obowiązującej w 2019 r.).
– Zamiast sięgać lewą ręką do prawego ucha, od początku wystarczyło napisać, że bonifikaty przy jednorazowej opłacie są liczone nie od roku, w którym nastąpiło przekształcenie, tylko od daty wydania zaświadczenia – radzi Lech Filipiak z urzędu miejskiego we Wrocławiu, gdzie jak dotąd wydano 3–4 proc. wszystkich zaświadczeń.
Zdaniem urzędników z Białegostoku zmiany należałoby przyjąć również w odniesieniu do gruntów gminnych. – Wyrównałoby to sytuację prawną wszystkich objętych przekształceniem użytkowników wieczystych na terenie miasta – wskazuje Agnieszka Błachowska z urzędu miasta w Białymstoku.
Resort zapowiada, że nie zamierza niczego na samorządach wymuszać, bo ustawa odnosi się tylko do gruntów państwowych. Jednak tak jak była społeczna presja na samorządy, które nie przewidywały żadnych bonifikat (i dopiero po naciskach radni zdecydowali się je wprowadzić), tak teraz efekt może być podobny. Może więc pojawić się nacisk, by miejscowości, gdzie obowiązują stawki degresywne, wprowadziły jedną, stałą stawkę bonifikaty. Zresztą niektóre miasta już tak postąpiły – np. w Warszawie to 98 proc., w Gdańsku 95 proc.
Ale są też miejsca, gdzie skopiowano rozwiązania ustawowe. W Lublinie w tym roku bonifikata wynosi 60 proc., a potem z każdym rokiem maleje o 10 pkt proc. – W przypadku nowelizacji ustawy w tym zakresie niezbędna byłaby zmiana uchwały rady miasta – przewiduje Katarzyna Duma z urzędu miasta w Lublinie.
Kolejnym pomysłem, jaki na łamach DGP zapowiedział minister Soboń, jest ustawowe wprowadzenie niemal 100-proc. bonifikat nawet na gruntach samorządowych w odniesieniu do niektórych grup społecznych (np. rodzin z osobami z niepełnosprawnością, samotnych matek). – Ustawowe bonifikaty od opłat za użytkowanie wieczyste dla osób w trudnej sytuacji obowiązywały od dawna i ich konstytucyjność nie jest kwestionowana – mówił w rozmowie z DGP wiceminister.
Pomysł budzi silny sprzeciw ze strony samorządów. – To populistyczny chwyt. Różne bonifikaty wprowadzane ustawą na gruntach samorządowych są mocno ryzykowne z punktu widzenia możliwości podważenia ich przez Trybunał Konstytucyjny – ocenia jeden z samorządowców.
– Takie rozwiązanie naruszyłoby samodzielność jednostek samorządu terytorialnego oraz wykreowałoby przywileje dla ściśle określonej grupy podmiotów – dodaje Agnieszka Błachowska z Białegostoku. Zwraca uwagę na trudność w ustaleniu rzeczywistej sytuacji np. samotnych matek. – Weryfikacja, kto otrzymałby obligatoryjną, blisko 100-proc. bonifikatę, spowodowałaby spotęgowanie czynności biurokratycznych. Byłoby to też działanie naruszające personalną sferę intymną osób z tych grup społecznych – argumentuje.
To nie koniec potencjalnych komplikacji. – Kolejne nowelizacje ustawy w trakcie jej realizacji mogą rodzić liczne wątpliwości interpretacyjne – ocenia Katarzyna Duma z lubelskiego magistratu. Zastanawia się, co z osobami, dla których wysokość bonifikaty będzie zwiększona, a one już z niej skorzystały w trybie obowiązujących przepisów.
– Niezbędne jest również precyzyjne określenie w ustawie przesłanek ustanowienia grup uprzywilejowanych do bonifikaty przyznanej na specjalnych warunkach – dodaje.
W dotychczas ogłoszonym pakiecie zmian resort inwestycji i rozwoju zaproponował jeszcze m.in. uproszczenie procedur przekształceniowych w przypadku cudzoziemców (jeśli już raz uzyskali zgodę na użytkowanie lokalu, to nie będą musieli ponownie występować o zgodę na przekształcenie prawa do gruntu) czy ustawowe objęcie przekształceniem gruntów zabudowanych garażami oraz innymi budynkami i urządzeniami pełniącymi rolę służebną wobec gruntów mieszkaniowych, a ujawnionych w odrębnych księgach wieczystych.
Samorządowcy apelują o kolejne korekty. – Należy jednoznacznie uregulować kwestie związane z sytuacją: płacić czy nie płacić w sytuacji, gdy już się z mocy prawa przekształciłem, a wciąż nie otrzymałem zaświadczenia od gminy. Ludzie nas o to często pytają, a my nie bardzo wiemy, co im odpowiedzieć. Dlatego trzeba ustawowo rozstrzygnąć, że dopóki zaświadczenia nie ma, nie należy wnosić opłaty. Wtedy też można byłoby nawet wskazać termin uiszczenia opłaty – sugeruje jeden z naszych rozmówców.
Dodaje, że jeśli zamiast zaświadczenia przyjdzie decyzja odmawiająca przekształcenia, wówczas powinno być uregulowane, jak uiścić zaległe opłaty, najlepiej bez odsetek.
Ustawowe bonifikaty na gruntach gmin mogą budzić wątpliwości konstytucyjne