Samorządy nie mają odpowiednich warunków lokalowych, aby po wakacjach pomieścić w placówkach wszystkie maluchy. Dlatego większość wprowadza system dwuzmianowy, który nie podoba się rodzicom.



W tym roku po wakacjach po raz pierwszy wszystkie sześciolatki (poza tymi, które uzyskały odroczenie obowiązku szkolnego) pójdą do pierwszej klasy. Dodatkowo dołączą do nich siedmiolatki, które urodziły się po 30 czerwca 2008 r. i nie musiały w poprzednim roku rozpoczynać nauki. W sumie, jak szacuje MEN, chodzi o ponad 650 tys. uczniów.

Z kolei rodzice czterolatków od września, również po raz pierwszy, mają zagwarantowane miejsca dla swoich pociech w samorządowych przedszkolach.

DGP przeprowadził sondę w gminach i miastach, z której wynika, że zarówno dzieci w przedszkolach, jak i te rozpoczynające naukę w szkole, będą w większości przypadków przychodzić do placówek na dwie zmiany. A to oznacza, że świetlice będą przeżywać prawdziwe oblężenie.

Problemu nie dostrzega Ministerstwo Edukacji Narodowej. Twierdzi, że samorządy we własnym zakresie powinny zadbać o jak najlepsze warunki nauki dla przedszkolaków i pierwszaków.

Pięć godzin przedszkola

Zgodnie z przepisami oświatowymi gmina powinna zapewnić miejsca w przedszkolach trzylatkom, czterolatkom i pięciolatkom. Sytuację miało ułatwić przesunięcie sześciolatków do szkół. Mimo to wciąż są samorządy, jak Nowy Dwór czy Częstochowa, które nie mają miejsc dla wszystkich trzylatków. W niektórych gminach, aby pomieścić wszystkie czterolatki, których przyjęcie jest teraz obowiązkowe, praca przedszkoli zostanie zorganizowana tak, że będzie się ograniczała jedynie do realizowania obowiązkowych pięciu godzin dziennie podstawy programowej. Jak przyznają włodarze, przyczyną są często braki lokalowe. W Inowrocławiu nawet dzieci w wieku trzech lat trafiają do oddziałów przedszkolnych usytuowanych w szkołach (zerówek) – mimo że powinny być tam umieszczane tylko pięciolatki. Podobnie jest w Bydgoszczy. W tym mieście jest też przedszkole, które będzie pracować w systemie dwuzmianowym. W Wyszkowie ostateczna decyzja, czy maluchy będą uczęszczać do przedszkoli w takim systemie, zapadnie pod koniec sierpnia. Takie rozwiązanie i realizację tylko obowiązkowej podstawy programowej zaplanowano również w oddziałach przedszkolnych usytuowanych w szkołach na terenie gminy Lubicz.

– To nie jest zła wola gmin, ale rezultat poważnych problemów lokalowych. Dwuzmianowość nie byłaby potrzebna, gdybyśmy mieli jedno dodatkowe przedszkole z czterema oddziałami. Namawiałem niepubliczne placówki, aby przystąpiły do powszechnej rekrutacji, ale nie były tym zainteresowane – tłumaczy Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.

– Samorządy nie inwestują w tworzenie dodatkowych miejsc w przedszkolach, bo spodziewają się w kolejnych latach niżu demograficznego. Dlatego ograniczają się do minimum wynikającego z prawa oświatowego, czyli pięciu godzin podstawy programowej dziennie.

W gminie Węgorzewo 7 na 21 oddziałów przedszkolnych będzie realizowało tylko podstawę programową. Tam też do oddziałów zlokalizowanych w szkołach trafiają dzieci od trzeciego roku życia. Podobna sytuacja jest w innych miejscowościach.

– Do oddziałów w szkołach podstawowych zostały przyjęte dzieci 5-letnie i te 6-letnie, które otrzymały odroczenie od obowiązku szkolnego. Ale w pięciu szkołach przyjęto też trzylatki i czterolatki – potwierdza Piotr Zieliński z Urzędu Miasta w Szczecinie.

Z naszej sondy wynika, że tylko nieliczni rodzice mają takie szczęście, że ich maluchy nie będą przebywały w szkolnych molochach.

– Od września zadanie rocznego przygotowania do rozpoczęcia nauki w szkole będzie realizowane przez publiczne przedszkola miejskie. W ogóle nie będziemy tworzyć oddziałów przedszkolnych w szkołach podstawowych – zapewnia Joanna Mostowska, dyrektor Zakładu Obsługi Przedszkoli Miejskich w Łowiczu.

Sześciolatki po godzinach

Z naszych ustaleń wynika również, że nie tylko rodzice przedszkolaków muszą się liczyć z kłopotami. Z systemem dwuzmianowym zmierzą się od września dzieci, które rozpoczynają naukę w szkole.

– W roku 2015/2016 w naszych szkołach podstawowych będzie 41 oddziałów klas pierwszych. Tak duża liczba powoduje, że w jednej ze szkół część uczniów będzie miała lekcje w godzinach 12.00 -17.00, a w dwóch – do 15.30 – potwierdza Elwira Antońska, dyrektor wydziału oświaty Urzędu Miasta w Bełchatowie.

System dwuzmianowy czeka też pierwszaków w Świnoujściu, Wrześni, Zgierzu, Nowym Mieście Lubawskim, Sosnowcu, Ostródzie, Łodzi czy Gdańsku. Większość pytanych przez nas gmin przyznaje, że taki system jest jedynym rozwiązaniem przy „podwójnym” roczniku. Zwłaszcza że samorządy mają świadomość, iż po przejściu tej fali, po szkolnych korytarzach znów będzie hulał wiatr.

– Z uwagi na zwiększoną liczbę uczniów klas I i II w niektórych szkołach podstawowych nauka będzie się odbywać na dwie zmiany. Dyrektorzy planują tak zajęcia, aby ich koniec nie przypadał później niż o godz. 16 – wyjaśnia Ewa Przegoń, dyrektor wydziału edukacji Urzędu Miasta we Wrocławiu.

– Uczniowie, którzy mają zajęcia na drugą zmianę, przed rozpoczęciem zajęć mają zapewnioną w szkole opiekę świetlicową – dodaje.

Samorządy przyznają, że świetlice również są przepełnione: trafia tam nawet do 70 proc. wszystkich uczniów. Generalnie jeden nauczyciel nie może się zajmować na świetlicy grupą większą niż 25 osób. To często jednak tylko teoria. W praktyce wygląda to tak, że jest kilku nauczycieli i kilkudziesięciu dzieciaków stłoczonych w jednym pomieszczeniu. – Takie przypadki odnotowywała już wcześniej Najwyższa Izba Kontroli – mówi Tomasz Elbanowski. Informuje, że codziennie do jego fundacji rzecznik praw rodziców wpływa po kilkanaście skarg na plany organizacji nowego roku szkolnego. Przypomina, że niektóre placówki są bardzo kreatywne, np. Stargard Szczeciński w ubiegłym roku wpadł na pomysł, aby sześciolatki rozpoczynały zajęcia już od 6.30.

Marek Olszewski uważa, że winę za taką sytuację ponosi rząd, który wprowadzając obniżkę wieku szkolnego, nie zadbał o dodatkowe pieniądze na nowe miejsca w szkołach i przedszkolach.

– Musi powstać program inwestycyjny, obejmujący samorządy, gdzie nauka odbywa się w systemie zmianowym – postuluje.

DGP zapytał samorządy, czy będą zatrudniać asystentów nauczycieli do pomocy przy pracy z najmłodszymi dziećmi z klas I-III i na świetlicy. Większość odpowiedziała, że nie ma takich planów. Powód? Brak pieniędzy na dodatkowe etaty. Z danych MEN wynika, że obecnie zatrudnionych jest około 500 osób na tym stanowisku. Szkół podstawowych jest 14 tys.