Choć Prawo i Sprawiedliwość krytykowało książkę wydaną przez MEN, kolejna jej część trafi do szkół.
W szkołach nie tylko „Nasz elementarz” / Dziennik Gazeta Prawna
Kończymy pracę nad pierwszą częścią podręczników do trzeciej klasy. 20 stycznia mają być przekazane do konsultacji społecznych – zapowiada w rozmowie z DGP Maria Lorek. Autorka rządowych książek dla pierwszych klas szkoły podstawowej potwierdza, że zespół zatrudniony przez poprzednią minister wciąż pracuje w resorcie i przygotuje kolejne odcinki podręcznika.
– Obecnie nie są przewidziane zmiany zasad zaopatrzenia uczniów w podręczniki szkolne. Z pozycji zapewnionych przez MEN oraz z tych, które szkoły zakupiły ze środków dotacji celowej, powinny korzystać co najmniej trzy kolejne roczniki uczniów danej klasy. Ewentualne zmiany w tym zakresie będą poprzedzone oceną funkcjonowania obecnych rozwiązań, które są jeszcze w trakcie wdrażania – potwierdza rzeczniczka resortu.
Jeszcze w listopadzie minister Anna Zalewska zapowiadała, że MEN rozważa dwa scenariusze. W pierwszym resort miałby dopłacić do podręczników kupowanych na wolnym rynku, zamiast wydawać własny. Urzędnicy wypłacaliby dotację celową, a dyrektorzy szkół w konsultacji z nauczycielami wybieraliby komplet książek, który się w niej zmieści. W drugim MEN miałoby opracować dodatkowe materiały uzupełniające podręcznik.
Posłom PiS nie podobała się merytoryczna zawartość książki. Profesor Marek Terlecki ostro zapowiadał, że wyprowadzenie podręcznika ze szkół będzie pierwszą decyzją, którą podejmie nowe kierownictwo MEN. Dziś przyznaje, że strategia może być inna: – Nadal uważam, że zmiany są niezbędne, ale to minister musi zdecydować, co zrobi – mówi poseł.
Na razie resort jest pewien, że rządowego podręcznika nie wycofa. Oceni natomiast merytoryczną zawartość – ma się tym zająć powołany w MEN zespół ekspertów. Można się do niego zgłaszać do 22 stycznia. Będzie miał wpływ tylko na ostatnią część książki. Dwie pozostałe, które uczniowie już dostali, pozostaną w obiegu.
Resort utrzyma też zakaz proszenia rodziców o dokupowanie dodatkowych materiałów, których nie zapewnia szkoła. – Zgodnie z przepisami ustawy o systemie oświaty wyposażanie uczniów publicznych szkół podstawowych i publicznych gimnazjów w podręczniki i materiały ćwiczeniowe przeznaczone do obowiązkowych zajęć edukacyjnych z zakresu kształcenia ogólnego jest zadaniem szkoły, która otrzymuje na ten cel dotację celową z budżetu państwa – przypomina Joanna Dębek, rzeczniczka resortu.
Reforma podręcznikowa wprowadzona przez PO zakłada, że do 2017 r. wszyscy uczniowie szkoły podstawowej i gimnazjum będą uczyć się z książek, za które zapłaci rząd. Trzy pierwsze klasy podstawówki dostaną elementarz przygotowany przez MEN. W przypadku kolejnych etapów szkoły dostaną pieniądze i kupią podręczniki na wolnym rynku. Gimnazjum na komplet dla jednego ucznia dostanie 250 zł, a szkoła podstawowa 140 zł. Do tego po 25 zł na głowę na ćwiczenia.
Rządowy podręcznik to flagowy projekt Ministerstwa Edukacji pod rządami Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Przygotowanie książki MEN zapowiedziało w styczniu 2014 r. Komplet podręczników do pierwszej, drugiej i trzeciej klasy miał być gotowy do końca 2015 r. Już w październiku wiadomo było, że z książkami do klasy trzeciej zespół nie zdąży. Poprzednia ekipa zabezpieczyła autorów przed zwolnieniem – w wydanym już po wyborach rozporządzeniu resort pracy przeznaczył na wynagrodzenia dla 22 ekspertów 3 mln zł.
Rodzice i nauczyciele uznają podręcznik za przeciętny. W sondzie, którą przeprowadził wśród nich ZNP (3 tys. osób), dostał on w szkolnej skali trójkę z plusem. Ocenę potwierdzili też kontrolerzy NIK, którzy o zdanie spytali 12 tys. nauczycieli. Jak wynika z zaprezentowanego pod koniec grudnia raportu izby, najbardziej podoba im się podział na zeszyty, kolorystyka i grafika – w tych kategoriach nauczyciele wystawili książce średnie noty powyżej szkolnej czwórki. Dużo niżej oceniono połączenie matematycznych i polonistycznych treści nauczania w jednym podręczniku oraz możliwości doboru ich nauczania do potrzeb edukacyjnych uczniów. W tych kategoriach książkę oceniono ledwie na trójkę.
Badani przez NIK nauczyciele wymieniali także wiele mankamentów „Naszego elementarza”. Wśród nich: złą jakość wykonania i niską trwałość, nieodpowiednie tempo i kolejność wprowadzania liter, głosek, dwuznaków oraz podziału na sylaby, małą ilość treści matematycznych, a także trudne, obszerne teksty do czytania, brak tekstów literackich i wierszy.
Ministerstwo szacuje, że z powodu złej jakości trzeba było wymienić ponad 10 proc. książek. – MEN nie zbiera danych na temat stanu podręczników oddanych uczniom do użytku. Porównując jednak liczbę uczniów w roku szkolnym 2014/2015 i 2015/2016 oraz zamówionych podręczników standardowych do klasy I, szacujemy liczbę podręczników, które trzeba było wymienić, na nie więcej niż 60 tys. egzemplarzy (na 555 895 ogółem dostarczonych do szkół) – wyjaśnia Dębek.