Porządkowanie rynku odpadowego w wykonaniu resortu środowiska może prowadzić do nadużyć w gminach i arbitralnie dzielić mieszkańców. Po zmianach jedni niesłusznie zapłacą więcej od drugich.
Porządkowanie rynku odpadowego w wykonaniu resortu środowiska może prowadzić do nadużyć w gminach i arbitralnie dzielić mieszkańców. Po zmianach jedni niesłusznie zapłacą więcej od drugich.
Najnowsze pomysły Ministerstwa Środowiska, które chce zerwać z fikcją segregacji śmieci w gminach, uszczelnić kulejący recykling i zbliżyć nas do unijnych wymogów, są w ogniu krytyki, od kiedy tylko przedstawiono je opinii publicznej. Ostatnio strzały padają jednak nie tylko ze strony samych zainteresowanych – czyli gmin i firm z branży – dla których zaproponowane regulacje oznaczają rewolucję w zarządzaniu odpadami. Do grona krytyków projektu nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (Dz.U. z 2018 r. poz. 1454 ze zm.) dołączyło bowiem Ministerstwo Finansów, a także Rada Legislacyjna przy premierze.
To pierwsze zwraca uwagę, że część przepisów dobrze wygląda tylko na papierze, bo ich zastosowanie w praktyce będzie niezwykle trudne. Rada wytyka z kolei, że niektóre zapisy budzą wątpliwości co do zgodności z ustawą zasadniczą.
Takie ostre stanowiska to zła wiadomość dla Ministerstwa Środowiska, które znajduje się pod silną presją ze strony UE i musi zmierzyć się z jej wyśrubowanymi wymaganiami. Przypomnijmy, że jeszcze we wrześniu Komisja Europejska zakwalifikowała nas do grona 14 państw, w których ryzyko niewywiązania się z 50 proc. poziomu recyklingu do 2020 r. jest realnym scenariuszem. A jeżeli się on ziści, Polska będzie miała dwie możliwości: wynegocjować w UE wydłużenie terminu na dostosowanie się do unijnych dyrektyw lub zmierzyć się z karami za każdą tonę niezrecyklingowanych odpadów.
/>
Projekt nowelizacji jest wyjściem naprzeciw tej niepokojącej wizji. Jednym z jego głównych założeń było sztywne ustawienie czterokrotnie wyższej stawki za odbiór odpadów zmieszanych. Pomysł ten spotkał się z dużym sprzeciwem, bo – wbrew wstępnym zapowiedziom rządzących – to nie ci proekologiczni mieszkańcy mieliby płacić preferencyjne stawki (zapłacą tyle co dotychczas), tylko ci niesegregujący spotkają się z sankcją, bo będą płacić cztery razy więcej.
Na kontrowersje związane z tym mechanizmem zareagowało ostatnio samo Ministerstwo Finansów, które nie kryje, że sposób wprowadzania tych regulacji budzi wątpliwości. W wielu przypadkach wymusi bowiem na gminach stosowanie odpowiedzialności zbiorowej.
„Można przyjąć, że w każdym domu wielorodzinnym (bloku mieszkalnym liczącym wielokrotnie kilkaset mieszkań) znajdzie się co najmniej jedna osoba niesegregująca odpadów. Dla pozostałych mieszkańców to oznacza automatyczny, czterokrotny wzrost opłat” – czytamy w odpowiedzi Leszka Skiby, podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów.
Dalej resort zwraca też uwagę na konsekwencje kolejnych przepisów, czyli propozycji, jak ten problem rozwiązać. Otóż, jeżeli właściciel nieruchomości nie dopełni obowiązku selektywnego zbierania odpadów, wtedy podmiot je odbierający (nie tylko prywatna firma, ale również spółka miejska) będzie musiał powiadomić gminę, że odebrał odpady zmieszane. W takim przypadku władze z automatu musiałyby określić w drodze decyzji czterokrotnie wyższą opłatę za miesiące, w których uchybiano obowiązkom.
W ocenie resortu takie rozwiązanie może prowadzić do nadużyć, gdy podmioty odbierające odpady będą z premedytacją „wskazywać/zgłaszać” przypadki nieselektywnego zbierania odpadów, w celu zwiększenia swoich dochodów. „Ponadto, rozwiązanie to może powodować znaczne zwiększenie obciążenia pracą organów wydających przedmiotowe decyzje” – przekonuje Leszek Skiba.
Zgodnie z projektem wskaźniki recyklingu miałoby też poprawić przymusowe odbieranie odpadów z nieruchomości niezamieszkałych (np. hipermarketów, biurowców, centrów handlowych). Dziś ich właściciele sami odpowiadają za produkowane na ich terenie odpady i mają obowiązek podpisać umowy z firmami, którym powierzają ich zagospodarowanie.
Po proponowanych zmianach robiłyby to już gminy. Spotkało się to z głośnym sprzeciwem organizacji zrzeszających prywatne podmioty z branży odpadowej.
Do grona krytyków dołączyła też Rada Legislacyjna. W swoim stanowisku potwierdza ona obawy firm, że wprowadzenie systemu, który proponuje resort środowiska, „spowoduje wyeliminowanie konkurencji na rynku”, a w efekcie może zwiększyć koszty ponoszone przez właścicieli nieruchomości niezamieszkałych za odbiór odpadów. – To z kolei mogłoby być uznane za stan rzeczy niezgodny z konstytucyjnymi zasadami wolności działalności gospodarczej oraz społecznej gospodarki rynkowej (art. 20 i art. 22 Konstytucji RP) – przekonuje Rada Legislacyjna.
Zwraca też uwagę, że w projekcie ustawy nie przewidziano maksymalnych stawek opłat, których za zagospodarowanie odpadów mogłyby życzyć sobie gminy. Innymi słowy, samorządy przy ustalaniu wysokości opłat nie byłyby ograniczone żadnym limitem. A w tej sytuacji zobowiązanie właścicieli nieruchomości niezamieszkałych do ponoszenia opłat na rzecz gminy byłoby już niezgodne z art. 84 i art. 217 Konstytucji RP – argumentuje Rada.
Zwraca też uwagę, że w szczególnej sytuacji znaleźli się właściciele nieruchomości z domkami letniskowymi lub wykorzystywanych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe. Zgodnie z projektem nowelizacji oni jedyni mieliby na sztywno ustalone stawki. Maksymalnie wynosiłyby one 96 zł za rok.
„Wydaje się, że tego rodzaju zróżnicowane potraktowanie właścicieli nieruchomości z domkami letniskowymi […], którzy będą mieli ustawową gwarancję, iż stosowana wobec nich przez gminy stawka opłaty nie przekroczy 96 zł za rok, w porównaniu z właścicielami pozostałych nieruchomości, na których nie zamieszkują mieszkańcy, a powstają odpady komunalne (którzy to właściciele będą pozbawieni ochrony w postaci istnienia maksymalnej wysokości stawki opłaty) jest niezgodne z art. 32 Konstytucji RP w zw. z wynikającą z art. 2 Konstytucji RP zasadą sprawiedliwości społecznej” – przekonuje Rada Legislacyjna.
Dodaje przy tym, że takie zróżnicowanie może być też zwyczajnie nieuzasadnione ekonomicznie. Właściciele domków letniskowych mogą bowiem produkować tyle odpadów, że maksymalna kwota, która będzie od nich pobierana, wcale nie pokryje kosztów ich utylizacji.
Etap legislacyjny
Projekt przyjęty przez Stały Komitet Rady Ministrów
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama