Żądanie ponownej weryfikacji pracy jest uzasadnione. Co piąty wniosek w tej sprawie kończy się wystawieniem korzystniejszej oceny dla maturzysty.
Tegoroczna batalia maturalna dobiegła końca. Jeszcze w ubiegłym tygodniu absolwenci liceów i techników poprawiali egzaminy. Teraz już tylko czekają na wyniki, które poznają 12 września.
Do tych już znanych jest wiele wątpliwości. Niezadowoleni żądają wglądu do prac i składają wnioski o ponowną weryfikację odpowiedzi.
Ograniczone zaufanie
Z danych zebranych przez DGP wynika, że w niektórych okręgowych komisjach egzaminacyjnych (OKE) już teraz liczba wniosków o wgląd do prac maturalnych jest większa niż za cały ubiegły rok. Tak jest na przykład w OKE w Krakowie, do której wpłynęło prawie 3,8 tys. podań w tej sprawie. Za 2015 r. było ich 3,1 tys. Podobnie w Warszawie. Maturzyści do tej pory wnieśli 2,3 tys. wniosków, a w roku ubiegłym tylko 1,9 tys. Z kolei w Łodzi wpłynęło ich ok. 1,8 tys., w ubiegłym roku było ok. 1,5 tys. Także OKE w Łomży odnotowała wzrost – w tym roku swoje prace chciało zobaczyć 898 osób, w 2015 r. – 805. Mniej podań było za to we Wrocławiu – 1,2 tys. w 2015 r., 994 w 2016 r.
Jeszcze bardziej ograniczone zaufanie do OKE widać, gdy porówna się kilka ostatnich lat. Tylko w przypadku niektórych komisji liczba maturzystów sprawdzających, czy nauczyciel pomylił się, sprawdzając egzaminy, wzrosła nawet o jedną trzecią – np. Łódź.
Zdjęcie nie wystarcza
Jak przebiega wgląd do arkuszy? – Maturzyści, podobnie jak w latach poprzednich, oglądają pracę, porównują swoje odpowiedzi z zasadami oceniania, sporządzają notatki, niektórzy fotografują – wyjaśnia Anna Frenkiel, dyrektor OKE w Warszawie.
– Absolwentom zależy na rozmowie i otrzymaniu wyjaśnień dotyczących udzielonych odpowiedzi. Nie obserwujemy zjawiska „przyjedź – sfotografuj – wyjedź” – dodaje Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
W tym roku nowością jest właśnie to, że można zrobić zdjęcie arkusza. Uczeń nie musi przepisywać pracy, do której ma wątpliwości. – Możliwość fotografowania ułatwia zdającym przedstawienie w pismach kierowanych do okręgowych komisji swoich wątpliwości co do oceny konkretnych zadań egzaminacyjnych – stwierdza Dorota Hrapkowicz, asystentka dyrektora OKE w Krakowie.
Maturzyści kwestionują swoje prace / Dziennik Gazeta Prawna
Potwierdzają to także dane z innych OKE. W przypadku Łodzi aż 415 osób wnioskowało w tym roku o weryfikację uzyskanego wyniku po wglądzie do pracy (w 2015 r. – 411, w 2014 r. było ich tylko 189). Z kolei w Warszawie na razie domagają się jej 164 osoby (w 2015 r. – 136).
To, że wnioski maturzystów są uzasadnione, potwierdzają informacje z Krakowa. Do tej pory wglądu dokonano w przypadku 3,1 tys. arkuszy, po czym OKE zdecydowała się na zmianę wyniku ponad 600 z nich.
– Te dane świadczą o słabości wykorzystywanych narzędzi i to się mści. Zawodzi system, który jest niedopracowany. Maturzyści nie mają do niego zaufania, stąd większa liczba wniosków o wgląd – twierdzi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Jeżeli zadanie daje możliwość różnej interpretacji, wątpliwości mogą się pojawić.
Zaznacza, że nauczyciele, którzy ponownie weryfikują pracę, zazwyczaj oceniają ją na korzyść uczniów. – Taką zasadą kierują się od lat – dodaje.
W jego ocenie niedoskonałości systemu oceniania prac maturalnych to efekt jego niedofinansowania. – Komisje egzaminacyjne są przepracowane. Trzeba jednak zauważyć, że zmiany idą w dobrym kierunku. Od niedawna, bodajże drugi rok z rzędu, otrzymujemy pytanie z komisji, co warto byłoby zmienić w egzaminowaniu uczniów, czy pojawiają się jakieś problemy – uważa Marek Pleśniar.
Kosztowny arbitraż
W przyszłym roku maturzyści będą mogli się domagać sprawdzenia pracy przez Kolegium Arbitrażu Egzaminacyjnego. To nowy, niezależny organ, który ma weryfikować prace zakwestionowane przez uczniów. W kolegium będzie mogło pracować nie mniej niż 100 i nie więcej niż 500 osób (limitem są środki budżetowe). Na działanie KAE budżet zamierza przeznaczyć maksymalnie 3,5 mln zł. Z tego 3 mln zł na wynagrodzenia. Za jedno zadanie zakwestionowane przez maturzystę i sprawdzone przez arbitra, otrzyma on od 75 zł albo 125 zł (w zależności od stopnia złożoności zadania). Arbitrzy dodatkowo będą otrzymywali zwrot kosztów podróży i zakwaterowania. Jeżeli liczba zadań kwestionowanych przez maturzystów przekroczy tę, na którą rząd przeznaczył środki, może się pojawić problem.
– Szczególnych obaw nie mam, ale też wróżem nie jestem. Będziemy obserwować, jak sytuacja się rozwija, i na podstawie przyszłego roku modyfikować to rozwiązanie – mówi Marcin Smolik. – Wszystko zależy od liczby składanych wniosków o wgląd. Większe komplikacje mogą się pojawić w przypadku tych przedmiotów, których wyniki maturzyści najczęściej kwestionują – mówi.
Jeżeli dane Ministerstwa Edukacji Narodowej okazałyby się niedoszacowane, mógłby pojawić się zator. Szczególnie że odwołania maturzysty mają być rozpatrywane w krótkich terminach, tak aby nie opóźniać ich udziału w rekrutacji na studia.