Kumulacja decyzji uderzających w rosyjski sektor paliwowy przełożyła się na największy od tygodni wzrost światowych notowań ropy naftowej, związany ze spodziewanym ograniczeniem dostępu rosyjskiego surowca do światowych rynków i zaostrzeniem konkurencji o surowiec z innych kierunków. W godzinach wieczornych w czwartek za baryłkę Brent zakontraktowaną na grudzień trzeba było zapłacić ok. 66 dol. w porównaniu do ok. 61 dol. w miniony poniedziałek. Ceny, zepchnięte w dół na skutek prognoz długofalowej nadpodaży surowca, utrzymują się jednak w dalszym ciągu poniżej średnich wartości z poprzednich miesięcy (według wyliczeń Banku Światowego średnie notowania Brent w trzecim kwartale sięgnęły 69 dol.).

Jakie działa wytoczyła UE, czyli co kryje dziewiętnasty pakiet

O uchyleniu weta Słowacji – ostatniego kraju członkowskiego, który blokował przyjęcie nowego pakietu sankcyjnego – i uchwaleniu nowych restrykcji poinformowała w czwartek rano duńska prezydencja. Bratysławę, która domagała się odniesienia się przez unijnych przywódców do palących dla niej kwestii, na czele z cenami energii, rewizją systemu ETS2 i przyszłością unijnego przemysłu motoryzacyjnego, usatysfakcjonował przygotowany jeszcze przed rozpoczęciem szczytu projekt konkluzji Rady Europejskiej, w którym znalazł się m.in. postulowany przez stronę polską zapis o możliwości rewizji celu klimatycznego UE na 2040 r. oraz zapowiedź korekt w systemie ETS2.

Dziewiętnasty pakiet sankcji zawiera m.in. zakaz importu rosyjskiego gazu skroplonego (LNG) oraz wygaszenie ważności istniejących kontraktów na dostawy surowca (w ciągu pół roku przestaną obowiązywać umowy krótkoterminowe, a od 1 stycznia 2027 r. – długoterminowe). LNG, które trafia przede wszystkim do odbiorców w zachodniej części Europy, zostanie tym samym objęte embargiem na rok przed projektowanym wejściem w życie rozporządzenia REPowerEU, które ma zobowiązać państwa członkowskie do trwałego porzucenia rosyjskiego gazu (w tym surowca dostarczanego przez rurociągi).

W związku z jednogłośną decyzją "27" unijne restrykcje obejmą dodatkowo ponad 117 statków zidentyfikowanych jako część „floty cieni”, która umożliwia Rosji realizowanie dostaw ropy z pominięciem limitów cenowych i restrykcji nałożonych przez nią m.in. przez Europę i kraje G7 (łącznie na liście znajduje się już 558 jednostek) oraz inne podmioty zaangażowane w łamanie sankcji naftowych, m.in. umożliwiające rosyjskim tankowcom funkcjonowanie pod fałszywymi banderami. Zacieśniono istniejące już obostrzenia dotyczące współpracy z Rosnieftem i Gazpromnieftem. Na celowniku UE znalazły się ponadto firmy zaangażowane w handel i przerób rosyjskiej ropy, w tym dwie rafinerie i jednego tradera z Chin.

USA rezygnują z taryfy ulgowej

Dzień wcześniej, w środę wieczorem czasu polskiego, o nałożeniu nowych sankcji na Rosję poinformowała administracja USA. Odpowiedzialny za obostrzenia Departament Skarbu USA podkreślił, że są one bezpośrednim następstwem braku zaangażowania Rosji w proces pokojowy. Najważniejszym celem są dwaj giganci naftowi odpowiedzialni za ponad połowę rosyjskiego eksportu, państwowy Rosnieft i prywatny Łukoil, oraz ich spółki zależne. „Dzisiejsze działania zwiększają presję na rosyjski sektor energetyczny i ograniczają zdolność Kremla do pozyskiwania środków na finansowanie machiny wojennej” – zaznaczył Waszyngton. Jak podkreślił Scott Bessent, jego resort, jeśli okaże się to potrzebne, jest gotowy podjąć dalsze działania wspierające wysiłki Donalda Trumpa na rzecz zakończenia wojny.

Sekretarz skarbu zachęcił sojuszników USA do przyłączania się do amerykańskich sankcji i twardego ich egzekwowania. Rząd federalny ostrzegł też, że zagrożone sankcjami będą wszystkie podmioty kontynuujące interesy z ukaranymi koncernami, a także te realizujące lub wspierające transakcje dla rosyjskiego sektora zbrojeniowego.

Według części ekspertów przepisy amerykańskie sprawią, że wiele podmiotów, na czele z instytucjami finansowymi, odwróci się od rosyjskich koncernów, nie chcąc ryzykować utraty dostępu do amerykańskiego rynku oraz komplikacji w zakresie rozliczeń dolarowych. Kimberly Donovan, ekspertka Atlantic Council, wcześniej przez wiele lat urzędniczka rządu federalnego USA zajmująca się polityką sankcyjną, ocenia, że podjęte działania będą miały „bezpośrednie i natychmiastowe” przełożenie na rosyjskie przychody naftowe – zarówno z obiegu oficjalnego, jak i z szarej strefy. Istotne znaczenie ma, jej zdaniem, przyjęcie ścieżki prawnej, która dopuszcza sankcje drugiego stopnia na partnerów biznesowych podmiotów z „czarnej listy”.

Są też opinie, że Łukoil i Rosnieft miały czas, by przygotować się na sankcje, m.in. opierając znaczącą część transakcji na rublach i juanach, a na dłuższą metę skuteczność restrykcji zależeć będzie od woli politycznej ich egzekwowania. Analitycy rosyjscy, których cytuje m.in. brytyjski "Guardian", prognozują jednak, że prawdopodobnym skutkiem sankcji będzie wydłużenie łańcuchów dostaw rosyjskiej ropy o kolejnych pośredników, co oznaczać będzie, w najlepszym dla Moskwy przypadku, dodatkowe koszty i ograniczenie marż producentów.

Bruksela pod presją, Londyn wyprzedził ruchy Trumpa

Fakt, że na liście sankcyjnej znalazł się Łukoil, jest znaczącym gestem wobec UE, która – namawiając Waszyngton do zaostrzenia polityki wobec Rosji – sama nie objęła do tej pory największego prywatnego koncernu naftowego w Rosji swoimi restrykcjami. Łukoil w pełni kontroluje w dalszym ciągu dwie europejskie rafinerie, w Bułgarii i Rumunii, a jedną, wspólnie z francuskim Totalem, w Holandii (ma w niej 45 proc. udziałów). W Holandii, Belgii, Rumunii, Bułgarii i Chorwacji w najlepsze funkcjonują też stacje benzynowe pod szyldem Łukoila. A w Słowacji czy Węgrzech, które na mocy wyjątku dotyczącego ropy dostarczanej drogą lądową, w dalszym ciągu kupują rosyjski surowiec, za lwią część dostaw odpowiadał jeszcze do niedawna właśnie ten koncern. Wpisanie go na unijną listę sankcyjną może być jednym z tematów dyskusji przy okazji prac nad kolejnym, dwudziestym już pakietem restrykcji, których rozpoczęcie zapowiedziano jeszcze przed uchwaleniem dziewiętnastej ich rundy.

Jeszcze w ubiegłym tygodniu decyzje o rozszerzeniu sankcji podjęła Wielka Brytania. Londyn, tak jak później Waszyngton, nałożył restrykcje na Rosnieft i Łukoil, a ponadto kilkadziesiąt rosyjskich tankowców, terminale naftowe oraz indyjsko-rosyjską grupę paliwową Nayara (jak podkreślono, tylko w zeszłym roku zrealizowała ona w Rosji zakupy ropy warte 5 mld dol.). Działania te – jak przyznała szefowa brytyjskiego resortu finansów Rachel Reeves – mają na celu „zdjęcie” rosyjskiej ropy z rynku.

Budżet Kremla pod wpływem partnerów z „krajów trzecich”

Decyzja USA o wprowadzeniu sankcji może być "gamechangerem" jeśli chodzi o politykę części odbiorców rosyjskiej ropy. Pierwsze efekty widać już w Indiach, drugiego co do wielkości klienta Rosjan i zarazem państwa, które w bodaj największym stopniu przyczyniło się do wypełnienia luki po europejskim rynku zbytu. W Nowym Delhi w ostatnich dniach i tak pojawiały się sygnały wskazujące na możliwe ograniczenie zakupów. To efekt rosnącej presji Waszyngtonu (w tym wprowadzonych w sierpniu dodatkowych karnych ceł na poziomie 25 proc.), ale także unijnych sankcji, które od stycznia obejmą rosyjską ropę przerabianą przez rafinerie w krajach trzecich. Po ogłoszeniu amerykańskich restrykcji o tym, że w toku jest już proces odchodzenia od ropy rosyjskiej poinformowała potężna indyjska grupa Reliance Industries.

Istotne dla sytuacji rosyjskiego budżetu będą też decyzje koncernów z Chin oraz trzeciego największego odbiorcy, Turcji. Na poziomie politycznym Pekin deklaruje sprzeciw wobec sankcji USA i Europy, które, według rzecznika chińskiego MSZ Guo Jiakuna, są jednostronne i nie mają podstaw w prawie międzynarodowym (urzędnik wyraził też daleko idące niezadowolenie w związku z objęciem unijnymi sankcjami podmiotów chińskich, zapowiadając podjęcie „niezbędnych działań w celu ochrony swoich uzasadnionych praw i interesów”).

Według doniesień agencji Reutera o czasowym zawieszeniu realizowanych drogą morską zakupów od rosyjskich koncernów zdecydowali jednak m.in. chińscy giganci paliwowi: PetroChina, Sinopec i CNOOC. Podobnych ruchów można się spodziewać ze strony firm tureckich. Na dłuższą metę, do pożegnania się z rosyjskimi dostawami typowane są zwłaszcza mniejsze rafinerie, które dążąc do redukcji ryzyka mogą zwrócić się ku alternatywnym dostawcom, m.in. z Ameryki Łacińskiej.

Nerwowo na „czarną serię” euroatlantyckich sankcji zareagowała Moskwa. B. prezydent, a obecnie wiceprzewodniczący Rady Państwa Dmitrij Miedwiediew uznał amerykańskie sankcje za „akt wojny”. Władimir Putin oświadczył z kolei, że jego kraj nie ugnie się pod presją USA, przyznał jednak, że nowe sankcje Waszyngtonu nie będą dla rosyjskiej gospodarki bezbolesne. Ostrzegł również Donalda Trumpa, że zaakceptowane przez niego rozwiązania przyczynią się do wzrostu cen ropy.