Lista problemów związanych z dostępem najmłodszych do cyberprzestrzeni jest tak długa, że w czerwcu przepytaliśmy polityków różnych opcji o to, jak należałoby się o nich zatroszczyć. Pomysłów było kilka: ogólnopolska kampania informacyjna, edukacja medialna, współpraca resortów cyfryzacji i edukacji. Kiedy jednak przyszedł czas na wyborcze konkrety, żaden z nich nie znalazł się w programach wyborczych partii.

Co trzeci uczeń w Polsce ma FOMO. To lęk przed tym, że coś nas ominie, kiedy odłączymy się od mediów społecznościowych. Jeden na czterech może i chciałby odkleić się od społecznościówek, ale ma z tym trudności. Co piąty wyznaje, że jest przemęczony przesiadywaniem przed ekranem – to badania wykonane na zlecenie rzecznika praw dziecka. Niepokojących statystyk jest więcej – dzieci przyznają, że są w sieci obrażane, narażane na drwiny, część spotkała już kradzież tożsamości albo nawet pieniędzy. Najmłodsi przyznają, że regularnie obchodzą regulaminy platform, które zabraniają posiadać konto poniżej 13. roku życia (8 na 10 uczniów mówi, że założyło je wcześniej), że oglądają pornografię (18 proc. w wieku 11–17 lat) i że wydają pieniądze na hazard w grach komputerowych (ukryty pod postacią skrzynek z przedmiotem niespodzianką).

Lista problemów związanych z dostępem najmłodszych do cyberprzestrzeni jest tak długa, że w czerwcu przepytaliśmy polityków różnych opcji o to, jak należałoby się o nich zatroszczyć. Pomysłów było kilka: ogólnopolska kampania informacyjna, edukacja medialna, współpraca resortów cyfryzacji i edukacji. Kiedy jednak przyszedł czas na wyborcze konkrety, żaden z nich nie znalazł się w programach wyborczych partii. Cicho sza.

Zacznijmy od Platformy Obywatelskiej, bo jej program ocenić jest najłatwiej. Jeśli chodzi o cyfryzację znalazł się tam tylko jeden konkret – zapisy do specjalistów opłacanych przez NFZ sprawne tak samo jak do prywatnej ochrony zdrowia. Innego tematu nie ma. A szkoda, partyjni koledzy mogli zapytać o zdanie Joannę Fabisiak, która dwa miesiące temu na łamach DGP przekonywała, że odpowiedzią na cyfrowe wyzwania są działania w realu – między innymi inwestycja w harcerstwo czy inne organizacje pozarządowe przywracające dzieciom kontakty społeczne i – szerzej rzecz ujmując – sens życia. Jego brak to jedna z bolączek polskiej młodzieży, które ujawniły dodatkowe pytania w międzynarodowym badaniu umiejętności uczniów PISA.

Lewica w czasie Forum Ekonomicznego w Karpaczu przedstawiła za to cały program „Cyfrowe państwo”, czyli program dla Polski do 2030 r. Znalazło się tam miejsce i dla zmian w strukturze rządu, i uporządkowania zasobów cyfrowych, i dla planów stworzenia polskiego superkomputera. Widać, że jego autorzy znają się na rzeczy i chwytają nawet trudnych do przekazania wyborcy – choć ważnych strategicznie – tematów, takich jak wyprzedzanie i sprawne wdrażanie unijnych regulacji. Jeśli chodzi o uczniów, wspomina się o nich tylko w kontekście cyberbezpieczeństwa w szkole. Lewica zapowiada, że będzie rozwijać umiejętności cyfrowe dzieci i do programów nauczania od szkół podstawowych trafią: „rozpoznawanie zagrożenia, bezpieczne logowanie, ochrona tożsamości, phishing, spam”. To odpowiedź oczywiście dobra, tyle że – w kontekście przytoczonych problemów – niewystarczająca.

W programie Prawa i Sprawiedliwości, który – przyznajmy – ma rozbudowany komponent cyfrowy, także nie znalazło się wiele miejsca dla dzieci. W dziale poświęconym edukacji jego autorzy zauważają co prawda, że „we współczesnym świecie na dzieci czai się wiele zagrożeń”, a nagły rozwój technologii i „niekontrolowany napływ treści cyfrowych” to jedno z nich, ale nie ma na te wyzwania odpowiedzi. PiS obiecuje za to, że będzie „podejmowało działania na rzecz uszczelnienia obecnych przepisów dotyczących alkoholu i wyrobów tytoniowych w celu ochrony młodzieży”.

W części poświęconej stricte cyfryzacji są natomiast obietnice lekcji kodowania dla najmłodszych (co jednak jest programem nie tyle PiS, ile przedsiębiorcy Mirona Mironiuka – kilka dni temu ogłosił pilotaż projektu „Programowanie = drugi język” i zapowiedział, że w ciągu czterech lat chce dotrzeć do wszystkich nauczycieli informatyki w Polsce, a przez nich – do wszystkich dzieci). Są też wycieczki do Pracowni Aktywnego Korzystania z Technologii (rozumiem, że to coś na kształt nowoczesnych bibliotek).

Co ciekawe, w programie nie znalazła się nawet ochrona dzieci przed pornografią – to rozwiązanie, które PiS już położyło na stole. W Sejmie miała znaleźć się ustawa, która nakładała na operatów obowiązek udostępniania rodzicom aplikacji kontroli rodzicielskiej. PiS wczoraj wycofał ją z Sejmu (więcej na B4).

W żadnym programie nie znalazły się rozwiązania kluczowe dla bezpieczeństwa dzieci: skuteczna weryfikacja wieku w internecie (nie chodzi tylko o pornografię, ale i serwisy społecznościowe), zakaz wprowadzania elementów hazardowych w grach, wdrożenie elementów higieny cyfrowej do podstaw programowych. Wiadomo – najmłodsi nie głosują. Sęk w tym, że kiedyś zaczną. Ale wtedy będą już ukształtowani przez wszystkie te patologie, przed którymi nie próbowaliśmy ich chronić. ©℗

W żadnym programie nie znalazły się rozwiązania kluczowe: skuteczna weryfikacja wieku czy zakaz elementu hazardu w grach. Wiadomo – najmłodsi nie głosują