Kryzys związany z koronawirusem stawia pod znakiem zapytania przyszłość wielu rządowych programów, które miały zapewnić poprawę jakości powietrza. Czy gminy i przedsiębiorcy są gotowi kontynuować prośrodowiskową politykę w czasie gospodarczej niepewności? O tym, co czeka program wsparcia „Czyste Powietrze” i co zrobić, by nie wyhamować z inwestycjami, rozmawiali uczestnicy debaty DGP. Debatę prowadził i opracował Jakub Pawłowski
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Czy ambitne plany modernizacji trzech milionów polskich domów będą musiały poczekać, aż uporamy się ze skutkami nadchodzącej recesji? Pojawiają się głosy, że walka ze smogiem powinna zejść teraz na dalszy plan, bo priorytetem musi być odbudowa gospodarki.
Inwestycje w OZE wynikają z prostego rachunku ekonomicznego. Stopa zwrotu to kilkanaście procent rocznie
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Piotr Woźny: Na szczęście udało się nam zakończyć prace programowe nad zmianami w „Czystym Powietrzu”, jeszcze zanim przełączyliśmy się w tryb koronawirusa. Liczymy, że będziemy gotowić uruchomić nabór na nowych zasadach, jak tylko sytuacja się ustabilizuje. Dalej trwają też prace nad zmianami legislacyjnymi, by zintegrować ze sobą dwa programy: „Smog Stop” i „Czyste Powietrze”, oraz uruchomić drugi filar wsparcia dla osób mniej zamożnych.
Jestem pewien, że wszystkie planowane inwestycje w poprawę efektywności energetycznej domów jednorodzinnych, wymianę przestarzałych źródeł ciepła i instalowanie odnawialnych źródeł energii, niezależnie jak długo potrwa kryzys i jak dotkliwe mogą być skutki recesji, dalej są niezwykle potrzebne. Po pierwsze, wszystkie te inicjatywy bardzo szybko przekładają się na konkretne oszczędności. Mieszkańcy, którzy mają zainstalowane na swoich dachach panele fotowoltaiczne, czyli de facto własne elektrownie słoneczne, na pewno docenią to, że nie muszą płacić rachunków za prąd. A mamy dziś w Polsce ponad 150 tys. takich domów. I ta liczba ciągle wzrasta. Dziennie w polskich domach instalowanych jest ponad 500 mikroinstalacji. Nie jest też przypadkiem, że dziś 25 proc. nowych budynków jednorodzinnych jest budowanych z pompą ciepła i z panelami fotowoltaicznymi.
Tu dochodzimy do drugiej kwestii. Pamiętajmy, że inwestycje w OZE zazwyczaj nie są ekologicznym manifestem mieszkańców, tylko wynikają z prostego rachunku ekonomicznego. Stopa zwrotu takich inwestycji to kilkanaście procent rocznie. I co jeszcze ważne w czasie kryzysu: dalszy rozwój OZE i walka ze smogiem to szansa dla małych i średnich polskich firm. Przecież ktoś będzie musiał instalować i serwisować panele fotowoltaiczne, ocieplać budynki, wykonywać audyty energetyczne. To nie są zadania dla wielkich zagranicznych firm, tylko dla lokalnych podmiotów, dla małych i średnich polskich firm.
Działania na rzecz poprawy jakości powietrza mogą stać się kołem zamachowym odbudowy gospodarki po pandemii
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Adam Guibourgé-Czetwertyński: Zgadzam się, odbudowa gospodarcza i zrównoważony wzrost dla środowiska nie wykluczają się. Wszelkie działania na rzecz poprawy jakości powietrza mogą stać się kołem zamachowym odbudowy polskiej gospodarki po pandemii. Oczywiście, priorytetem powinni zawsze być ludzie. Jakość powietrza jest ważna, ale musimy też zapewnić miejsca pracy i dochody. Te cele idą ze sobą w parze. Możemy zapewnić wzrost gospodarczy w sposób zrównoważony, inwestując w sektory, które mają też korzystny wpływ na środowisko. Dużą rolę odegra tu UE, która wyznacza i kształtuje te strategiczne kierunki rozwoju. Niezależnie od tego, jakie zapadną decyzje na poziomie europejskim, sektor energetyczny i ciepłowniczy w Polsce wymaga modernizacji i nowych inwestycji. Widzimy duży potencjał, by inwestycje w energetykę, również tę rozproszoną, której rozwój jest kluczowy dla walki o czyste powietrze, pomogły rozruszać gospodarkę.
Problemy odsunięte na bok dalej będą aktualne, gdy pandemia się skończy
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Agata Śmieja: Dziś, w sytuacji trudnej dla wszystkich, kiedy problemy związane z epidemią przysłaniają wszystkie inne sprawy, trudno prowadzić skuteczną kampanię edukacyjną o smogu lub wymagać od samorządów, by z walki ze smogiem uczyniły swój priorytet. Ale problemy odsunięte na bok dalej będą aktualne, gdy pandemia się skończy. Widzę obecnie dwa największe wyzwania. Pierwszym jest przekonywanie, że na wymianie źródeł ciepła, ociepleniu budynku lub zainstalowaniu paneli fotowoltaicznych można zyskać. Ten komunikat nie trafia natomiast do wielu osób. Do tych ludzi trzeba trafić, gdy problemy z koronawirusem przycichną.
Wola, by kontynuować dotychczasową politykę, to jedno. Jak widzą to pozostali uczestnicy rynku? Jak obecna sytuacja rzutuje na sytuację w firmach i samorządach, które są mocno zaangażowane w walkę ze smogiem?
Mam to szczęście, że pochodzę z gminy, która już 20 lat temu podjęła decyzję, by rozpędzić smog
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Marek Łucyk: Pamietajmy, że to samorządy będą musiały udźwignąć ciężar kryzysu, który czeka nas wszystkich. W obecnej sytuacji staramy się działać najlepiej, jak tylko jest to możliwe. Mam to szczęście, że pochodzę z gminy, która już 20 lat temu podjęła decyzję, by rozpędzić smog. Staramy się nie zwalniać tempa. Niedawno ogłosiliśmy program „Klimatyczne Centrum”, który ma ograniczyć ruch samochodów w ścisłym centrum miasta.
Do 2023 r. planujemy zlikwidować wszystkie piece na paliwa stałe w budynkach komunalnych . Będzie to w sumie ponad 500 mieszkań, z których w najbliższych latach znikną tzw. kopciuchy. Nasze działania procentują, bo dziś możemy się pochwalić tytułem miasta z najniższym stężeniem pyłów w całym kraju. Epidemia jest oczywiście wyzwaniem dla nas wszystkich i priorytetem dla władz lokalnych. Samorządy muszą dziś zewrzeć szyki, by opanować kryzys. Na szczęście wiele spraw można załatwić przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii, więc nie ma paraliżu, a jedynie spowolnienie. W samym urzędzie na miejscu pracuje ok. 30 proc. pracowników, reszta zdalnie. Oczywiście przekłada się to na efektywność wsparcia i pomocy dla mieszkańców w sprawach ciepła i energetyki, której możemy udzielić. Przed wybuchem epidemii dużo więcej osób, które deklarowały zainteresowanie uzyskaniem dofinansowania na inwestycje w OZE, przychodziło bezpośrednio do nas. Pomagaliśmy im przy wypełnianiu wniosków. Dziś musimy to robić to zdalnie.
Prace, nawet w zwolnionym tempie, muszą być realizowane, a nie wstrzymywane. Jest to konieczne, żeby nie doprowadzić do zapaści gospodarki
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Janusz Starościk: Jestem realistą. Spowolnienia nie da się uniknąć. Teraz trwa walka o to, aby było ono jak najmniejsze, a jego skutki w miarę szybko do odrobienia. Prawie wszystkie naprawy dokonywane są przez firmy z sektora MSP. Według ostatnich analiz, 20 proc. z nich planuje zawiesić działalność, a kolejne 60 proc. chce wprowadzić ograniczenia w działaniach. Z drugiej strony, mamy ambitne cele walki ze smogiem, konieczność termomodernizacji i wymiany starych źródeł ciepła na nowe. Dlatego uważam, że prace, nawet w zwolnionym tempie, muszą być realizowane, a nie wstrzymywane. Jest to konieczne, żeby nie doprowadzić do zapaści gospodarki, co mogłoby mieć katastrofalne skutki dla bezpieczeństwa ekonomicznego państwa.
Może to czas, by jeszcze mocniej wspierać polskich przedsiębiorców zajmujących się fotowoltaiką, która dziś w 75 proc. produkowana jest w Chinach
Jurand Saternus: Sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest niepokojąca dla branży. Nie wiemy, kiedy ten kryzys się zakończy, co paraliżuje zarówno możliwość działania tu i teraz, bo niestety nie wszystko da się załatwić na telepracy, jak i stawia pod znakiem zapytania przyszłe projekty. Nawet jeżeli opanujemy pandemię w najbliższych tygodniach, nie oznacza to jeszcze, że gospodarka szybko wróci do normy. Być może będziemy musieli – bardziej niż kiedykolwiek liczyć na polskie firmy, bo zagraniczne rynki się zamkną. Może to czas, by jeszcze mocniej wspierać polskich przedsiębiorców zajmujących się fotowoltaiką, która dziś w 75 proc. produkowana jest w Chinach. Trudno powiedzieć, czy Europa nie powinna dziś na nowo zdefiniować swoich celów i położyć nacisk na ratowanie unijnej gospodarki. Obawiam się, że gdyby konieczne było wdrażanie nowego Planu Marshalla dla Europy, to sprawy środowiska będą musiały zejść na dalszy plan. Mam nadzieję, że tak nie będzie. Byłoby to zaprzepaszczeniem ogromnej pracy, która przez gminy, rządzących, organizacje pozarządowe i firmy takie jak Airly została wykonana przez ostatnie lata, edukując Polaków i rozbudowując sieć czujników, dzięki czemu nie tylko wszyscy wiemy już o szkodliwości smogu, ale mamy też wiarygodne dane o zanieczyszczeniach powietrza na wyciągnięcie ręki.
Walka ze smogiem to nie tylko ocieplanie budynków i instalowanie paneli fotowoltaicznych, ale również niwelowanie ubóstwa energetycznego, z którym zmaga się kilkanaście procent społeczeństwa. Co należy zrobić, by dotrzeć do tej grupy i jaka pomoc jest potrzebna? Jaką rolę powinny odegrać tu samorządy?
JS:W grupie osób ubogich energetycznie należy obok kosztów inwestycyjnych szczególnie uwzględnić późniejsze koszty eksploatacyjne. Chodzi o to, aby nie uszczęśliwić użytkowników o mniejszych dochodach sposobem ogrzewania, na eksploatację którego nie będzie ich później stać. Uważam też, że nie można promować konkretnego źródła OZE tylko dlatego, że w danej chwili jest na nie dofinansowanie lub silny lobbying. Wybór powinien być oparty na takich kryteriach jak: lokalna dostępność zasobu OZE, relacja kosztów inwestycji i eksploatacji, stopień, w jakim zapewnia ono niezależność i bezpieczeństwo energetyczne, możliwość magazynowania energii oraz oczywiście wysokość emisji. Absolutnie konieczne i priorytetowe jest stworzenie ustawy o cieple z OZE, aby firmy ciepłownicze, samorządy lokalne, użytkownicy końcowi i administracja centralna widziały, w którym kierunku powinna zmierzać transformacja zaopatrzenia w ciepło.
AŚ:Wydaje się, że w większych aglomeracjach lub miejscowościach sąsiadujących z dużymi miastami, świadomość problemu jest większa, a to się przekłada na konkretne działania. Spotykaliśmy się jednak z roszczeniową postawą części mieszkańców, którzy choć mieszkają w skrajnie niekomfortowych warunkach, nie chcą żadnych zmian lub domagają się, by inni wzięli na siebie cały ciężar finansowy i organizacyjny. Pytanie też, czy każdy dom warto modernizować. Tu dużą rolę powinny odegrać MOPS-y lub ekodoradcy, którzy dokładnie zidentyfikowaliby, kto najbardziej potrzebuje wsparcia, i dokonali wstępnej selekcji.
JS:Zgadzam się. Uważam, że w każdej gminie powinien być ekodoradca, czyli osoba, która miałaby za zadanie identyfikować źródła niskiej emisji, prowadzić ich ewidencję i nadzorować wymianę kotłów wraz z pracami termomodernizacyjnymi. Wiem, że w mojej podkrakowskiej gminie w Wielkiej Wsi niebawem pojawi się ekodoradca i jest to jak najbardziej właściwy kierunek. Niestety, ale nie we wszystkich samorządach jest zrozumienie do tego, aby powstawały takie stanowiska.
PW: Ubóstwo energetyczne ma w Polce wiele twarzy i nie ma jednego sposobu, by ten problem rozwiązać. Spotykamy samorządy, które apelują o możliwość, by pieniądze przeznaczone na termomodernizację mogły być wykorzystane nie na ocieplenie starych budynków, a ich wyburzenie i postawienie nowych. Tu nie ma łatwych rozwiązań. Doświadczenie pokazuje jednak, że jeżeli samorząd podchodzi do sprawy poważnie i korzysta z pomocy profesjonalistów, np. zatrudni ekodoradców, to przekłada się to wyraźnie na wyniki. Zakończyliśmy właśnie pilotaż współpracy z gminami Zabierzów i Wilkowice, gdzie zaangażowano do pracy przy wypełnianiu wniosków ekodoradców sfinansowanych przez NFOŚiGW. Efekt? W ciągu dwóch miesięcy złożono do wojewódzkich funduszy 262 wnioski w programie „Czyste Powietrze”. Dla porównania powiem, że w ciągu ostatnich 15 miesięcy z tych gmin spłynęło ich jedynie 184. Liczby mówią same za siebie.