Gminy nie zgadzają się na tworzenie szkół i przedszkoli finansowanych z pieniędzy publicznych, dla zakładanych przez prywatne podmioty. Obawiają się konkurencji dla swoich placówek, a także uszczuplenia własnych budżetów.
W tym roku po raz pierwszy gminy powinny zaoferować miejsca w przedszkolach wszystkim dzieciom w wieku od trzech do sześciu lat. Korzystając z tej okazji, część prywatnych placówek chciałaby się przekształcić w publiczne, ale bez konieczności przystępowania do powszechnej rekrutacji. Ta bowiem z jednej strony daje pewność, że do placówki trafi odpowiednia liczba dzieci, z drugiej wiąże się z ryzykiem, że jeśli gmina upora się np. z problemami lokalowymi (wybuduje placówkę lub zaadaptuje inny budynek na ten cel), może rozwiązać lub nie przedłużyć z nimi umowy.
Przedszkola publiczne otrzymują dotację w wysokości 100 proc. wydatków, jakie gmina ponosi na jednego przedszkolaka, ale nie mogą żądać od rodziców czesnego. Wolno im jedynie pobierać od nich złotówkę za każdą dodatkową godzinę opieki po zrealizowaniu pięciu godzin podstawy programowej. Jeśli przedsiębiorca zdecyduje się przekształcić przedszkole prywatne w finansowane z samorządowych pieniędzy, ale bez przystępowania do rekrutacji, też otrzyma 100 proc. dotacji (a nie 75 proc., jak w przypadku placówek prywatnych). Różnica jest jednak taka, że sam będzie musiał przeprowadzić rekrutację, i to według takich samych zasad jak gmina.
Pozostało
87%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama