Brytyjscy emeryci stają się od dziś panami swego losu: nowe przepisy umożliwiają im dowolne dysponowanie całością zbieranych latami składek. Rząd dokonał radykalnej deregulacji systemu emerytalnego, ale niezależni eksperci ostrzegają przed różnymi pułapkami inwestycyjnymi.

Przyczyną reformy były niskie od lat stopy procentowe. Ludzie ciułający przez całe życie na prywatnych polisach dostawali na koniec o wiele niższą emeryturę niż jeszcze 10, czy 15 lat temu - i nie było od tego żadnego odwołania. Teraz mogą wypłacić choćby cały uzbierany fundusz i ulokować go korzystniej. Na przykład kupić mieszkanie na wynajem i żyć z czynszu, zainwestować w obligacje rządowe, akcje na giełdzie, zostać wspólnikiem w jakimś interesie, albo ulokować oszczędności w prywatnym funduszu inwestycyjnym.

Problem w tym, że zmiana prawa uaktywni wszelkich finansowych naciągaczy, gotowych oskubać naiwnych. Większość emerytów nie zdaje też sobie sprawy, że mogą wpaść w pułapkę podatkową, bo tylko niewielka część zainkasowanego funduszu emerytalnego będzie zwolniona od podatku. Niektórzy emeryci mogą po prostu przepuścić pieniądze i powstają wątpliwości, kto ich potem będzie utrzymywać. Brytyjski rząd zobowiązał banki do powołania niezależnych doradców. Liczy jednak przede wszystkim na zdrowy rozsądek ludzi, którzy i tak wykazali zapobiegliwość zbierając przez całe życie na swoją emeryturę.