Do ograniczenia przychodów Kremla związanych z eksportem gazu i ropy, które odpowiadają za ok. 1/4 wpływów do rosyjskiego budżetu państwa, przyczyniły się już w tym roku spadki notowań ropy naftowej wywołane zwiększeniem globalnego wydobycia surowca, amerykańskie cła na Indie, obok Chin i Turcji jednego z trzech głównych odbiorców rosyjskich paliw, oraz niedawne obniżenie przez UE i Wielką Brytanię limitu cenowego, powyżej którego rosyjskie dostawy ropy i jej produktów nie mogą korzystać z usług europejskich firm, m.in. transportowych i ubezpieczeniowych. Kropkę nad "i" postawić ma zaproponowany przez Komisję w zeszłym miesiącu dziewiętnasty pakiet sankcyjny.

Nowa fala sankcji na Rosję. Co znajdzie się na celowniku?

Nowe sankcje, jak sygnalizowała Ursula von der Leyen w ostatnich dniach, mają ostatecznie zerwać z łagodną polityką sankcyjną i rozkładaniem przyjmowanych restrykcji w czasie. Z tego samego powodu Komisja postanowiła wziąć na swój cel główne filary rosyjskiej gospodarki wojennej, na czele z międzynarodowym handlem, sektorem finansowym i właśnie szeroko rozumianą branżą energetyczną. "Pojawiający się w kontekście zmieniającej się retoryki Waszyngtonu wobec UE i Kremla pakiet wykorzystuje zaistniałe okoliczności, by po 3,5 roku wojny wyeliminować pozostałości unijnej zależności od rosyjskich paliw kopalnych" – ocenia Switłana Taran z brukselskiego Centrum Polityki Europejskiej. Jeśli udałoby się uzyskać jednogłośną zgodę państw na pakiet w tym kształcie i potwierdzić rok 2027 jako ostateczny termin zastąpienia wszystkich surowców energetycznych z Rosji, jak zakłada czerwcowa inicjatywa legislacyjna Komisji, stanowiłoby to – zdaniem ekspertki – najmocniejszy akt polityki sankcyjnej od 2022 roku.

Bruksela planuje rozszerzenie listy osób i podmiotów objętych restrykcjami o ponad sto tankowców należących do tzw. floty cieni – umożliwiającej Rosji omijanie limitów cenowych. Statki te nie będą mogły korzystać z europejskich portów ani legalnie współpracować z firmami zarejestrowanymi w UE. Zaostrzone zostaną też restrykcje na Rosnieft i Gazpromnieft, które zostaną objęte całkowitym zakazem transakcji.

Nowe sankcje obejmują zakaz importu rosyjskiego gazu skroplonego (LNG), który wszedłby w życie 1 stycznia 2027 roku. Dotychczasowa wartość zakupów tego surowca – które, za pośrednictwem portów belgijskich, francuskich, hiszpańskich i francuskich, trafiały głównie do odbiorców z zachodniej części kontynentu (w odróżnieniu od paliwa tłoczonego gazociągiem Turk Stream) – od początku inwazji szacowana jest przez Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) na niemal 40 mld euro. To ponad połowa rosyjskich przychodów z eksportu gazu w tej formie.

Do tej pory wspólnota zdołała uzgodnić jedynie zakaz przeładowywania LNG w europejskich portach, który uderzył w rosyjski eksport tego towaru do krajów trzecich. Belgijski Greenpeace w niedawnym raporcie wylicza z kolei, że ok. 8 mld euro zarobione na skroplonym gazie trafiło w rezultacie do budżetu Kremla.

Jednym z kluczowych podmiotów odpowiedzialnych za sprowadzanie rosyjskiego gazu skroplonego była przejęta przez niemiecki rząd spółka SEFE, dawniej znana pod nazwą Gazprom Germania. Po nacjonalizacji zagrożona upadłością spółka otrzymała od rządu federalnego wsparcie o wartości ponad 6 mld euro.

Spadkobierczyni niemieckiego oddziału Gazpromu pozostaje największym importerem błękitnego paliwa za Odrą, z kontraktami na rynku krajowym oraz krajów zachodnioeuropejskich opiewającymi na wolumen rzędu 20 mld m sześc. Koncern kontroluje także największy w kraju magazyn surowca w Rehden, którego ograniczone wykorzystanie odegrało istotną rolę w czasie poprzedzającego pełnoskalowy atak na Ukrainę kryzysu dostaw gazu do Europy. W tym roku, po raz pierwszy od trzech lat, stan wypełnienia magazynu w Rehden był na koniec września niższy niż 30 proc.

W 2024 roku, jak wynika z danych specjalizującej się w monitoringu przepływów handlowych firmy Kpler, SEFE odpowiadała za zakup ok. 5,7 mld m sześc. rosyjskiego gazu, ponad 1/4 całego unijnego importu LNG z tego kierunku. To efekt kontynuacji realizacji przez niemiecką spółkę długoterminowego kontraktu z rosyjskim Novatekiem. Mimo to jeszcze przed rokiem federalne ministerstwo gospodarki zaprzeczało, by do Niemiec trafiał jakikolwiek gaz z Rosji.

Innego zdania są ukraińscy, belgijscy i niemieccy ekolodzy, którzy we wspólnym raporcie oszacowali, że za pośrednictwem portów belgijskich i francuskich do Niemiec trafić mogło w zeszłym roku co najmniej 2,5, a maksymalnie nawet 7,7 mld m sześc. rosyjskiego LNG. Ok. 50 dostaw o łącznej wartości 2 mld euro zakontraktowano także, według doniesień niemieckich mediów, na rok bieżący.

Według szacunków Greenpeace niemiecka spółka odpowiada za ponad miliard euro wpływów budżetowych Kremla w latach 2022-24. Spośród firm europejskich wyższym udziałem w przychodach Rosji z LNG mógł, według tej organizacji, poszczycić się jedynie francuski koncern TotalEnergies (który jednak od ponad 20 lat nie jest kontrolowany przez państwo), z wkładem do budżetu Kremla rzędu 2 mld euro. W ostatnich miesiącach SEFE zdołała zabezpieczyć nowe umowy na import gazu z amerykańską spółką Venture Global (aspirującą do pozycji największego dostawcy LNG na niemiecki rynek), azerbejdżańską grupą SOCAR oraz z ADNOC, potentatem ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Domykanie embarga. Co z cenami paliw?

W ramach poprzedniego, osiemnastego pakietu Unia objęła ponadto sankcjami gotowe produkty wytwarzane na bazie rosyjskiej ropy (restrykcje mają wejść w życie z początkiem 2026 roku), co dotyczyć może nawet połowy paliw sprowadzanych do UE z Indii czy Turcji. Tego lata Komisja zainicjowała też projekt legislacyjny, który zakłada ostateczne pożegnanie z rosyjskimi surowcami energetycznymi do 2027 roku. Niezależnie od polityki sankcyjnej Bruksela przymierza się także do nałożenia ceł na rosyjskie paliwa, które w dalszym ciągu są importowane do UE na mocy wyjątków przyznanych m.in. Słowacji i Węgrom. Kraje te w dalszym ciągu legalnie sprowadzają rosyjską ropę naftową i gaz rurociągami i stoją na stanowisku, że wynika to z ich uwarunkowań w zakresie bezpieczeństwa dostaw. Od dłuższego czasu w Unii narasta jednak krytyka Budapesztu i Bratysławy za brak rzeczywistych wysiłków zmierzających do wyrugowania czy choćby ograniczenia zależności energetycznej od Moskwy. Sztuka całkowitego porzucenia dostaw rosyjskich udała się w tym roku znajdującym się w analogicznym położeniu Czechom.

Efekty? Choć część światowych serwisów branżowych sugerowała, że widoczną pod koniec zeszłego tygodnia korektę spadających notowań ropy naftowej należy wiązać właśnie z presją na zaostrzenie sankcji energetycznych na Rosję, jej ceny utrzymują się na poziomie najniższym od lat i długofalowa tendencja pozostaje zniżkowa. Prognozowana średnia cena sprzedaży rosyjskiej ropy Urals w całym roku to ok. 58 dol. w porównaniu do ponad 66 dol. w roku ubiegłym. Do września włącznie przychody gazowo-naftowe Kremla były o ponad 20 proc. niższe niż w ubiegłym roku. Na najniższym poziomie od półtora roku utrzymują się też notowania gazu w europejskim hubie TTF w Rotterdamie.

W tle nowej fazy zaostrzenia europejskiej polityki wobec rosyjskich surowców energetycznych są rosnące naciski ze strony USA, by Europa jak najszybciej odcięła się od paliw z tego kierunku oraz uzgodniona tego lata euroatlantycka umowa handlowa, której częścią jest zobowiązanie do zakupienia w Stanach Zjednoczonych produktów energetycznych o łącznej wartości 750 mld dol. Donald Trump sugerował też, że zaostrzenie polityki ze strony sojuszników jest warunkiem nowych sankcji Waszyngtonu. Do zastąpienia rosyjskich dostaw Donald Trump chciałby też nakłonić Ankarę. Turcja jest, po Chinach i Indiach, trzecim co do wielkości odbiorcą paliw.