Samorządy w tym roku będą musiały wydać więcej na urlopy zdrowotne i awanse zawodowe pedagogów. Ale w kolejnym, dzięki zaostrzonym przepisom, liczą na milionowe oszczędności.
Samorządy w tym roku będą musiały wydać więcej na urlopy zdrowotne i awanse zawodowe pedagogów. Ale w kolejnym, dzięki zaostrzonym przepisom, liczą na milionowe oszczędności.
Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast, a także starostowie muszą się w tym roku przygotować na jeszcze większe wydatki niż w poprzednich latach. Na taką sytuację wpływ ma nie tylko reforma oświatowa, lecz także ustawa z 27 października 2017 r. o finansowaniu zadań oświatowych (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 2203). W tej ustawie znowelizowana została karta nauczyciela – wprowadzono wiele ograniczeń dla osób uczących w szkołach i przedszkolach. Nauczyciele postanowili więc wykorzystać ostatnie miesiące obowiązywania dotychczasowych przepisów i skorzystać z przywilejów, zanim stanie się to o wiele trudniejsze.
Urlop zdrowotny
Dyrektorzy szkół potwierdzają, że rośnie liczba wniosków o udzielenie urlopu dla poratowania zdrowia. Ubiegać się o niego mogą nauczyciele, którzy nieprzerwanie przez 7 lat pracowali w szkole lub przedszkolu. W ciągu całej kariery zawodowej mogą łącznie przebywać na takim świadczeniu trzykrotnie. Wynagrodzenie zasadnicze w trakcie trwania urlopu otrzymują od gminy za pośrednictwem dyrektora placówki.
Do tej pory, by dostać urlop, wystarczyło przynieść od lekarza prowadzącego zaświadczenie o potrzebie jego udzielenie. Po złożeniu przez nauczyciela wniosku dyrektor nie miał wyjścia. Od 1 stycznia 2018 r. (a formalnie od 19 stycznia 2018 r., bo dopiero wtedy pojawiło się rozporządzenie w sprawie urlopów zdrowotnych dla nauczycieli) nauczyciel nie może już zaskakiwać dyrektora. Musi go powiadomić i zawnioskować o skierowanie na badania, które przeprowadzi lekarz medycyny pracy. I to on stwierdzi, czy pedagog kwalifikuje się do udzielenia urlopu dla poratowania zdrowia.
Takie rozwiązania od początku nie podobały się związkom zawodowym. Po pierwsze, obawiały się one, że dyrektorzy pod naciskiem samorządów będą wymuszać na nauczycielach, aby ci nie składali wniosków. A po drugie, że lekarz medycyny pracy może już nie być tak przychylny, jak lekarz pierwszego kontaktu.
– Przed końcem ubiegłego roku apelowaliśmy do nauczycieli, aby przynajmniej napisali do dyrektora szkoły podanie o urlop zdrowotny. Dzięki temu formalnie rozpoczyna się procedura na dotychczasowych zasadach, a nie na tych zaostrzonych – mówi Ryszard Proksa, przewodniczący sekcji krajowej oświaty NSZZ „Solidarność”. – Z naszych informacji wynika, że wiele osób skorzystało z tego uprawnienia – dodaje.
Sławomir Wittkowicz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych, potwierdza, że za namową jego organizacji wielu nauczycieli pod koniec roku zdecydowało się skorzystać z urlopów zdrowotnych na starych zasadach.
– Nauczyciele często pracują i nie korzystają z takiego uprawnienia, ale skoro ma być trudniej, to chętnie decydują się na urlop. Tym bardziej że nie mają pewności, czy w przyszłym roku szkolnym będzie dla nich praca – zauważa Wittkowicz.
/>
Co na to samorządy?
– Zaleciłem wszystkim dyrektorom, aby obligatoryjnie odwoływali się od decyzji lekarza prowadzącego do wojewódzkiego ośrodka medycyny pracy. Mimo że po zmianach te przepisy będą zaostrzone, to i tak poleciłem, aby w dalszym ciągu korzystali z prawa do odwołania, bo tu też mogą być nadużycia – mówi Ryszard Stefaniak, wiceprezydent Częstochowy.
– Oczywiście związki nawoływały nauczycieli, aby jeszcze przed końcem roku szkolnego skorzystali z tego świadczenia. Będziemy musieli pogodzić się ze zwiększonymi wydatkami na ten cel. Mamy jednak nadzieję, że w kolejnym roku wszystko wróci do normy – podkreśla Stefaniak.
Za szybki awans
Dla samorządów nie tylko urlopy zdrowotne dla nauczycieli są zmorą (wydają na to świadczenie ok. 700 mln zł rocznie), ale też szybka ścieżka awansu zawodowego. Ostatnią możliwość na rozpoczęcie stażu na kolejny stopień awansu według starych zasad nauczyciele mieli na początku tego roku szkolnego. Od 1 września 2018 r. stażysta będzie musiał przepracować rok i 9 miesięcy (obecnie tyko 9 miesięcy), aby awansować na stopień nauczyciela kontraktowego. Z 2 do 3 lat wydłuży się okres pracy niezbędny do rozpoczęcia stażu na stopień nauczyciela mianowanego, a z roku do 4 lat okres pracy konieczny do rozpoczęcia stażu na stopień nauczyciela dyplomowanego. To spowoduje, że podstawowa ścieżka awansu zawodowego wydłuży się z 10 do 15 lat.
– W mojej szkole kilka osób, które miały odpowiedni okres pracy, zdecydowało się na rozpoczęcie stażu na nauczyciela dyplomowanego właśnie teraz – potwierdza Jacek Rudnik, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
Podobne zjawisko zauważa Anna Winiakowska, dyrektor zespołu obsługi oświaty i rekreacji w Nakle nad Notecią. Mówi o kilku nauczycielach, którzy zdecydowali się rozpocząć kolejny etap awansu zawodowego, by uniknąć wydłużonej procedury. – Nie mamy możliwości, aby im to utrudniać, choć zdajemy sobie sprawę, że wiąże się to z dodatkowymi wydatkami – podkreśla (patrz infografika).
Za rok będzie lepiej
Samorządy wiedzą, że w tym roku szkolnym wydadzą więcej. Mają jednak nadzieję, że w kolejnych będzie im nieco lżej.
– Wydatki związane z awansami zawodowymi i urlopami zdrowotnymi będą znacznie wyższe niż w poprzednich latach. I oczywiście nikt nam ich nie zrekompensuje. To są skutki przepisów przejściowych, które dają ostatnią szansę na korzystanie z tych przywilejów w złagodzonej formie – mówi Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
MEN jednak szacuje, że już w 2019 r. samorządy zaoszczędzą na wydłużonym awansie 23 mln zł, w 2020 r. – 69 mln zł. Za kilka lat będzie to ponad miliard złotych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama