Od 1 marca zaświadczenia niezbędne młodym sportowcom może wystawić lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, a niezbędne do tego badania trzeba przeprowadzać co roku, a nie co sześć miesięcy. Zmiana, która miała ułatwić dzieciom uprawianie sportu, może nie być odczuwalna, bo lekarze rodzinni zapowiadają, że i tak będą zlecać badania w poradni medycyny sportowej.
A wszystko przez brak rozróżnienia, co jest wyczynowym sportem, a co rekreacją. Lekarze rodzinni twierdzą, że mogą kwalifikować dzieci do dodatkowej aktywności fizycznej – takiej jak zajęcia wychowania fizycznego w szkole lub gra w piłkę na podwórku – ale brak im kompetencji, by orzekać, czy dziecko może uprawiać sport. Jednak ustawa z 25 czerwca 2010 r. o sporcie (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1263 ze zm.) stanowi, że sportem są wszelkie formy aktywności fizycznej. Lekarze POZ domagają się więc, by wyraźnie określono, do jakiego rodzaju aktywności mogą kwalifikować oni, a w którym momencie powinien wkroczyć specjalista medycyny sportowej.
Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia (PPOZ) zwraca uwagę, że do uprawiania sportu potrzebne jest orzeczenie lekarskie, zaś do podejmowania ćwiczeń niebędących sportem wystarczy informacja o stanie zdrowia wynikająca z badań bilansowych. Dlatego apeluje o pilną zmianę przepisów, aby nie każda dodatkowa aktywność fizyczna była uznawana za uprawianie sportu.
– Do czasu wprowadzenia takich zmian lekarze POZ każdego pacjenta zgłaszającego się po orzeczenie zmuszeni będą traktować jak sportowca. I przed wydaniem zaświadczenia będą go kierować na konsultację specjalistyczną do poradni medycyny sportowej – zapowiada Bożena Janicka, prezes PPOZ.
Jacek Krajewski, prezes federacji Porozumienie Zielonogórskie (PZ), tłumaczy, że w ramach bilansu zdrowego dziecka lekarze rodzinni są uprawnieni do orzekania o możliwości uczestniczenia w sporcie szkolnym czy SKS-ach. – Ale mówimy o normalnym wysiłku, a nie sporcie wyczynowym – zastrzega. I dodaje, że jedynym uprawnionym do decydowania, czy ktoś się kwalifikuje do uprawiania tego rodzaju aktywności, jest lekarz medycyny sportowej. Niezbędna do tego jest bowiem specjalistyczna wiedza, choćby o obciążeniach, jakie mogą się z tym wiązać. Przekonuje, że lekarze POZ nie posiadają ku temu odpowiednich kwalifikacji, bo większość z nich nie ma przeszkolenia w kierunku medycyny sportowej, nie miała też odpowiednich kursów w ramach specjalizacji.
– Ustawa o sporcie jasno określa, że wszyscy, którzy uprawiają jakąkolwiek aktywność fizyczną, są sportowcami, a nie doprecyzowuje, co jest rekreacją, a co sportem. Jest jednak ogromna różnica pomiędzy sportem wyczynowym a amatorskim. Konieczne jest dookreślenie, na poziomie ustawy, jak rozumieć aktywność fizyczną, a jak sport i gdzie jest miejsce dla lekarza POZ, a gdzie musi wejść lekarz medycyny sportowej – mówi prezes PZ.
Jak podkreśla, lekarze liczą, że ministrowie zdrowia i sportu szybko to doprecyzują. – Rozumiemy postulaty środowiska działaczy sportowych, wiemy, że są problemy z dostępnością do poradni medycyny sportowej. Ale żeby to ucywilizować, trzeba mieć odpowiednią legislację – przekonuje.
Tymczasem, jeśli będą postępować tak, jak zapowiadają, młodzi sportowcy i ich rodzice nie odczują skutków wprowadzonych zmian. Miały one bowiem spowodować, że orzeczenie wystawione zostanie szybciej i bez rozszerzonych badań – konsultacje w poradni medycyny sportowej lekarz rodzinny miał zlecać jedynie wówczas, gdy uzna to za konieczne.