Na horyzoncie czasowym, być może jeszcze nie dość wyraźnie, pojawiła się realna szansa na uzdrowienie systemu wymiaru sprawiedliwości, sponiewieranego ośmioma latami „dobrej zmiany”. Nie ma chyba w kraju, poza, rzecz jasna, oczywistymi beneficjentami „deformy sądownictwa”, poważnego prawnika, który nie widziałby pilnej potrzeby przeprowadzenia zmian.
Chaos spowodowany bezprawnymi nominacjami sędziowskimi, wręczanymi wciąż bezrefleksyjnie przez „strażnika konstytucji” (jedynie z nazwy), pogłębia się z miesiąca na miesiąc. Do dyskusji na temat konkretnych rozwiązań sanujących zniszczenia systemowe przyłącza się coraz więcej osób oraz organizacji pozarządowych, również takich, które – ujmując rzecz eufemistycznie – nie trwały w pierwszej linii okopów na szańcach praworządności w ciągu ostatnich ośmiu lat. Lecz cóż, inicjatywa Wolne Sądy, mająca niewątpliwie wręcz kombatanckie zasługi na polu walki o niezależne sądownictwo, jest tylko jedna.
Bez doskonałych rozwiązań
W Dzienniku Gazecie Prawnej z 24 października 2023 r. (DGP nr 206/23) ukazała się opinia dr. Marcina Szweda z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zatytułowana „Nie przywracajmy praworządności na łapu-capu”. Jej autor zdecydowanie opowiada się za koniecznością przeprowadzenia zmian w szeroko pojętym wymiarze sprawiedliwości. Dostrzega pilną potrzebę uregulowania zarówno statusu neosędziów, powołanych na swoje stanowiska z rekomendacji Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej na podstawie ustawy z 8 grudnia 2017 r. (Dz.U. z 2018 r. poz. 3), jak i ustalenia sposobu wyboru członków samej rady. Doktor Szwed przytomnie zauważa, iż na przestrzeni ostatnich pięciu lat neo-KRS rekomendowała ponad 2200 sędziów, którzy codziennie wydają tysiące orzeczeń. Jednak liczba ta nie wywołuje po stronie komentatora imperatywu konieczności jak najszybszego uregulowania zagadnienia bezprawnych nominacji. Wręcz przeciwnie. Marcin Szwed koncentruje się na krytyce rozwiązań zawartych w projekcie zmian przedstawionych przez Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia”, wskazując, że przecież są inne propozycje. Zaś sam projekt jest niedopracowany, nie poprzedzała go szeroka dyskusja, a co najistotniejsze, nie zawiera analizy skutków jego wprowadzenia w życie.
Nie jest moim zamiarem obrona poszczególnych rozwiązań szeroko komentowanych od dłuższego już czasu, zawartych w tym projekcie. W zdecydowanej większości uważam je za zasadne i prawidłowe. Chciałbym jedynie zauważyć, że z uwagi na stopień zniszczenia systemu powołań sędziowskich i geometrycznie przyrastające tego konsekwencje, związane z orzeczniczą aktywnością neosędziów, stworzenie doskonałego narzędzia usuwającego skutki działalności neo-KRS, które w pełni zaakceptują wszystkie strony dyskursu publicznego, jest ułudą. Materia ustrojowo-konstytucyjna związana z trybem powołań sędziowskich jest delikatna i skomplikowana, dotyczy bowiem grupy zawodowej, która funkcjonuje w specyficznej otulinie gwarancyjnej, zapewniającej jej niezależność oraz nieusuwalność. Tu nie będzie doskonałych rozwiązań. Jednakowoż problem należy usunąć jak najszybciej i, wbrew stanowisku dr. Szweda, nie ma zbyt wiele czasu na kolejne konferencje, analizy ilościowe i jakościowe ciągnące się ad infinitum, w których każdy będzie czuł się doceniony, gdy zabierze głos i zostanie wysłuchany, a jego propozycje w pełni uwzględnione. Pragnę zwrócić uwagę na fakt, że zarówno neo-KRS, jak i prezydent nie widzą zagrożenia systemowego. Można wręcz powiedzieć, iż mimo wielu orzeczeń zarówno sądów krajowych, jak i międzynarodowych, a także zmiany otoczenia politycznego, z pewną wręcz ostentacją w ostatnich tygodniach kontynuują swoją destrukcyjną dla sądowego wymiaru sprawiedliwości aktywność. I będą to robić w dalszym ciągu, bowiem celem tych działań jest doprowadzenie do zainfekowania systemu taką liczbą bezprawnych nominacji sędziowskich, która odwrócenie stanu rzeczy będzie czyniła z uwagi na rozległość skutków po prostu niemożliwym.
Propozycja fundacji
Analiza przedstawiciela szacownej instytucji, jaką jest niewątpliwie HFPC, oprócz uwag krytycznych zawiera również dość ogólnikowe, ale jednak, propozycje konstruktywne. I na nich chciałbym się skupić.
Punktem wyjścia jest próba udzielenia odpowiedzi na pytanie o możliwość wzruszenia konkursów, które przeprowadzała neo-KRS od kwietnia 2018 r. Doktor Marcin Szwed poddaje krytyce założenie projektu Iustitii, zgodnie z którym wszystkie konkursy miałyby być uznane z mocy prawa za nieważne, a sędziowie wrócić na poprzednie stanowiska. Następnie zaś zostałyby rozpisane nowe konkursy w otwartej formule, a więc swój udział w nich mogliby zgłosić również neo-sędziowie. Komentator uważa, że proponowane rozwiązanie byłoby destrukcyjne, szczególnie dla działalności sądów I instancji, gdyż pozbawiłoby je na pewien czas znacznej części korpusu orzeczniczego. Doktor Szwed wywodzi, że aktualnie np. w sądach rejonowych ok. 60 proc. kadry sędziowskiej stanowią sędziowie powołani przez neo-KRS. Unieważnienie konkursów ex lege spowodowałoby znaczące perturbacje w pracy sądów tego szczebla. Znamienne dla prezentowanego, dość wybiórczego, myślenia jest to, że przedstawiciel HFPC jednocześnie dostrzega, że zarówno Europejski Trybunał Praw Człowieka, jak i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w swoich orzeczeniach jednoznacznie oceniły wadliwość powołań neosędziów do Sądu Najwyższego, w odróżnieniu od pozostałych sędziów sądów powszechnych. A przecież dziś sędziowie rekomendowani przez neo-KRS do SN stanowią również nieco ponad 50 proc. składu tego sądu.
HFPC proponuje wprowadzenie „procedury zindywidualizowanej weryfikacji powołań przed KRS”. Zakładałaby ona ocenę przebiegu procesu powołań z zastosowaniem kryteriów zbliżonych do tych znanych z uchwały połączonych izb SN z 23 stycznia 2020 r. (sygn. akt BSA I-4110-1/20). Ocenę przeprowadzałaby nowa KRS, która na tej podstawie podejmowałaby decyzję albo o zatwierdzeniu danej osoby na jej stanowisku, albo o skierowaniu do sądu wniosku o złożenie jej z urzędu.
Proponowane przez dr. Szweda rozwiązanie jest w istocie oswajaniem bezprawia. Zakłada bowiem skuteczność powołania na stanowisko neosędziego, które przecież było wynikiem bezprawnego, bo przeprowadzonego przez niekonstytucyjną KRS, konkursu.
Ośmioletnia stagnacja
W świetle ugruntowanego orzecznictwa zarówno ETPC, jak i TSUE oraz krajowego SN nie może być wątpliwości, iż neo-KRS nie jest organem, o którym mowa w konstytucji. Ergo gremium to nie mogło przeprowadzać skutecznych konkursów na stanowiska sędziowskie. Osoby, które zgłaszały swoje kandydatury, działały świadomie i kierunkowo z lekceważeniem norm prawa krajowego, europejskiego i międzynarodowego. Warto zauważyć, że grupa sędziów decydujących się na udział w bezprawnej procedurze awansowej to mniej niż jedna piąta krajowej kadry orzeczniczej. Przytłaczająca część sędziów wierna postanowieniom konstytucji, pomnikom prawa międzynarodowego i rocie sędziowskiego ślubowania, nie biorąc udziału w bezprawnych konkursach, trwała w stagnacji zawodowej przez osiem lat. Wielu z nich było szykanowanych za swoją postawę na różne sposoby. Tymczasem HFPC, pochylając się z troską nad losem neosędziów, daje im kolejną szansę w zamkniętej formule quasi-konkursowej. Przecież owa „zindywidualizowana procedura weryfikacji powołań przed KRS” oznacza w istocie przeprowadzenie niejako ponownie tych samych konkursów, które realizowała neo-KRS. I, jak rozumiem, sędziowie, którzy nie brali udziału w pierwotnych konkursach, przeprowadzanych w przeszłości bezprawnie przed neo-KRS, wyrażając w ten sposób sprzeciw wobec łamania konstytucji, swoich kandydatur zgłosić by nie mogli. Doktor Szwed proponuje zatem kolejny nieskuteczny „test niezawisłości sędziowskiej”, z wykorzystaniem, jak sam wskazał, kryteriów obecnych w uchwale połączonych izb SN z 23 stycznia 2020 r.
Pozorowana weryfikacja
Wiara w możliwość przeprowadzenia testu na podstawie niedookreślonych kryteriów świadczy o braku kierunkowej wiedzy na temat stanu orzecznictwa sądowego w tym zakresie. W ciągu ostatnich trzech lat obowiązywania uchwały połączonych izb SN sądy nie wypracowały żadnych konkretnych i obiektywnych kryteriów, które byłyby skuteczną tamą przed arbitralnością testowania. Powiem więcej, takich kryteriów wypracować nie sposób. Sieć powiązań towarzyskich, zawodowych, które decydowały o awansach, przeniknęła system bardzo głęboko. Wielokrotnie zdarzało się również tak, iż podpisanie przez sędziego apelu w obronie praworządności powodowało odrzucenie jego kandydatury przez neo-KRS. Dotarcie i prześwietlenie prawdziwych przyczyn awansu konkretnego neosędziego to zadanie częstokroć niemożliwe do wykonania. Stosunkowo łatwo przetestować głośne nazwiska beneficjentów „dobrej zmiany”. To jednak niewielki procent neo-sędziów. Sztandarowym przykładem porażki konceptu testu niezawisłości sędziowskiej niech będzie wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 6 lutego 2023 r. (II AKa 190/22). Otóż SA, dysponując niebudzącym wątpliwości głośnym swego czasu zapisem rozmów z komunikatora, wskazujących na ustawienie konkursu na stanowisko sędziego w sądzie okręgowym pod konkretnych kandydatów, mimo tego przetestował neosędziego pozytywnie, uznając, że wystarczy, iż jest on wystarczająco „przygotowany technicznie” do pracy...
Koncepcja przedstawiona przez dr. Marcina Szweda z HFPC zmierza w istocie do pozorowanej weryfikacji, stanowiąc formę oswajania z bezprawiem. Konkursy organizowane przez neo-KRS nie miały i nie mają mocy wiążącej wobec faktu, iż odbywały się przed organem niebędącym tym, o którym mowa w konstytucji. Jedynie powtórzenie wszystkich konkursów w otwartej formule może stanowić przyczynek do rekonstrukcji systemu wymiaru sprawiedliwości. Należy tłumaczyć zarówno politykom, jak i społeczeństwu, iż proces ten nie obędzie się bez perturbacji w sądach wszystkich instancji. Konsekwencje chwilowej dezorganizacji będą i tak daleko mniejsze niż przeprowadzenie pozorowanej sanacji w drodze zawierania zgniłych kompromisów. I nie należy zapominać o istotnym elemencie deontologicznym. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponoszą nie tylko sędziowie czynnie współpracujący z politykami w wieloletnim procesie niszczenia wymiaru sprawiedliwości, lecz także ci orzecznicy, którzy swój indywidualny interes uzyskania awansu zawodowego przedłożyli ponad bezpieczeństwo prawne obywateli, pogłębiając istniejący kryzys sądownictwa. Czyż nie jest to wyrazisty dowód, obalający tezę o nieskazitelnym charakterze takich sędziów? ©℗
Przytłaczająca część sędziów wierna postanowieniom konstytucji, pomnikom prawa międzynarodowego i rocie sędziowskiego ślubowania, nie biorąc udziału w bezprawnych konkursach, trwała w stagnacji zawodowej przez osiem lat. Wielu z nich było szykanowanych za swoją postawę na różne sposoby. Tymczasem HFPC, pochylając się z troską nad losem neosędziów, daje im kolejną szansę w zamkniętej formule quasi-konkursowej