17 grudnia 2025 r. odbędzie się pierwsza aukcja w ramach drugiej fazy wsparcia dla morskiej energetyki wiatrowej. W ramach aukcji mają zostać wyłonione projekty o łącznej mocy 4 GW, które otrzymają wsparcie w formie kontraktu różnicowego (CfD). Polega on na tym, że jeśli w przyszłości rynkowa cena energii spadnie poniżej poziomu wylicytowanego w aukcji, państwo dopłaci inwestorowi różnicę. Jeśli cena prądu będzie wyższa, to inwestor zwróci nadwyżkę. Aukcję wygrają najtańsze oferty. Nie mogą one jednak przekroczyć cen maksymalnych określonych w rozporządzeniu ministra klimatu i środowiska – w zależności od lokalizacji, będzie to od 485,71 zł za MWh do 512,32 zł za MWh. Grudniowa aukcja będzie pierwszą z czterech zaplanowanych w ramach drugiej fazy wsparcia – kolejne są zaplanowane na 2027 r. (także na 4 GW) oraz 2029 i 2031 r. (po 2 GW).
Aby aukcja zakończyła się sukcesem, muszą w niej wystartować co najmniej trzy projekty. 18 listopada spółka Orlen Neptun poinformowała, że projekt Baltic East uzyskał decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach dla morskiej farmy wiatrowej, co „przybliża inwestycję do udziału w pierwszej polskiej aukcji offshore wind”. Na początku listopada o uzyskaniu decyzji środowiskowej dla projektu Baltica 1 poinformowała Polska Grupa Energetyczna. Pierwsza była Polenergia, która decyzję od RDOŚ dla projektu Bałtyk 1 uzyskała już wiosną, a w czerwcu złożyła wniosek o prekwalifikację do udziału w aukcji. Oznacza to, że grudniowa aukcja ma duże szanse zakończyć się sukcesem.
Polska przełamie impas w aukcjach dla morskiej energetyki wiatrowej w Europie?
- Wierzę, że grudniowa aukcja w Polsce przełamie impas w europejskiej energetyce w inwestycje w morskie farmy wiatrowe i da impuls dla tego sektora w całej Europie. Wierzę, że ta aukcja zakończy się ogromnym sukcesem, pozyskamy nowe inwestycje i będziemy realizować nowe projekty inwestycyjne w dobrej cenie dla polskiego podatnika i polskiej gospodarki – mówiła ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska podczas środowej konferencji Offshore Wind Poland 2025.
Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej przekonywał, że wartość inwestycji w 9,9 GW offshore (czyli 5,9 GW powstające w ramach projektów tzw. pierwszej fazy wsparcia oraz 4 GW wyłonione podczas grudniowej aukcji) wyniesie 260 mld zł. Dla 18 GW (czyli planów rządowych dla offshore do 2040 r.) będzie to 474 mld zł, a 33 GW (czyli według PSEW potencjału polskiej części Morza Bałtyckiego) – 869 mld zł. Wartość dodana dla gospodarki (GVA, gross value added) ma z kolei wynieść 54,3 mld zł dla projektów o mocy 9,9 GW, 123 mld zł dla 18 GW oraz 284 mld zł dla 33 GW. Skala generowanych wpływów do budżetu w podatkach i opłatach ma wynieść 15,5 mld zł dla pierwszych 9,9 GW; 29,1 mld zł dla 18 GW i 55,3 mld zł dla 33 GW.
Wzmianka szefowej MKiŚ o impasie w europejskim offshore to nawiązanie do fiaska aukcji offshore, do których doszło w ostatnich miesiącach m.in. w Niemczech, Danii czy na Litwie. Małgorzata Bartosik z europejskiej organizacji branżowej WindEurope zauważyła, że jeszcze niedawno zakładano, że do 2030 r. powstanie 120 GW w offshore w Europie, jednak dotychczas powstało zaledwie 37 GW. - Problemy są różne w zależności od kraju, ale możemy znaleźć wspólne mianowniki. Ambitne cele, które niestety nie idą w parze ze stabilnym planem realizacji. Wolumeny, które często pozostają na papierze, a nie na morzu. Oraz szerząca się dezinformacja, która ma ogromny wpływ na nasze społeczeństwo i przekłada się na bardzo wiele decyzji politycznych – mówiła Małgorzata Bartosik.
Ustawa offshore zapewnia stabilność?
Inwestorzy podkreślali, że najważniejsza dla nich jest stabilność i przewidywalność systemów wsparcia. Przyznawali tez, że w sukcesie grudniowej aukcji pomoże nowelizacja ustawy o promowaniu wytwarzania energii elektrycznej w morskich farmach wiatrowych oraz niektórych innych ustaw (tzw. ustawy offshore), która została przyjęta przez parlament w październiku, a na początku listopada podpisana przez prezydenta. Doprecyzowuje ona niektóre przepisy, a także umożliwia m.in. współdzielenie przez inwestorów infrastruktury do wyprowadzenia mocy. Według ministry klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, przeciwko głosowali jedynie „niedouczeni” posłowie (a tak dokładniej: 21 – wszyscy posłowie Konfederacji i Konfederacji Korony Polskiej oraz dwóch posłów Prawa i Sprawiedliwości). – Ustawa offshore ma doprowadzić do tego, by inwestycje przebiegały sprawniej, by ograniczyć zbędne koszty, a na koniec dnia również cenę energii, która wpływa do systemu elektroenergetycznego – mówiła Paulina Hennig-Kloska dodając, że dzięki morskiej energetyce wiatrowej możliwe będzie wyłączenie z systemu najdroższych jednostek węglowych.
Mimo że inwestorzy pozytywnie oceniają nowelizację ustawy offshore, ich obawy wzbudził zapis ograniczający maksymalny poziom waloryzacji ceny odniesienia do celu inflacyjnego NBP wynoszącego 2,5 proc. Grzegorz Chodkowski z RWE Renewables Poland stwierdził, że przez to warunki dla projektów tzw. drugiej fazy offshore będą gorsze niż dla projektów powstających przed 2030 r., a inwestorzy będą musieli ponosić dodatkowe ryzyko, ponieważ ich dostawcy nie zgodzą się na analogiczne zapisy waloryzacyjne w umowach. Instytucje finansujące mogą więc mniej przychylnie patrzeć na projekty. Według niego konieczne mogą być zmiany w tym zakresie. Anna Latuszek, zastępca dyrektora departamentu odnawialnych źródeł energii w Ministerstwie Klimatu i Środowiska wskazała jednak, że ryzyko inflacji nie powinno być przenoszone na odbiorców energii, a jeśli pojawią się niespodziewane wydarzenia, zasady będą mogły zostać zmienione osobnymi przepisami.
Local content w morskiej energetyce wiatrowej
W ostatnich tygodniach rozmowom o inwestycjach w offshore zazwyczaj towarzyszy wątek ich wpływu na polski przemysł w ramach tzw. local content. W przypadku pierwszych 9,9 GW udział polskich przedsiębiorstw według PSEW wyniesie ok. 15-20 proc., dla 18 GW – od 20 do 40 proc., a 33 GW – ponad 40 proc. Zgodnie z porozumieniem sektorowym, projekty tzw. drugiej fazy offshore powinny mieć udział polskiego łańcucha dostaw na poziomie co najmniej 45 proc.
8 października Ministerstwo Aktywów Państwowych powołało zespół ds. udziału komponentu krajowego w kluczowych procesach inwestycyjnych. Pod koniec miesiąca odbyło się jego pierwsze spotkanie.
- Zespół przygotowuje rozwiązania mające wspomóc przede wszystkim polskie firmy, zdefiniować local content i wskazać, w jaki sposób spółki, zwłaszcza spółki Skarbu Państwa, na które rząd wprost może mieć wpływ, powinny wykorzystać tę szansę. Mówimy nie o rozwiązaniach ustawowych, ale o zaleceniach, jak sprawić żeby wykorzystać ten potencjał - tłumaczyła posłanka Agnieszka Pomaska (KO), przewodnicząca komisji ds. Unii Europejskiej. Podkreślała, że choć obecnie potencjał dla offshore jest kojarzony przede wszystkim z Pomorzem, to występuje on w całym kraju.
Podobnego zdania był Bartosz Fedurek, prezes PGE Baltica, który podkreślał, że dostawcą dla morskich farm wiatrowych będzie m.in. Smulders, który zakład ma w Żarach pod Zieloną Górą, a dotychczas był dostawcą dla zagranicznych projektów. W maju PGE i Ørsted podpisały ze spółką umowę na produkcję i dostawę dodatkowych konstrukcji stalowych dla fundamentów. Bezpośrednimi dostawcami dla polskiego offshore są także Tele-Fonika Kable czy Crist Offshore.