Zarówno pracodawcy, jak i związkowcy będą starali się o wprowadzenie zmian w projekcie nowelizacji ustawy o zatrudnianiu pracowników tymczasowych, który zaproponowało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
– Proponowane zmiany doprowadzą do znacznego ograniczenia w korzystaniu z tej formy zatrudnienia ze szkodą zarówno dla samych pracowników, jak i firm – przekonuje Grzegorz Baczewski, dyrektor departamentu pracy, dialogu i spraw społecznych Konfederacji Lewiatan. I wylicza całą listę zastrzeżeń.
Przedstawicieli pracodawców niepokoi przede wszystkim zmiana, zgodnie z którą umowy zawarte z pracownicami tymczasowymi, ale także z innymi zatrudnionymi na zastępstwo, będą przedłużały się do dnia porodu. Obecnie są one zawierane na wskazany czas. W efekcie nawet jeżeli kobieta zajdzie w ciążę, nie podlega ochronnym przepisom kodeksu pracy, dzięki którym z mocy prawa umowy na czas określony czy próbne przedłużają się aż do dnia urodzenia dziecka. – Będziemy zabiegać o to, aby kosztami zapewnienia ochrony tym pracownicom nie byli obciążeni pracodawcy – mówi Grzegorz Baczewski. – Zaproponujemy rozwiązanie, zgodnie z którym to ZUS byłby zobowiązany do wypłaty im np. rekompensat – dodaje.
Związkowcy są otwarci na tę propozycję. – To był nasz postulat, aby zapewnić ochronę również ciężarnym pracownicom tymczasowym czy zatrudnionym na zastępstwo, dlatego jesteśmy zadowoleni, że resort przychylił się do tego rozwiązania. Czekamy jednak na propozycję pracodawców. Dla nas najważniejsze jest to, aby była ona równie korzystna dla pracownic, jak ta zawarta w projekcie resortu. A kto za to zapłaci – czy pracodawca, czy budżet – jest dla nas drugorzędne – mówi Andrzej Kuchta z Solidarności, członek Rady Dialogu Społecznego.
Strona reprezentująca firmy będzie też zabiegać m.in. o to, aby maksymalny okres zatrudnienia u jednego pracodawcy mógł wynosić 24 miesiące. Obecnie limit ten wynosi 18 miesięcy, ale łatwo jest go obejść – wystarczy, że ten sam pracownik po upływie tego terminu zostanie zatrudniony przez inną agencję i nadal może pracować w tej samej firmie.
Resort doprecyzuje przepisy tak, że niezależnie od tego, ile agencji będzie zatrudniało tego samego pracownika, to u jednego pracodawcy użytkownika będzie mógł pracować maksymalnie przez półtora roku w ciągu 36 miesięcy.
Przedstawiciele firm propozycję wydłużenia tego limitu do 24 miesięcy prezentowali już wcześniej, ale nie uzyskała ona ani aprobaty związkowców, ani rządu.
– I tym razem nie będzie na nią naszej zgody – wskazuje Andrzej Kuchta. – Dziwne jest to, że pracodawcy tak się przy niej upierają. To wygląda niepoważnie, była ona bowiem już przedyskutowana. Jeśli rozpoczną dyskusję w tym zakresie, to my wrócimy do naszej, czyli 12-miesięcznego limitu – mówi.
Związkowcy zapowiadają też, że będą zabiegać o doprecyzowanie przepisów, na podstawie których będzie wyliczany urlop dla pracowników tymczasowych. – Chcemy, aby w ustawie było wprost wskazane, że jeden dzień urlopu to osiem godzin pracy. Inaczej może się okazać, że dzień urlopu wypadnie wtedy, gdy pracownik akurat miał do przepracowania np. 4 godziny. Wtedy te, których nie wykorzystał, nie powinny mu przepadać – wyjaśnia Andrzej Kuchta.
Etap legislacyjny
Projekt w trakcie konsultacji