Wbrew wysiłkom administracji amerykańskiego prezydenta Stany Zjednoczone są liderem zamykania elektrowni węglowych. Na Starym Kontynencie w ich likwidacji przodują Brytyjczycy.
DGP
Moc budowanych na świecie elektrowni węglowych spada trzeci roku z rzędu – to wniosek z publikowanego dziś raportu Global Energy Monitor, Greenpeace Environment Trust i Sierra Club „Boom and Bust”.
Węglówki budują głównie Chińczycy, a zamykają przede wszystkim Amerykanie. Ci ostatni mają na koncie drugi rekordowy rok pod tym względem: zamknęli 45 bloków o łącznej mocy 17,6 GW (więcej było tylko w 2015 r. – 21 GW). W UE zamkniętych zostało w 2018 r. w sumie 3,7 GW, z czego większość (2,8 GW) to elektrownie w Wielkiej Brytanii, która zmniejszyła udział węgla w produkcji energii elektrycznej z 39 proc. w 2012 r. do 5 proc. w 2018 r.
Jednak w Chinach również widać początek końca energetyki węglowej. Wydane w 2018 r. pozwolenia na kolejne budowy to w sumie mniej niż 5 GW mocy, podczas gdy w 2015 r. było to 185 GW. W 2018 r. udział węgla w chińskiej produkcji energii pierwszy raz w historii spadł poniżej 60 proc. (u nas to wciąż niemal 80 proc.).
Polska w związku z decyzją o rozpoczęciu budowy bloku Ostrołęka C (1 GW na węgiel), na którego sfinansowanie wciąż brakuje 6 mld zł, znalazła się w wąskiej grupie 11 krajów świata, które w ubiegłym roku zaczęły realizację energetycznych projektów węglowych. W tym gronie najwięcej inwestycji rozpoczęły Chiny (46 GW), Japonia (2,7 GW), Indie (2,4 GW), Indonezja (2 GW) i Wietnam (1,3 GW).
Z raportu wynika również, że liczba nowych elektrowni oddanych do użytku spadła o 20 proc. rok do roku. Liczba rozpoczętych budów zmniejszyła się o 39 proc. (o 84 proc. w ciągu ostatnich trzech lat). Liczba projektów będących w przygotowaniu skurczyła się o 24 proc. (o 69 proc. w ciągu ostatnich trzech lat).
– Od 2015 r. budowa mocy węglowych zmniejszyła się o 60 proc. Ale nawet jeżeli zatrzymają się na obecnym poziomie, uniemożliwią one zatrzymanie globalnego ocieplenia. W ciągu najbliższej dekady musimy radykalnie ograniczyć eksploatację elektrowni węglowych, aby dotrzymywać tempa realizacji celów klimatycznych z Paryża – mówi Christine Shearer, analityczka Global Energy Monitor.
Spadek większości wskaźników wzrostu energetyki węglowej odzwierciedlał coraz bardziej restrykcyjny dla rozwoju elektrowni węglowych klimat polityczny i biznesowy, w tym ograniczenia w finansowaniu tej branży ze strony ponad 100 banków oraz plany stopniowego wycofywania węgla w 31 krajach.
– Kiedy chiński rząd zaczyna projektować cele energetyczne na następną dekadę, sektor wytwórczy naciska na setki dodatkowych elektrowni węglowych. Ale powstawanie kolejnych bloków opalanych tym surowcem jest praktycznie niemożliwe do pogodzenia z redukcją emisji niezbędną do uniknięcia najgorszych skutków globalnego ocieplenia. Cele energetyczne Chin mają większy wpływ na globalne emisje niż jakiekolwiek inne krajowe decyzje polityczne – komentuje Lauri Myllyvirta, główny analityk Greenpeace Global Air Pollution Unit.
Michał Hetmański, analityk z Fundacji Instrat, zauważa, że w takich opracowaniach jak publikowany dziś raport widać, jak wiele łączy Polskę i Chiny. – Choć jesteśmy krajem rozwiniętym, chcemy dalej rozwijać złoża węgla i technologie oparte na jego spalaniu, co stawia nas w kręgu krajów rozwijających się z południowej Azji. Czy takie mamy aspiracje? – pyta Hetmański. Także Jan Erik Saugestad, dyrektor generalny Storebrand Asset Management, największego prywatnego funduszu emerytalnego Norwegii zarządzającego portfelem ponad 70 mld dolarów, uważa, że apetyt na budowę elektrowni węglowych słabnie w skali globu. – Zarządzający funduszami powinni zobowiązać się do pełnego wycofania węgla i postawić sprawę jasno: ten surowiec nie ma przyszłości, jeśli chcemy ograniczyć globalne ocieplenie. Musi to obejmować ograniczenie inwestycji w spółki zaangażowane w elektrownie węglowe – tłumaczy. Do 2026 r. Storebrand całkowicie pozbędzie się węgla z portfela. Już teraz wyklucza nowe inwestycje związane z tym surowcem.