- Problem ZNP jest taki, że myśli tyko o swoich członkach, a nie ma tam miejsca dla ucznia, który w edukacji jest podmiotem nadrzędnym - mówi w rozmowie z DGP Joanna Kluzik-Rostkowska.
- Problem ZNP jest taki, że myśli tyko o swoich członkach, a nie ma tam miejsca dla ucznia, który w edukacji jest podmiotem nadrzędnym - mówi w rozmowie z DGP Joanna Kluzik-Rostkowska.
Co roku branża turystyczna apeluje do MEN o wydłużenie wakacji. Dlaczego pani tak się upiera przy tym, aby tego nie robić, przecież nauczyciele praktycznie już na początku czerwca mają wystawione oceny i nie uczą dzieci...
Różnie z tym bywa. Z jednej strony nauczyciele mówią, że mają za mało czasu na zrealizowanie podstawy programowej i w związku z tym np. trudno jest im wychodzić z dziećmi poza szkołę. Z drugiej strony w wielu szkołach nauka de facto kończy się już w połowie czerwca. Niestety, skrócenie roku szkolnego np. o dwa tygodnie może z automatu skrócić też czas nauki. Będzie pokusa wystawiania ocen z końcem maja. Wydłużenie wakacji nie jest więc rozwiązaniem, które lepiej zorganizuje pracę szkoły w ostatnich tygodniach roku szkolnego.
Wszawica, brak boisk, ciężkie tornistry, a do tego zbyt krótkie przerwy, a także brak miejsc na książki to głównie, zastrzeżenia sanepidu. Czy MEN nie dostrzega tego problemu?
To zawsze konkretna szkoła, o którą nie zadbał konkretny samorząd. I wtedy opinia sanepidu zdecydowanie pomaga w dochodzeniu do standardu. Odwiedziłam w ciągu półtora roku wiele szkól i obraz jest całkiem zadowalający. Szczególnie szafki budzą entuzjazm, „jak z amerykańskich seriali”. Ciężkie tornistry też stają się coraz lżejsze, dzięki „rewolucji podręcznikowej”. Jeden podręcznik do edukacji wczesnoszkolnej, zdecydowanie mniej materiałów dodatkowych do klas starszych. W tym roku odczują to klasy pierwsze, drugie i czwarte szkół podstawowych i pierwsze klasy gimnazjum. Przypominam, dla tych uczniów podręczniki i materiały edukacyjne będą darmowe. Długość przerw? To sprawy organizacyjne, za które odpowiada dyrektor szkoły. W dodatku nauczyciele wczesnoszkolni mogą pracować w wybranym przez siebie rytmie i zachęcam do „zapominania” o tym, że dzwonki wyznaczają jakąkolwiek granicę.
Zaskoczył panią ten raport?
Nie i dlatego już w ubiegłym roku sprawdziliśmy każdą szkołę podstawową. Wówczas okazało się, że jedynie 0,7 proc. miało poważne problemy ze zmieszczeniem się w standardach przyjęcia 6-latków. To oczywiście nie usprawiedliwia ani nas, ani samorządów, bo dobra powinna być każda szkoła.
Niestety, w praktyce tak nie jest, bo np. znam przedszkole w Warszawie, do którego sanepid miał wiele zastrzeżeń, ale wydział edukacji poprosił o odroczenie usunięcia nieprawidłowości aż o dwa lata z uwagi na brak pieniędzy.
Po pierwsze, do wielu nieprawidłowości nie powinno w ogóle dochodzić. Po drugie – jeśli są, samorząd musi je usuwać. Pieniądze na edukację samorząd dostaje nie tylko w postaci subwencji. Ma także do dyspozycji podatki mieszkańców.
Ale samorządy nie mają pieniędzy. Może pani zorganizowałaby dodatkowe środki dla tych placówek, które są w opłakanym stanie?
Nawet gdybym chciała, nie mam takiej możliwości. Podział zadań między ministrem a samorządem jest jasny. I to nie od wczoraj, ale od 16 lat. Nawet jeśli miałabym np. niewielką rezerwę celową na oświatę, z której pieniądze chciałabym wydać na remonty szkół czy przedszkoli, ostateczna decyzja należy do ministra finansów. Minister edukacji jedynie opiniuje wnioski o udzielenie konkretnego wsparcia.
A co z odraczanymi nagminnie sześciolatkami? W przepisach wskazuje się, że takie dzieci kontynuują wychowanie przedszkolne. W praktyce często są wyrzucane z przedszkola do oddziału przedszkolnego w szkole. Na dodatek okazuje się, że ta szkoła nie jest tą z rejonu, bo tam nie ma zerówki. Czy tak ma wyglądać w praktyce podmiotowe traktowanie dzieci?
Nie. Jest wiele gmin, które nie robią problemów z pozostawieniem sześciolatka w przedszkolu. Tym bardziej że w przedszkolach jest coraz więcej miejsca dla maluchów.
Czy ma pani już jakieś wstępne informacje, w jaki sposób samorządy zapewniły miejsca dla wszystkich czterolatków?
Nie mam sygnałów, aby był z tym problem.
GIODO i RPO mają wątpliwość w zakresie monitoringu wizyjnego w szkołach, czy MEN wycofa się z tego przedsięwzięcia w swoim programie Bezpieczna plus.
Decyzja już zapadła. 18 czerwca – po posiedzeniu Komitetu Stałego Rady Ministrów. Wprowadzenie wsparcia finansowego na monitoring szkolny od 2016 r. uzależniliśmy od wprowadzenia zmian legislacyjnych, o które wnioskuje GIODO, czyli ustawy o monitoringu. Do czasu ich wprowadzenia GIODO opracuje instrukcję dla szkół, w których już stosuje się monitoring wizyjny.
Rodzice walczą o dobre szkoły i w zgłoszeniach wpisują często inne miejsce zamieszkania niż zameldowania. Sam znam co najmniej klika takich przypadków. Czy to pani nie bulwersuje?
Trudno im się dziwić, że chcą, aby ich dziecko trafiło do dobrej szkoły. W małych miejscowościach nie ma wyboru, ale w dużych miastach jest, więc rodzice z tego korzystają. To sygnał, który najlepiej powinny odczytać unikane przez rodziców szkoły. Muszą się bardziej starać, mieć lepsze warunki – równać w górę.
Dlaczego nie znalazła pani czasu na spotkanie się z profesorem Davidem Whitebreadem z Uniwersytetu Cambridge, ekspertem w dziedzinie wczesnej edukacji?
Dostałam zaproszenie z dnia na dzień. Było za późno na odwołanie spotkań, które tego dnia miałam zaplanowane. Profesor rzeczywiście – bezskutecznie dotychczas – walczy o późniejszy start szkolny brytyjskich dzieci, które zaczynają edukację w wieku lat 4–5. Paradoksalnie w Wielkiej Brytanii walczą o podwyższenie wieku do tego, do którego my wiek szkolny obniżamy, czyli lat 6. Postulaty profesora trzeba więc widzieć w kontekście brytyjskim, a nie polskim. W dodatku wiele postulatów, nieobecnych w brytyjskiej szkole, profesor znajdzie w polskiej. Jeśli jakąkolwiek odwiedził.
Prezydent elekt chce, aby to rodzice decydowali o posyłaniu sześciolatków do szkoły, a nie prawo. Czy mogą być jakieś konsekwencje tej zmiany?
Jeśli nowy prezydent przeforsuje taką zmianę, przede wszystkim doprowadzi do tego, że kilkanaście tysięcy nauczycieli straci pracę. Nie brakuje rodziców, którzy zgadzają się z obniżeniem wieku szkolnego. Przypomnę, że 1 września 2014 r. naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej rozpoczęło prawie 194 tysiące sześciolatków. W tym ponad 80 proc. dzieci z pierwszego półrocza 2008 r., czyli objętych obowiązkiem szkolnym. Wydłużyliśmy czas, w którym rodzice mogą odroczyć swoje dziecko. Mają na to czas do końca roku kalendarzowego. Mają wybór i prawo decyzji. Reforma ruszyła, moim zdaniem nie ma sensu jest zawracać.
Andrzej Duda obiecał też związkowcom, że nie pozwoli na zmiany w Karcie nauczyciela...
Będzie walczył o utrzymanie ogródków działkowych dla nauczycieli wiejskich? O czymkolwiek będzie decydował, mam nadzieję, że pamięta, iż w centrum edukacji powinien być uczeń. Edukacja to oczywiście nauczyciele, ale są też uczniowie i ich rodzice.
Czy z tych dwóch miliardów zarezerwowanych w budżecie na przyszły rok przypadnie coś na podwyżki dla nauczycieli?
Na wszystkie podwyżki bud- żet ma 2 mld zł, tymczasem sami związkowcy wyliczali, że potrzebowaliby minimum 4 mld zł.
Czy obawia się pani strajków w oświacie z powodu braku podwyżek?
To, co robi obecnie prezes ZNP Sławomir Broniarz jest kalką jego działań z 2007 r. Wtedy również straszył strajkami. Nie jestem tym zdziwiona. Bardzo bym chciała, aby ZNP myślał kategoriami uczniów, a nie tylko swoimi. Chętnie dowiem się, jakie ma pomysły, aby rodzice nie musieli płacić dzieciom za korepetycje. Na żadnym z naszych kilkunastu spotkań, nie usłyszałam takiej propozycji. Problem ZNP jest taki, że myśli tyko o swoich członkach, a nie ma tam miejsca dla ucznia, który w edukacji jest – co już mówiłam – podmiotem nadrzędnym. Szkoła to miejsce nauki ucznia, a nie tylko miejsce pracy nauczyciela.
Kilka dni temu TK orzekł, że przepisy o egzaminowaniu maturzystów są zgodne z konstytucją. Wyników nie można zaskarżyć do sądów administracyjnych. Czy zgadza się pani z tym wyrokiem?
Z wyrokami Trybunału Konstytucyjnego się nie dyskutuje. Przekonuje mnie wyrok i uzasadnienie trybunału. Ocena prac maturalnych przez sąd, a nie przez egzaminatorów, sprowadzałaby się do tego, że decyzję dotyczącą uznania egzaminu dojrzałości podejmowaliby biegli, a nie egzaminatorzy, którzy są do tego przygotowani i obowiązują ich jednolite standardy.
Co jeszcze chce pani zrobić do końca kadencji w oświacie?
Ruszamy z programem „Książki naszych marzeń”, który umożliwi szkołom podstawowym zakup nowości wydawniczych do bibliotek. Zaczynamy prace nad podręcznikiem do trzeciej klasy. Przygotowujemy też III Kongres Edukacyjny, który odbędzie się w Katowicach, w ostatni weekend sierpnia. Już dziś zapraszamy do debaty na portalu naszaedukacja.men.gov.pl.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama