Sejm rozpoczął wczoraj prace nad przepisami, które mają ograniczyć śmieciówki. Wydaje się jednak, że zmiany wymuszone przez orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE nie odmienią losu pracowników zatrudnionych na czas określony i nie sprawią, że zatrudnieni w ten sposób przestaną się czuć pracownikami drugiej kategorii.
Owszem znikną wieczne umowy na czas określony, pracownicy zyskają dłuższe okresy wypowiedzenia, ale znając życie i zaradność naszych przedsiębiorców, szybko znajdą się sposoby na utrzymanie wysokiego odsetka ludzi pozbawionych stałego zatrudnienia. Tym bardziej że procedowany w Sejmie projekt w sposób ogólny określa możliwości odejścia od ograniczeń dotyczących liczby i czasu trwania umów na czas określony.
W ocenie części pracodawców rozwiązaniem, które mogłoby zmienić sytuację, byłoby wprowadzenie jednego rodzaju umowy o pracę. Każdy świadczący pracę podpisywałby umowę, która wraz z biegiem czasu obrastałaby kolejnymi przywilejami – długością urlopu czy okresu wypowiedzenia oraz obowiązkiem uzasadniania wypowiedzenia. Na pierwszy rzut oka takie rozwiązanie znacznie by uprościło mechanizm zatrudniania. Są jednak wątpliwości, czy byłoby to korzystne dla pracowników, bo przy okazji zmian mogą oni stracić obecne uprawnienia dotyczące zatrudnienia na czas nieokreślony.
Tymczasem przez wiele lat z powodzeniem funkcjonowały umowy na okres próbny, czas wykonania określonej pracy, na czas określony i nieokreślony. Były one uzupełniane o dzieła i zlecenia. Nikt nie miał wątpliwości, który z tych kontraktów zastosować w konkretnej sytuacji, a wybór ten nie był kwestionowany czy traktowany jako nadużycie. W pewnym momencie coś się jednak zmieniło i pracodawcy zaczęli kombinować z umowami. Należy więc wyeliminować przyczyny nadużyć. Część z nich rząd zidentyfikował i próbuje usunąć, zmieniając chociażby zasady ozusowania zleceń. Jednak popularność śmieciówek nie wynika jedynie ze złego prawa. Równie ważne jest przywrócenie stabilności prowadzenia biznesu i obciążania przedsiębiorców kolejnymi daninami. By je zapłacić, pracodawcy oszczędzają na zatrudnianiu i będą to robić, dopóki będą czuć, że państwo ich łupi.