Szwecja i Włochy wyznaczyły kierunek
W Europie można mówić o stopniowym przekonywaniu się do smart meteringu. Prym w implementacji inteligentnych sieci przez długi czas wiodła Szwecja, w której już od 2009 roku dostęp do inteligentnych liczników ma 90 proc. odbiorców prądu. Szwedom wprowadzenie sieci zajęło sześć lat. Jednak to Włochy okazały się europejskim liderem, na którym wzoruje się wiele innych państw. Ten ponad 60-milionowy kraj radził sobie z instalacją i wdrożeniem smart grid dłużej niż Szwecja, ale jest przykładem największej na świecie implementacji tych urządzeń – ponad 30 milionów sztuk. Obaj liderzy maja powody do dumy, ale ich społeczeństwa nie zyskały bezpośrednio na wdrożeniu inteligentnych sieci. Ceny usług energetycznych wcale nie spadły, ale rosną od kilku lat podobnie jak w całej Europie. Potwierdzają to dane Eurostat za lata 2010:
Co ciekawe w Szwecji, jak również podaje Eurostat, spada konsumpcja roczna energii na gospodarstwo domowe. Trudno jednak stwierdzić, czy bezpośrednią przyczyną tego stanu rzeczy jest efekt smart czy może zmiana i tak już „zielonych” Szwedów. Co do Włoch, to jak podaje Agencja Reuters, nie zamierzają poprzestawać wyłącznie na elektryczności, w 2014 roku planowany jest start montażu liczników gazu. Śladem jednego z największych państw w Europie idą Francja i Hiszpania, odpowiednio chcą zainstalować w ciągu najbliższych lat 35 i 13 mln sztuk liczników.
Wielka Brytania: wielki boom, wielka histeria
We wdrażaniu smart grid Wielka Brytania wchodzi w prawdziwy okres prosperity. Ale w przypadku Wyspiarzy nie dotyczy to wyłącznie energii elektrycznej. W równym, a może wkrótce nawet większym stopniu, stawia się na liczniki gazu ziemnego. Dość powiedzieć, że Brytyjczycy zaczęli instalację w 3 kwartale 2012 roku, a po 12 miesiącach zamontowali 200 tysięcy liczników obu usług. Największy boom miał miejsce w okresie lipiec - wrzesień 2013 roku, kiedy zainstalowano ponad 92 tysiące urządzeń. Docelowo Brytyjczycy chcieliby powtórzyć sukces Włochów, czyli 30 milionów urządzeń do 2020 r.
W Wielkiej Brytanii jak w żadnym innym państwie powstała obywatelska inicjatywa przeciwko smart meteringowi jako zjawisku. Istnieje strona internetowa stopsmartmeters.org.uk wspierana przez wiele organizacji pozarządowych, w tym IEMFA (organizację wskazującą negatywny wpływ pól elektromagnetycznych na człowieka). Na stronie możemy zapoznać się z opiniami różnych naukowców i „ekspertów” informujących o niemal zabójczym wpływie pól magnetycznych wytwarzanych przez zainstalowane w domach liczniki zdalnego odczytu.
W czasach kryzysu mieszkańcy Wielkiej Brytanii bardziej niż złowrogiego oddziaływania pól magnetycznych na komórki ich ciał martwią się jednak o sprawy bardziej przyziemne. O minusach liczników smart, w szczególności tych finansowych informował ostatnio "The Telegraph". Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Brytyjczycy będą musieli dopłacić z własnych kieszeni niemal 1,8 mld funtów ze względu na błędy, jakie przy obliczeniach dotyczących wdrożenia liczników popełnił rząd. Dlatego liczniki na Wyspach nie mają dobrej prasy, a w ostatnim badaniu koncernu EDF Energy tylko 15 proc. Londyńczyków życzyło sobie posiadanie w domu takiego urządzenia - informuje gazeta.
Niemcy: to zbyt drogie dla naszych podatników
Kiedy w sierpniu 2013 roku Ministerstwo Gospodarki Republiki Federalnej Niemiec stwierdziło, że prawdopodobnie nie wypełni unijnej dyrektywy mówiącej o 80 proc. domów, w których do 2020 roku powinny zostać zainstalowane inteligentne liczniki prądu, wywołało to powszechne poruszenie. Niemcy na podstawie raportu Ernst&Young stwierdziły, że instalowanie inteligentnych liczników u konsumentów, którzy mają niewielki zużycie energii, koszt instalacji może być wyższy niż jakakolwiek oszczędność.
Jednym z liderów wdrażania smart meteringu w Niemczech jest obecne także na polskim rynku RWE. Zapytaliśmy więc, jak odnieśli się do planów rodzimego ministerstwa gospodarki. Jak się okazuje, obecnie zgodnie z zaleceniami dyskutowane jest rozporządzenie dotyczące instalacji inteligentnych układów pomiarowych w gospodarstwach domowych zużywających powyżej 6.000 kWh rocznie oraz u większości osób posiadających instalacje energetyczne zgodnie z postanowieniami ustawy o odnawialnych źródłach energii. Obowiązek montażu takich liczników powstanie prawdopodobnie w roku 2016. Wszyscy uczestnicy rynku, czyli zarówno użytkownicy, jak i operatorzy sieci przesyłowych czy układów pomiarowych, zobowiązani są do przestrzegania tych przepisów.
A tymczasem w Polsce …
W naszym kraju dyskusja o licznikach zdalnego odczytu odbywa się wokół rządu i organizacji eksperckich. Z punktu widzenia wagi jaką ma dla Polski polityka energetyczna, a także potrzeby fachowości w ocenach i pomysłach dotyczących bardzo trudnego obszaru jakim jest energetyka, wydaje się to być dobrym prognostykiem dla przyszłości smart grid w Polsce. Cieszyć może fakt, że w Polsce nie mamy jak Wielkiej Brytanii, grupy straszącej negatywnym odziaływaniem fal radiowych na nasze zdrowie. Zresztą tego typu rewelacje ostro krytykuje Polskie Towarzystwo Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej. „Nie są mi znane jakiekolwiek informacje o rzeczywistym lub potencjalnym zagrożeniu dla zdrowia ludzi lub zwierząt liczników ze zdalnym odczytem. W ogóle, w świetle powszechnej praktyki stosowania telefonów komórkowych, łączności wi-fi, bluetooth, licznych godzin spędzanych przed telewizorem i przy komputerze zarzut wydaje się niepoważny. Przecież nasze mieszkania „oplecione“ są instalacją elektryczną doprowadzającą energię elektryczną do lamp i gniazdek i nie tylko nie stwierdzono zagrożenia, ale dla wygody użytkowników instaluje się ich coraz więcej. A co z falami radiowymi, które zewsząd nas otaczają? W przypadku rzeczywistego zagrożenia w pierwszej kolejności narażeni byliby pracownicy badający liczniki w laboratoriach lub montujący i uruchamiający liczniki zainstalowane u klientów. Chyba że chodzi o inne zagrożenie: szczelniejsze zabezpieczenie przed nieuprawnionym korzystaniem z prądu, czyli kradzieżą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że znacznie szybciej niż dotąd taki przestępca zostanie namierzony. Ale dla dobra wszystkich uczciwych klientów energetycznych i służb takie „zagrożenie” jest wręcz pożądane” – uważa Piotr Begier z PTPiREE.
Ważniejszym aspektem dla Polaków, tak jak dla innych społeczeństw europejskich jest kwestia ekonomiczna. Na tego typu zagrożenia związane ze smart grid dwa lata temu zwracał uwagę Jakub Tomczak, manager grupy energetycznej w Ernst&Young w raporcie „Inteligentne opomiarowanie – czy to się w Polsce opłaca”. Wskazuje on na ryzyko opłacalności samego projektu, jak i ogromną wagę spójności systemów AMI w skali całego kraju. Zwraca także uwagę na kwestię legalizacji liczników. „Obowiązek legalizacji pełnej co 8 lat może przyczynić się do wystąpienia sytuacji, kiedy ogólnokrajowe wdrożenie inteligentnego opomiarowania nie będzie ekonomicznie uzasadnione” – pisze w raporcie Tomczak. Jednym z pomysłów mogłaby być statystyczna legalizacja, czyli stosowano wybiórczo. Liczniki zdalnego odczytu mają mieć trwałość nawet 16 lat. Jednak to właśnie może spowodować zastrzeżenie dotyczące ich działania.
Trudno jednak na razie wypracować wspólną strategię, kiedy firmy energetyczne w Polsce są na bardzo różnym etapie implementacji smart grid. Choć wdrożenie inteligentnych sieci energetycznych wraz z inteligentnym opomiarowaniem może być niezwykle drogie, to pozostaje pytanie, czy Polska ma wybór. Europa dąży do zmiany nastawienia konsumentów energii tak, aby stali się ich producentami oraz zaczęli ją oszczędzać. Pierwszym krokiem do tej cywilizacyjnej zmiany ma być właśnie smart grid i smart metering.