– Nikt nie ma pomysłu na służbę zdrowia, gasi się tylko kolejne pożary – uważają lekarze. I zapowiadają, że jesienią znowu podejmą akcję wypowiadania klauzuli opt-out.
Jej wznowienie rozważane jest już od jakiegoś czasu. Rezydenci nie są bowiem zadowoleni z tego, jak zostało zrealizowane ich porozumienie z ministrem zdrowia, kończące poprzedni protest. Część jego zapisów wciąż nie weszła w życie, a najważniejszy postulat wdrożono w taki sposób, że poczuli się wręcz oszukani.
Chodzi o odsetek PKB przeznaczany na zdrowie – obliczany jest on na podstawie ostatnich dostępnych danych, czyli de facto sprzed dwóch lat (zatem tegoroczne wydatki odnoszą się do PKB z 2017 r.). Lekarze mają również zastrzeżenia m.in. do tego, jak rozwiązano kwestię podwyżek. Oliwy do ognia dolała piątka Morawieckiego, w której zabrakło rozwiązań dotyczących zdrowia, pojawiła się natomiast zapowiedź sfinansowania ich z oszczędności w NFZ.
– Musimy przypomnieć ministerstwu, że należy dotrzymywać umów społecznych i jeśli się podpisuje porozumienie, to trzeba je realizować w całości, a nie tylko to, co się chce – podkreśla Marcin Sobotka, przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL.
W piątek zbiera się zarząd krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i wtedy – jak zapowiada – będzie podjęta decyzja. Ustalono, że w maju odbędzie się manifestacja, a we wrześniu protest. W jakiej formie? Zacznie się od wypowiadania klauzuli opt-out. Lekarze muszą o tym informować już od czerwca, ze względu na trzymiesięczny okres rozliczeniowy czasu pracy. – Protest będzie zaostrzany, ale o szczegółach na razie mówić nie chcemy. Będzie jednak dość uciążliwy – mówi przedstawiciel rezydentów.
Lekarze chcą, żeby negocjacje zaplanowane na styczeń przyszłego roku (w zeszłorocznym porozumieniu uzgodniono powrót do rozmów po dwóch latach) odbyły się już teraz. – Jeśli tyle rzeczy nie zostało zrealizowanych, jest tyle niedomówień, musimy ustalić wszystko jeszcze raz i zapisać to w ustawach i rozporządzeniach – przekonuje Marcin Sobotka. I zapowiada, że nie podpisze żadnego porozumienia, które nie jest aktem prawnym, bo nie wierzy, że rząd je zrealizuje.
Nieco mniej stanowczy jest szef OZZL Krzysztof Bukiel. Potwierdza, że protest jest rozważany, ale nie przesądza, że decyzja w tej sprawie zapadnie na najbliższym posiedzeniu zarządu. Jeśli jednak miałby się odbyć, to – jak podkreśla – byłby protestem całego środowiska lekarskiego. – Chodziłoby głównie o ograniczenie czasu pracy, czyli tak jak powinno być: jeden lekarz – jeden etat – mówi.
Pytany, co powinno się stać, żeby protestu nie było, odpowiada, że rząd musiałby przedstawić koncepcję naprawy systemu opieki zdrowotnej. – W tej chwili jest totalny chaos, nikt nie wie, jak wyjść z impasu. Rzucane są pieniądze na te odcinki, które są najbardziej zapalne, żeby jakoś doczołgać się do wyborów. Ale to nie jest rozwiązanie – przekonuje Krzysztof Bukiel.