Mimo że Krośnieńskie Huty Szkła znajdują się w upadłości, spółka nadal zatrudnia pracowników
Krosno jest firmą wyjątkową. Chociaż od 2009 r. znajduje się w upadłości, to kontynuuje produkcję i zdobywa nowe rynki. Dyrektor generalny Dariusz Gawroński zapewnia w mediach, że tylko 30 proc. produkcji sprzedaje się w kraju. Większość firma wysyła w świat – do niemal całej Europy, obu Ameryk, Azji i Australii. Wraz z rosnącym popytem Krosno wciąż zatrudnia: obecnie w hucie pracuje 2150 osób.
Mogło być jednak zupełnie inaczej. W 2009 r. okazało się, że firma ma 300 mln zł długu. Złożyło się na to kilka okoliczności. Przede wszystkim na skutek umacniającej się złotówki mniej opłacalny stał się eksport. Ponieważ spora część produkcji trafiała do Stanów Zjednoczonych, firma z każdego dolara zarobionego za granicą otrzymywała mniej złotówek. Jakby tego było mało, popyt w USA załamał się na skutek trwającego tam kryzysu finansowego.
Umacniający się złoty sprawił, że Krosno postanowiło wejść w opcje walutowe. Instrumenty te mają na celu zabezpieczenie firm przed ryzykiem kursowym; chroniły hutę przed skutkami nadmiernego wzmocnienia się złotego. O ile jednak w połowie 2008 r. jednego dolara kupowano za niewiele ponad dwa złote, o tyle na początku 2009 r. było to już ok. 3,5 zł. Wraz ze znaczną deprecjacją naszej waluty firma zaczęła tracić pieniądze. W styczniu 2009 r. ogłosiła, że ma z tego powodu 37 mln zł długu. Wtedy już od kilku miesięcy nie wypłacała pensji, zalegała z rachunkami.
W marcu 2009 r. sąd ogłosił upadłość, a do zakładu wszedł syndyk Marek Leszczak i podjął decyzję, która uratowała zakład: o kontynuowaniu produkcji. Sprzedano co prawda część majątku i zredukowano zatrudnienie, niemniej jednak firma wciąż działała. Od ponad roku toczy się proces, w którym oskarżonymi są byli zarządzający firmą. Prokuratura oskarża ich o działanie na szkodę spółki.
Pomimo niezłej kondycji i inwestycji Krośnieńskie Huty Szkła wciąż nie mogą jednak znaleźć nabywcy. Leszczak deklaruje, że przedsiębiorstwem interesują się producenci szkła z Turcji i Francji. Być może czekają, aż cena wywoławcza spadnie jeszcze bardziej. O ile kilka lat temu wynosiła 200 mln zł, o tyle w ostatnim przetargu w lipcu br. było to już tylko 110 mln zł. W następnym, którego termin wyznaczono na 27 października, Krosno będzie do wzięcia za 5 mln zł mniej. Na sprzedaż jest również mniejsza huta szkła w Jaśle, a także spółka odpowiedzialna za produkcję włókna szklanego Krosglass.
Znalezienie nowego nabywcy będzie kolejnym etapem w historii firmy, która po transformacji ustrojowej była w tak dobrej kondycji, że została wytypowana jako jedna z pierwszych pięciu, które debiutowały na ruszającej po kilkudziesięciu latach przerwy warszawskiej giełdzie. 16 kwietnia 1991 r. obok Krosna w obrocie znalazły się akcje śląskich Kabli, producenta głośników – Tonsilu, budowlanego Exbudu i odzieżowego Próchnika.
Pierwsza sesja nie wypadła dla Krosna najlepiej. Cena spadła z 65 do 59,5 tys. starych złotych. Siedemnastu inwestorów postanowiło zbyć udziały firmy, a tylko sześciu chciało je kupić. Tego dnia właściciela zmieniło 40 akcji. Słaby debiut giełdowy nie zapowiadał późniejszego sukcesu firmy. W 2000 r. właścicielem większościowego pakietu został Zdzisław Sawicki. W późniejszych latach firma kwitła. Szklane wyroby z Krosna trafiały na półki i stoły w 50 krajach. Szczególnym uznaniem cieszyły się po drugiej stronie Atlantyku. Zakład notował sprzedaż o wartości 100 mln dol. Jeśli firma znajdzie nowego właściciela, a ten zdecyduje się na kontynuowanie produkcji, złoty wiek krośnieńskiego szkła może się powtórzyć.