Gaz łupkowy to samo zło – mówią jedni. Bzdura – ripostują inni. W efekcie narasta niepewność. Ekolodzy, a za nimi mieszkańcy licznych miejscowości, na których terenie trwają lub mają się rozpocząć poszukiwania gazu łupkowego, obawiają się zagrożeń związanych z wierceniami.
Największe kontrowersje budzi szczelinowanie hydrauliczne, czyli jedyna znana dziś metoda wydobycia gazu uwięzionego w skałach łupkowych. Polega ona na rozsadzeniu skał i wtłoczeniu w powstałe szczeliny dużej ilości wody, a także piasku i środków chemicznych. Część ekspertów uważa, że towarzyszyć może temu wyciek płynu szczelinującego, a w efekcie skażenie wody i gleby. Specjaliści zapewniają jednak, że przeciekom zapobiega stalowe orurowanie otworu i uszczelnienie cementowe. W górnej części odwiertu, na głębokościach, na których znajdują się wody gruntowe, ściany odwiertu zabezpieczone są nawet kilkoma warstwami rur i cementu. W USA na ponad milion przeprowadzonych zabiegów szczelinowania nie stwierdzono ani jednego przypadku, aby ta technologia przyczyniła się do zanieczyszczenia środowiska.
Innym zagrożeniem, które przy poszukiwaniach gazu łupkowego już wystąpiło m.in. w Wielkiej Brytanii, a także amerykańskich stanach Arkansas, Ohio, Oklahoma i Teksas, są wstrząsy w głębi ziemi. Podobne trzęsienia w Polsce wydają się jednak mało prawdopodobne (co poparły zresztą badania prowadzone przez rodzimych geologów w 2011 roku).
Wiercenia to jednak także uciążliwy hałas i wzmożony ruch w okolicy – do odwiertu wodę i sprzęt dowożą tysiące ciężarówek. Naukowcy zwracają również uwagę na potencjalne zagrożenie związane z wyciekiem metanu do atmosfery (pomiary składu powietrza m.in. wokół odwiertów w colorado i Teksasie wykazały zwiększoną zawartość benzenu i innych substancji rakotwórczych). Problemem jest także fakt, że do zabiegu szczelinowania wykorzystuje się tysiące m sześc. wody. To może nie tylko wpływać na zaburzenie ich zasobów, ale przede wszystkim sprawiać gigantyczny kłopot związany z utylizacją takiego odpadu po wierceniu. Woda, która wypływa z odwiertu, jest na tyle zanieczyszczona, że nie można zrzucić jej do rzeki. W tym przypadku rozwiązaniem może być sięgnięcie po nowoczesne technologie szczelinowania bez użycia wody lub ponowne jej wykorzystywanie do szczelinowania.
Obie strony – zwolennicy jak i przeciwnicy gazu łupkowego – lobbują za swoimi argumentami u rządów europejskich i w Brukseli. Energetyczne uniezależnienie się od Rosji i mniejsza emisja CO2 – oto dwa główne argumenty Shella, ConocoPhilipsa czy GDF Suez. Jak pisze brytyjski dziennik „Guardian”, energetyczne giganty wydają miliardy dolarów na kreowanie ekologicznego wizerunku łupków. Koncerny lansują raport mówiący o tym, że dzięki łupkom osiągnięcie emisyjnych celów Unii do 2050 roku będzie o 900 mld dolarów tańsze. W tej sprawie używają swoich akredytowanych przy unijnych instytucjach lobbystów. Według danych „Guardiana” „łupkarzy” popiera komisarz ds. energetyki Günther Oettinger. Antyłupkowe lobby również nie śpi. Przeciwko po jednej stronie działają organizacje ekologiczne wraz z przemysłem węglowym. O antyłupkowe działanie oskarżany jest też rosyjski Gazprom, który działa za pośrednictwem swoich PR-owców w Brukseli (firma Gplus). Współpr. nd

Brudnej wody z łupkowego odwiertu nie da się wpuścić do rzeki