Dwa miesiące ma trwać dyskusja o rządowym raporcie dotyczącym naprawy systemu emerytalnego. Zapowiedź premiera Donalda Tuska o tak długich, jak na polskie zwyczaje, konsultacjach można byłoby uznać za gest dobrej woli wobec Polaków, gdyby nie fakt, że raport został przedstawiony w najgorszym z możliwych terminów, czyli w czasie wakacji.
Jest mało prawdopodobne, że odpoczywający w górach lub nad morzem Polacy będą sobie zaprzątać głowę propozycjami zmian w systemie emerytalnym. Gdzieś w tle będzie się toczyć gra o miliardy złotych, bo warianty zmian przedstawione przez rząd są rewolucyjne.
Rząd proponuje likwidację nieakcyjnej części OFE. Możliwa też będzie dobrowolność udziału w otwartych funduszach. Każdy ich członek sam decydowałby, czy chce pozostać w OFE, czy przenieść swoje aktywa do ZUS. Osoba, która się zdecyduje na powierzenie swoich pieniędzy z II filaru zakładowi, nigdy już nie będzie mogła wrócić do systemu kapitałowego. Podobnie jak na starcie reformy w 1999 r. musiałaby zawiadomić ZUS o chęci pozostania w OFE. Takie propozycje oznaczają w praktyce rozstawienie pułapek na ubezpieczonych niczym sideł na łowną zwierzynę. Największym błędem może być brak czujności. Te osoby, które nic nie zrobią, mogą po prostu trafić do ZUS.
Ostatnim lansowanym rozwiązaniem jest dobrowolność udziału w OFE z dodatkową składką. Osoba, która zdecydowałaby się na ten wariant, do ZUS przekazywałaby składkę w wysokości 17,52 proc. wynagrodzenia brutto, a pozostałą jej część (2 proc.) wraz z wpłatą dodatkową (2 proc.) do OFE. W sumie na przyszłą emeryturę miałoby trafić 21,52 proc. wynagrodzenia brutto.
Eksperci zwracają uwagę, że każda z propozycji sprowadza się do jednego. Autorom chodzi bowiem wyłącznie o wprowadzenie takich zmian, które ograniczą deficyt w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Ministerstwo Finansów już od dawna łakomie patrzy na składki zgromadzone w OFE. Pierwszą, i udaną próbą, był podział składki trafiającej do otwartych funduszy. Ale okazało się, że takie rozwiązanie jest niewystarczające. I dlatego propozycje idą dalej.
Raport zatytułowany „Bezpieczeństwo dzięki zrównoważeniu” ma sugerować, że dopiero po 14 latach funkcjonowania reformy emerytalnej znaleziony zostanie złoty środek na zapewnienie wysokich emerytur. Nic bardziej mylnego. Już teraz mimochodem specjaliści mówią o konieczności podniesienia składek na emerytury. A dzisiejsze propozycje to tylko próba sztukowania za krótkiej – jak się okazuje – kołdry FUS.