Przedsiębiorcy znaleźli nowy sposób, by uwolnić się od nadzoru PIP i ograniczyć ryzyko, że zleceniobiorcy będą skutecznie dochodzić swoich praw w sądach.
Przedsiębiorcy znaleźli nowy sposób, by uwolnić się od nadzoru PIP i ograniczyć ryzyko, że zleceniobiorcy będą skutecznie dochodzić swoich praw w sądach.
/>
Według ostatnich danych GUS z umów-zleceń i o dzieło żyje obecnie ok. 1,35 mln Polaków. Mogą oni walczyć o przekształcenie tych kontraktów w umowy o pracę. Jest to możliwe m.in. wtedy, jeśli inspektorzy pracy w trakcie kontroli przedsiębiorstwa stwierdzą, że sposób realizacji zlecenia odpowiada cechom stosunku pracy. W ten sposób etat zdobywa co roku nawet kilka tysięcy osób. Firmy jednak znalazły sposób, by wykluczyć tego typu sytuacje.
Sposobem na uniknięcie roszczeń zleceniobiorców jest żonglowanie umowami między powiązanymi przedsiębiorstwami. Z tego sposobu skorzystała m.in. działająca na Dolnym Śląsku firma wytwarzająca podzespoły dla branży motoryzacyjnej, która zawierała umowy-zlecenia z kilkunastoma osobami. Podczas ich prześwietlania PIP stwierdziła, że każdy z kontraktów miał wiele zapisów, które wyraźnie – wręcz nadmiernie – podkreślały cywilnoprawny charakter relacji między stronami. Chodzi o to, że zleceniobiorca oświadczał, że umowa będzie realizowana poza siedzibą firmy zlecającej i bez wykorzystania należących do niej urządzeń. W kontraktach eksponowano także zapis, że zleceniobiorca nie będzie w stosunku podległości. Tyle, że zleceniobiorcy równolegle podpisywali umowę z podmiotem gospodarczym prowadzonym przez osobę spokrewnioną z właścicielami firmy zlecającej. Umowa ta dotyczyła wynajmu pomieszczenia i maszyn niezbędnych do realizacji zlecenia w siedzibie zleceniodawcy. Oczywiście koszty wynajęcia były symboliczne i wynosiły kilkadziesiąt złotych w skali miesiąca.
– Taki układ i łańcuszek umów sprawia, że działania inspekcji zmierzające do ustalenia istnienia stosunku pracy i zagwarantowania chociażby właściwych warunków bhp są praktycznie niemożliwe – mówi Agata Kostyk-Lewandowska, rzecznik OIP we Wrocławiu.
Tymczasem w ocenie prawników kluczowe znaczenie dla oceny tego typu przypadków ma charakter relacji między zleceniodawcą a zleceniobiorcą oraz podmiotem udostępniającym środki do realizacji umowy. – Przy czym nie każdy taki przypadek musi zmierzać do obejścia prawa. Oczywiście jeśli między zleceniodawcą a podmiotem dostarczającym pomieszczenia i urządzenia są więzi rodzinne, kapitałowe czy towarzyskie, może to rodzić podejrzenia. Nie wystarczy to jednak do jednoznacznego stwierdzenia, że doszło do obejścia prawa – stwierdza Piotr Wojciechowski, adwokat z kancelarii Raczkowski – Paruch.
Dodaje on, że jeśli w takiej sytuacji dojdzie do wypadku, to poszkodowany zleceniobiorca może skutecznie udowodnić przed sądem, że sposób jego zatrudnienia zmierzał do obejścia prawa, i domagać się nie tylko należnych mu świadczeń, ale także odszkodowania.
Eksperci zwracają uwagę, że działania na rzecz ustalenia istnienia stosunku pracy ogranicza orzecznictwo. Sądy w przypadku rozpoznawania takich spraw nadal szczególną uwagę zwracają na wolę stron. Jeśli pracownik oświadczy, że świadomie zdecydował się wykonywać pracę na podstawie umowy cywilnoprawnej, to sąd respektujący zasadę swobody umów z reguły nie nakazuje zamiany zlecenia na umowę o pracę.
– Z tego powodu coraz częściej w zleceniach znajdują się całe akapity, w których zleceniobiorca wyraźnie oświadcza, że świadomie podpisuje kontrakt cywilnoprawny i nie jest zainteresowany umową o pracę – mówi Agata Kostyk-Lewandowska.
Dodaje, że takie zapisy są nawet wyróżniane grubszym drukiem – wszystko po to, by w razie sporu jednoznacznie wykazać wolę stron.
– Takie działania z pewnością mogą zniechęcić do podejmowania działań na rzecz ustalenia istnienia stosunku pracy. Przy czym zgodnie z art. 22 kodeksu pracy, jeśli relacja między stronami umowy spełnia cechy stosunku pracy, to mamy z nim do czynienia nawet wtedy, gdy strony nazwą łączącą je umowę inaczej. Niestety, nadal nie ma skutecznej egzekucji tego przepisu – mówi prof. Marcin Zieleniecki z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert NSZZ „Solidarność”.
Dodaje, że winni są temu też pracownicy. Rezygnują oni z walki o etat, ponieważ boją się utraty źródła dochodów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama