R.Ż., działając w ramach stowarzyszenia, nieraz potrzebował danych dotyczących gmin, zwłaszcza z zakresu ochrony środowiska oraz oświaty. Aby je zdobyć, korzystał z internetu. Problem miał tylko z gminą Ś. Kontakt z nią był utrudniony przez brak elektronicznych skrzynek podawczych, za pomocą których można składać pisma, wnioski i podania zaopatrzone w bezpieczny podpis elektroniczny.
Mężczyzna mógł wprawdzie zwrócić się o informacje do wójta, ale nie był on upoważniony do przekazywania danych dotyczących takich podmiotów jak MOPS, biblioteka gminna czy szkoły, gdyż te placówki mają swoich dyrektorów.
R.Ż. złożył więc skargę, w której piętnował brak elektronicznych skrzynek podawczych w poszczególnych jednostkach. W swoim piśmie powoływał się na ustawę o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 570), która zobowiązuje każdy podmiot realizujący je do posiadania takich narzędzi. Mężczyzna wskazał także, że samo istnienie skrzynki e-mail jest niewystarczające, gdyż pismo wysłane na taki adres podlega uzupełnieniu jako niepotwierdzone podpisem elektronicznym.
Ostatecznie skarga powoda została skierowana do rozpoznania na posiedzeniu rady gminy. I organ uznał ją za zasadną. Podjęta uchwała została opublikowana na stronie Biuletynu Informacji Publicznej Urzędu Gminy Ś. Problem w tym, że w dokumencie znalazło się również imię i nazwisko autora skargi.
R.Ż. dowiedział się o tym przypadkowo, a fakt ten bardzo go zdenerwował. Jakiś czas temu otrzymał bowiem list z pogróżkami w związku ze skargami kierowanymi pod adresem innej gminy.
Mężczyzna domagał się od jednostki usunięcia jego danych ze strony, chciał także rekompensaty i przeprosin. Gmina uznała jednak te żądania za całkowicie bezpodstawne. R.Ż. wystąpił więc do sądu z pozwem o naruszenie dóbr osobistych. A sąd przyznał mu rację. Stwierdził, że doszło do pogwałcenia dóbr osobistych w postaci prawa do prywatności i do ochrony danych osobowych. Naruszenie to nastąpiło poprzez opublikowanie jego imienia i nazwiska w treści uchwał dostępnych na stronie BIP. W ocenie sądu zamieszczenie tych danych było zbędne.
Ustawa o dostępie do informacji publicznej (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2058 ze zm.) nakłada co prawda na organy władzy obowiązek prowadzenia urzędowego publikatora teleinformatycznego, w celu powszechnego udostępniania informacji publicznej. Nie ma jednak żadnego powodu, żeby widniały tam również dane osobowe tego, kogo ta uchwała dotyczy.
W ocenie sądu nie stanowiło natomiast naruszenia dobra osobistego ujawnienie imienia i nazwiska mężczyzny w czasie sesji rady gminy w związku z rozpatrywaniem jego skarg. Jawność tych posiedzeń wynika wprost z art. 61 ust. 2 konstytucji. W konsekwencji osoby zainteresowane, np. składające skargę podlegającą rozpatrzeniu przez organ gminy, powinny ujawnić swoje dane, które będą utrwalone w dokumentacji urzędowej, podobnie jak przebieg całego posiedzenia. Zdaniem sądu istnieje jednak różnica między takim udostępnieniem danych osobowych, a udostępnieniem ich w BIP. To ostatnie miejsce publikacji nie musi bowiem zawierać pełnej informacji pokrywającej się w całości z treścią uchwały podjętej na jawnym posiedzeniu organu kolegialnego.
Sąd zwrócił też uwagę, że w niniejszej sprawie naruszenia dóbr osobistych powoda dokonał podmiot władzy publicznej. Można więc od niego wymagać szczególnej staranności w stosowaniu przepisów prawa, tym bardziej że dysponuje on profesjonalną obsługą prawną. Gmina na co dzień stosuje różnego rodzaju przepisy i powinna szczególnie dbać o to, żeby ich nie naruszać. Wiąże się to bowiem z budowaniem zaufania obywateli do tego rodzaju podmiotów.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Okręgowego w Toruniu z 16 marca 2017 r., sygn. akt I C 1219/16)