Brak nowych zobowiązań i deklaracji poza już ustanowionymi mechanizmami i uzgodnionymi decyzjami – to jeden z głównych punktów projektu konkluzji przedstawionego do konsultacji w niedzielę, na półmetku szczytu klimatycznego COP30, przez jego brazylijską prezydencję. Kluczem do sukcesu globalnego formatu polityki klimatycznej w obecnych realiach ma być skupienie się na wdrażaniu już uzgodnionych celów. Czy jednak ostateczne decyzje konferencji w Belém faktycznie ograniczą lukę pomiędzy istniejącymi zobowiązaniami a rzeczywistością? O tym zdecydują wyniki rozpoczętego w tym tygodniu politycznego etapu negocjacji pomiędzy delegacjami 193 krajów zgromadzonych w Brazylii.
Czasy klimatycznej smuty
W kwestii szans na wypełnienie celów klimatycznych, do których świat zobowiązał się 10 lat temu na szczycie w Paryżu (wyhamowania wzrostu temperatur do końca bieżącego stulecia „wyraźnie poniżej” progu 2 st. C lub optymalnie na poziomie 1,5 st. C względem lat 1850–1900, reprezentujących klimatyczne status quo przed uprzemysłowieniem globalnej gospodarki), nastroje są coraz bardziej minorowe. Według najnowszych szacunków ośrodka Climate Action Tracker do roku 2023 świat ocieplił się już o 1,3 st. C, i z punktu widzenia obecnych polityk jest na ścieżce do podwojenia tego wyniku w perspektywie 2100 r.
Kierunek ten będzie tym trudniejszy do odwrócenia, że – co potwierdziła przed miesiącem Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) – mimo wysiłków zmierzających do dekarbonizacji gospodarek nadal rośnie stężenie gazów cieplarnianych w atmosferze, co stanowi kluczowy czynnik stojący za wzrostem temperatur. Koncentracja dwutlenku węgla w gazowej powłoce Ziemi (a raz uwolniony utrzymuje się tam przez setki lat) jest obecnie o ponad połowę wyższa niż przed kulminacyjną fazą industrializacji, z czego za największą część przyrostu odpowiada okres po 1990 r.
Na konferencji stron konwencji klimatycznej dorobku związanego z Paryskim Porozumieniem Klimatycznym bronili jednak m.in. administratorzy tego procesu z ONZ. Szef sekretariatu klimatycznego Organizacji, Simon Stiell, akcentował w poniedziałek, że bez międzynarodowej umowy globalne emisje gazów cieplarnianych byłyby w dalszym ciągu na trajektorii wznoszącej i w perspektywie 2035 r. trzeba byłoby się liczyć z ich wzrostem o 48 proc. w porównaniu z rokiem 2019. Realizacja formalnych deklaracji złożonych w ramach procesu paryskiego – swoje plany przedstawiło dotąd 113 państw odpowiedzialnych za ok. 70 proc. globalnych emisji – daje szanse na odwrócenie tego trendu. W ciągu najbliższej dekady, jak wyliczono w ONZ, powinna ona przynieść redukcję emisji o 12 proc.
Minimalizm jako recepta na kryzys woli politycznej?
Międzynarodowego formatu współpracy w dziedzinie klimatu broni także Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska i w najbliższych dniach kluczowa osoba w polskiej delegacji w Belém. – Globalne negocjacje klimatyczne pokazują, że świat wciąż potrafi siedzieć przy jednym stole. Multilateralizm nadal działa – oprócz USA nikt nie wycofał się z Porozumienia Paryskiego. Co więcej, choć skromne, to jednak Porozumienie to przynosi efekty i odzwierciedlają to twarde dane – mówi DGP. Jak dodaje, COP jest też ważny jako „moment weryfikacji, gdzie jesteśmy jako społeczność międzynarodowa, i kto dowozi swoje zobowiązania”. – Z polskiej perspektywy kluczowe jest rozliczanie największych emitentów z przejrzystości ich realnych działań oraz obrona europejskiego wysiłku i naszych narzędzi klimatycznych. Musimy robić wszystko, żeby zapewnić, że największe państwa wkładają odpowiedni wysiłek w ten proces – podkreśla Bolesta.
Perspektywy wyjścia poza tak opisany "program minimum" dla szczytu są wątłe. – Zarys konkluzji proponowany przez Brazylijczyków oznacza brak nowych zobowiązań w obu kluczowych obszarach negocjacji - tym związanym z redukcją emisji i odchodzeniem od paliw kopalnych, oraz w finansowaniu polityki klimatycznej w krajach rozwijających się. W zamian proponuje się koncentrację na implementacji już uzgodnionych decyzji. Rzecz w tym, że o przejściu do fazy wdrożeniowej mówi się od lat i jest to dość ogólne zaklęcie. Jego sens poznamy dopiero z decyzji szczytu – ocenia Marcin Kowalczyk z WWF Polska, wieloletni uczestnik i obserwator negocjacji klimatycznych. Zaznacza, że na ich ostateczny kształt będzie trzeba poczekać do ostatnich godzin COP30.
Na półmetku negocjacji nie widać tymczasem nawet zarysu porozumienia politycznego w obu kluczowych kwestiach. Ze wstępnego szkicu konkluzji nie wynika ani sposób, w jaki konferencja może odnieść się do luki pomiędzy zobowiązaniami zapisanymi w krajowych planach a celami z Paryża, ani jak osiągnąć skok jakościowy w kwestii finansowania polityki klimatycznej w krajach rozwijających się, które w ciągu najbliższych 10 lat powinno urosnąć co najmniej trzykrotnie, a w optymalnym scenariuszu aż 13-krotnie – do 1,3 bln dol. rocznie.
Finansowy klucz do dyplomacji klimatycznej
W obliczu słabnięcia woli politycznej na rzecz śrubowania zobowiązań w krajach tradycyjnie aspirujących do roli liderów ochrony klimatu to właśnie pieniądze stają się głównym spoiwem międzynarodowego formatu klimatycznego. Według wstępnych zapisów zaproponowanych przez prezydencję rozwiązanie tego wyzwania miałoby zostać przygotowane w toku trzyletnich prac powołanej w Belém grupy roboczej, ale nasi rozmówcy z kręgu doświadczonych uczestników i obserwatorów uważają, że trzy lata to termin zbyt ambitny, by miał szanse na przyjęcie.
Do rangi jednego z najważniejszych osiągnięć urasta w tym kontekście to, że po trzech latach od decyzji o jego utworzeniu rzeczywiste funkcjonowanie ma szanse rozpocząć wreszcie fundusz finansujący odszkodowania za straty i zniszczenia związane ze zmianą klimatu. Pierwszy nabór wniosków, który potrwa pół roku, może sfinansować projekty o łącznej wartości ćwierć miliarda dolarów. Maksymalna możliwa do uzyskania kwota wsparcia przez pojedynczego wnioskodawcę to 20 mln dol. Planuje się, że wypłacanie środków ruszy w połowie 2026 r.
Większość możliwych do osiągnięcia postępów polegać będzie na udzieleniu przez konferencję mandatu do prac zespołów roboczych. Drugą alternatywą są działania na bazie "koalicji chętnych". Ta właśnie formuła przyjęto do jednego z najważniejszych od wielu lat tematów negocjacji jest też współpraca i koordynacja systemów uprawnień do emisji CO2. Do ogłoszonej w Brazylii nowej inicjatywy w tej sprawie przystąpiło 18 członków z udziałem m.in. dwóch największych rynków CO2, Unii Europejskiej i Chin.
Przedmiotem dyskusji na szczycie jest też postulat stworzenia mapy drogowej pożegnania z paliwami kopalnymi – to jedna z opcji rozwiązania problemu luki ziejącej pomiędzy realnymi emisjami a celami paryskimi uwzględniona w projekcie konkluzji. – W pewnym momencie ta propozycja musiała się pojawić, bo po prostu jest to jedyne rozwiązanie, które daje możliwość rozwiązania problemu u jego źródła – tłumaczyła szefowa brazylijskiego resortu środowiska Marina Silva. Jedyna możliwa na dziś formuła, oparta na zasadzie pełnej dobrowolności, pozostaje i tak trudna do uzgodnienia w dobie kryzysu klimatycznych ambicji. Pierwsza próba „wrzucenia” tego postulatu do rozmów może jednak okazać się istotna, jako pierwsza jaskółka przyszłego podjęcia prac nad dokumentem – jeśli nie na bieżącej konferencji, to na jednej z kolejnych. ©℗