Uczniowie klas I–III podstawówek wciąż mogą korzystać z pobytu w świetlicy i uczestniczyć w lekcjach na terenie szkoły. Wystarczy, że rodzice złożą wniosek, w którym wskażą, że walczą z COVID-19

Od dziś znów niemal wszyscy uczniowie wracają do nauki zdalnej. Jedynie w przedszkolach praca będzie się odbywać w formie stacjonarnej (również w szkolnych zerówkach). Jest także furtka umożliwiająca taką formę nauki uczniom klas I–III, których rodzice są medykami lub w innych profesjach walczą z koronawirusem.
Nie tylko opieka, lecz także nauka
Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, 18 marca 2021 r. podpisał kolejną nowelizację rozporządzenia w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. poz. 502). Od 22 marca do 11 kwietnia 2021 r. ogranicza nim funkcjonowanie klas I–III szkół podstawowych na terenie całego kraju.
Rozporządzenie zawiera jednak furtkę umożliwiającą wysłanie dzieci z tych klas do szkolnych ław, i to według części prawników bez wymaganej zgody dyrektora. To wynik dodanego par. 2d, który przewiduje, że dla dzieci klas wczesnoszkolnych (czyli właśnie I–III), których rodzice są zatrudnieni w podmiotach wykonujących działalność leczniczą lub realizują zadania publiczne związane z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, organizuje się nie tylko opiekę świetlicową, lecz także – to nowość – udział w zdalnych lekcjach na terenie szkoły.
W żadnych przepisach nie ma definicji osób realizujących zadania publiczne związane ze zwalczaniem epidemii. To otwiera furtkę do posłania dzieci do szkół
– Wystarczy, że rodzic złoży dyrektorowi, np. za pośrednictwem dziennika elektronicznego, oświadczenie, że zajmuje się walką z COVID-19 i chce, aby szkoła zaopiekowała się jego dzieckiem i umożliwiła mu udział w zdalnych zajęciach ze swoimi rówieśnikami – tłumaczy Robert Kamionowski, ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office.
– W żadnych przepisach covidowych nie ma definicji osób realizujących zadania publiczne w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19. O ile w przypadku lekarzy, pielęgniarek, służb mundurowych nie ma wątpliwości, że przynajmniej znaczna ich część zajmuje się zwalczaniem pandemii, o tyle w przypadku innych osób do tej grupy zaliczyć możemy niemal wszystkich – sprzedawcę w sklepie oraz sprzątaczkę w przychodni – dodaje Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
Ostrzega, że przy tak skonstruowanym przepisie dyrektorzy będą mieć ogromny kłopot. – Może być tak, że wychowawca klas I–III będzie prowadził lekcje zdalne w klasie, mając jednocześnie maluchy pod opieką stacjonarnie – wskazuje ekspertka.
(Nic nie) zależy od dyrektora
Część prawników ma wątpliwości, czy rzeczywiście tak łatwo będzie można wykorzystywać nowe przepisy. – Dyrektor szkoły może domagać się dodatkowego dokumentu poświadczającego, że opiekun dziecka ma cokolwiek wspólnego z pandemią – mówi Robert Kamionowski. Przyznaje jednak, że większość z nich ograniczy się do zwykłego oświadczenia – przynajmniej dopóki nie będzie miał lawiny takich wniosków.
Ekspert zwraca uwagę, że ten przepis można interpretować szeroko i np. uznać, że jeśli ktoś robi zakupy sąsiadce chorej lub przebywającej na kwarantannie, ma prawo skorzystać z uprawnienia do szkolnej opieki i nauki. – Na pewno takie uprawnienie ma osoba, która pracuje w firmie zajmującej się dezynfekcją np. przystanków autobusowych – podaje przykład Robert Kamionowski.
Dyrektorzy szkół podstawowych już w piątek zbierali deklaracje, kto z rodziców będzie chciał oddać ucznia klasy I–III na cały dzień do szkoły w celu zapewnienia mu nauki i opieki. W niektórych stołecznych szkołach trzeba było się określić do godz. 12.
– Lekarz lub pielęgniarka mogą nagle zostać oddelegowani do pracy w oddziale covidowym, muszą więc mieć możliwość złożenia takiego wniosku w każdej chwili. Dyrektor powinien go za każdym razem rozpatrzyć pozytywnie, bo w rozporządzeniu nie ma zastrzeżenia, że ta prośba może być przez dyrektora nieuwzględniona – uważa Beata Patoleta.
Robert Kamionkowski tłumaczy, że w tej sytuacji ma zastosowanie kodeks postępowania administracyjnego i od negatywnie rozpatrzonego wniosku powinno służyć odwołanie do kuratora. Zastrzega jednak, że przepisy są mało precyzyjne.
Deklaracje i wnioski już spływają
Choć o takim rozwiązaniu nie wie zbyt wielu opiekunów, do szkół już spływają pierwsze deklaracje. – Dla mnie wnioskiem jest już prośba w dzienniku elektronicznym rodzica. Część opiekunów chce wysyłać dzieci do szkoły co drugi dzień, tak jak sami dyżurują – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
Tłumaczy, że jeśli z czasem wniosków będzie więcej, nauczyciele z częścią klasy będą prowadzić naukę zdalną, a pozostałych uczyć stacjonarnie na terenie szkoły. – Nie będzie to łatwe, ale innego wyjścia nie mamy – podkreśla.
Zmęczenie narasta, rodzice protestują
Rodzice, którzy chcą za wszelką cenę, aby ich dzieci wróciły do szkół, zdążyli już napisać do prokuratury zawiadomienie, że premier popełnił przestępstwo. Z uwagi na immunitet zostało ono odrzucone. Planują też pozwy zbiorowe i powództwa cywilne przeciwko urzędnikom i członkom zespołu medycznego, który doradza szefowi rządu. Deklarują, że będą korzystać z nowej możliwości wysyłania uczniów do szkół nawet w tych ograniczonych możliwościach przewidzianych dla klas I–III.
– Tak naprawdę wszyscy walczymy z pandemią i gorąco zachęcam rodziców, aby składali takie oświadczenia do dyrektorów – mówi Adam Mazurek, organizator Ogólnopolskiego Strajku „Dzieci do szkół!”. ©℗
Ma być łatwiej uczyć dzieci w domu
Do Senatu trafiła właśnie nowelizacja prawa oświatowego, która liberalizuje przepisy dotyczące prowadzenia edukacji domowej. Przy składaniu wniosku o ten rodzaj nauki nie będzie już wymagana opinia z publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej. Opiekunowie prawni będą mogli złożyć taki dokument w placówce znajdującej się w dowolnej części kraju (a nie do tej, do której jest zapisane dziecko, czyli w miejscu zamieszkania). Podobne rozwiązania będą miały zastosowanie do rodziców mieszkających za granicą. Przypomnijmy, że w edukacji domowej uczeń pod koniec roku musi zdać egzaminy, które dają mu przepustkę do zaliczenia roku szkolnego. Może też korzystać z różnych form pomocy udzielanych przez wybraną placówkę oświatową.
Przy okazji rząd planuje zwiększenie subwencji oświatowej dla samorządów na uczniów uczących się w domu. Według szacunków resortu edukacji w roku szkolnym 2019/2020 w Polsce w edukacji domowej uczyło się 10 976 uczniów, a w obecnym 15 034 uczniów. ©℗