Właśnie trwają wybory w jednej z największych kooperatyw w kraju – Spółdzielni Mieszkaniowej „Bródno” w Warszawie. To o tyle ciekawe, bo przed rokiem władze, którym kiepsko szło przy urnie, anulowały wyniki.
Jeden z mieszkańców skierował w związku z tym sprawę do sądu i nieprawomocnie wygrał. Powstał zatem taki galimatias, że wybierane są teraz osoby na miejsca, które być może powinny być już od roku zajęte.
DGP pisał o bodaj największym konflikcie między władzami spółdzielni a spółdzielcami ostatnich lat w Polsce kilkukrotnie. W lipcu 2019 r. wskazywaliśmy (DGP z 30 lipca 2019 r., „Sąd ograniczył bezprawie spółdzielni”), że niezadowoleni mieszkańcy postanowili w końcu 2018 r. przejąć kontrolę nad radami osiedli, czyli formalnie najmniej istotnymi organami spółdzielni. W praktyce jednak najważniejszymi. To bowiem rady osiedla w 2019 r. zatwierdzały kandydatów do rady nadzorczej spółdzielni. A to rada nadzorcza decyduje o tym, kto zasiada w zarządzie. Mówiąc najprościej: aby przejąć władzę w spółdzielni, trzeba najpierw mieć większość w osiedlach.
Wyborów do rad osiedli dokonują zebrania kolonii. Te zwoływał zarząd – wyznaczył je na przełom listopada i grudnia 2018 r. Zaplanowano kilkanaście spotkań, a dwa ostatnie powinny odbyć się 6 grudnia. Spotkanie po spotkaniu okazywało się, że sprzyjający prezesowi kandydaci przegrywają z osobami wybranymi przez przeciwników władz spółdzielni. W przeddzień ostatnich dwóch głosowań było już jasne, że większość w radach osiedli będą mieli ludzie nieprzychylni władzom, co w praktyce oznaczało, że kierownictwo zostanie przy okazji najbliższego walnego zgromadzenia wymienione. Ostatniego dnia wyborów zarząd spółdzielni anulował wyniki. Jako powód wskazał zmianę statutu wydłużającą kadencję członków rad osiedli z czterech do pięciu lat.
Sprawa trafiła do sądu. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie w wyroku z 26 lipca 2019 r. (sygn. akt III C 1281/18) wskazał, że nie można zmieniać reguł w trakcie gry. Dlatego postanowienie uchwały zmierzające do wydłużenia kadencji należy uchylić jako sprzeczne z dobrymi obyczajami. Władze spółdzielni złożyły jednak apelację od wyroku. Czeka ona na rozpoznanie. Tymczasem, jako że dobiegła końca pięcioletnia kadencja, właśnie trwają kolejne wybory do rad osiedli. Mieszkańcy zastanawiają się, co stanie się w sytuacji, gdy sąd prawomocnie rozstrzygnie, że w zeszłym roku przerwanie procedury wyborczej było bezprawne. Co wówczas z wybranymi w 2018 r. osobami, skoro ich miejsca zajmą wybrani całkiem legalnie w 2019 r. ludzie?
Na to pytanie ciężko o odpowiedź, gdyż ustawodawca w prawie spółdzielczym (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1285 ze zm.) oraz ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 845 ze zm.) nie przewidział takiego wariantu.
– Moim zdaniem osobom wybranym w 2018 r., które nie obsadziły miejsc wskutek niezgodnego z prawem działania zarządu spółdzielni, przysługiwałoby odszkodowanie odpowiadające wysokości utraconego wynagrodzenia. Nie widzę natomiast możliwości, by osoby te zaczęły pełnić funkcje w organach spółdzielni, jeśli miejsca te zostaną wskutek kolejnych wyborów prawidłowo obsadzone – uważa adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga.
*Autor jest członkiem Spółdzielni Mieszkaniowej „Bródno”