Gimnazjaliści mają powody do obaw. Jeżeli nie przejdą do następnej klasy, ich nauka zamiast o rok wydłuży się o dwa lata. Wszystko przez reformę oświaty likwidującą gimnazja.
ikona lupy />
Co się stanie z uczniami ze starego systemu, którzy nie zdadzą? / Dziennik Gazeta Prawna
ikona lupy />
Dr hab. Mateusz Pilich prawnik / Dziennik Gazeta Prawna
Sześcioletnie szkoły podstawowe, trzyletnie gimnazja i trzyletnie licea zostaną zastąpione przez ośmioklasowe szkoły podstawowe oraz czteroletnie licea. Ostatni rocznik gimnazjalistów może spodziewać się problemów.
Okazuje się, że uczeń trzeciej klasy gimnazjum, który w roku szkolnym 2018/2019 nie ukończy tej szkoły, 1 września 2019 r. stanie się uczniem klasy VIII podstawówki. Tak wynika z ustawy – Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe (Dz.U. z 2017 r. poz.60).
Powrót do podstawówki
W wyniku reformy nastolatek cofnie się w procesie kształcenia. Ukończył już przecież osiem klas (sześć szkoły podstawowej i dwie gimnazjum), tymczasem wyląduje znowu na ósmym poziomie edukacji, zamiast powtarzać dziewiąty, niezaliczony stopień.
– W efekcie jego kształcenie zamiast o rok wydłuży się o dwa lata – mówi Łukasz Ługowski, dyrektor Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii Kąt w Warszawie. Aby dojść do matury, będzie musiał uczyć się co najmniej jeszcze pięć lat (ósma klasa podstawówki oraz cztery lata liceum w nowym systemie), a nie tylko cztery (powtarzanie III klasy gimnazjum i trzy lata liceum w starym systemie).
Co ciekawe, reforma takie samo rozwiązanie przewiduje dla osób w II klasie gimnazjum – one również w przypadku niezaliczenia tego etapu kształcenia trafią do VIII klasy szkoły podstawowej (patrz grafika).
Ten problem będzie się ciągnął za ostatnim rocznikiem gimnazjalistów również w szkole średniej. Uczeń III klasy dotychczasowego trzyletniego liceum ogólnokształcącego, który w roku szkolnym 2021/2022 nie ukończył tej szkoły, 1 września 2022 r. stanie się uczniem klasy III czteroletniego liceum ogólnokształcącego. Oznacza to, że przed nim będą jeszcze dwa lata nauki zamiast jedynie roku.
– To rozwiązanie jest konstytucyjnie wątpliwe – uważa dr hab. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego. – Mechanizm kreowany w ustawie tworzy konstrukcję nadmiernych obciążeń. Wydłuża proces kształcenia w sposób nieracjonalny. Tymczasem z konstytucji wynika, że ustawodawca powinien być racjonalny. Tak skontrowany przepis pozbawiony jest tej cechy – dodaje. Jego zdaniem regulacje mogą również uderzać w prawa nabyte. – Uczeń w nowym systemie zostałby cofnięty na wcześniejszy poziom kształcenia. Godzi to w jego prawo do postępu w procesie edukacji. To tworzenie przez reformę sztucznej bariery – uważa Piotrowski. I dodaje, że tego rodzaju rozwiązanie jest też niezgodne z konstytucyjną zasadą równego dostępu do wykształcenia, ponieważ stwarza niespowodowane przez ucznia zróżnicowanie czasu trwania nauki.
Ofiary reformy
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie widzi w tym jednak żadnego problemu i nie zamierza poprawiać przepisów. – Na każdym etapie kształcenia uczeń niepromowany ma wydłużony cykl kształcenia – komentuje Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN.
Inne zdanie mają jednak eksperci. – Ostatni rocznik gimnazjalistów po prostu będzie pokrzywdzony – uważa Łukasz Ługowski. Przyznaje, że nauczyciele będą się starali na siłę klasyfikować uczniów, którzy nie powinni trafić do kolejnej klasy, tylko dlatego, by nie spadli aż o dwa lata w systemie edukacji. – Może się zdarzyć, że ktoś nie zda nie z uwagi na swoje zaniedbanie, lenistwo czy nieuctwo, ale np. zachoruje. System powinien brać pod uwagę takie sytuacje – wskazuje Ługowski.
Ekspertów dziwi fakt, że na wzór poprzednich reform oświaty w tej nie znalazł się mechanizm, który automatycznie kierowałby uczniów niesklasyfikowanych w ostatniej klasie starego systemu do klas zbiorczych.
– Nawet komuniści zaproponowali je, zmieniając system edukacji. Teraz nie wprowadzono takiego rozwiązania, a przecież nie będzie zbyt wielu osób, które nie zdadzą. Można by je zebrać w klasach, które będą wygaszać gimnazja. Sam planuję taką klasę zbiorczą utworzyć w mojej szkole, ponieważ uważam, że to niesprawiedliwe, aby w tym przypadku konsekwencje zmiany systemu oświaty musieli ponosić uczniowie – dodaje Łukasz Ługowski.
To jednak nie jest takie proste. Potrzebna jest zarówno zgoda miasta, jak i ministerstwa.
OPINIA
Uczniowie dotychczasowej kl. II i III gimnazjum nie byliby – gdyby nie reforma – w takiej samej sytuacji, a jednak oba kolejne roczniki, w przypadku gdy nie zdadzą, zostaną przyporządkowane do VIII klasy szkoły podstawowej. Być może zatem doszło do naruszenia zasady równego traktowania (art. 32 ust. 1 konstytucji), ewentualnie powszechnego i równego dostępu do wykształcenia (art. 70 ust. 4 konstytucji), bo uczniowie starsi (kl. III gimnazjum) niejako tracą jeden rok w porównaniu z uczniami młodszymi (kl. II gimnazjum) z wcześniejszego rocznika. Nie da się również wykluczyć naruszenia podkreślanej w orzecznictwie TK ochrony interesów w toku, wywodzonej z zasady demokratycznego państwa prawnego (art. 2 konstytucji). Jednak takie zarzuty generalnie wcale nie są łatwe do uzasadnienia. Trybunałowi Konstytucyjnemu zdarzało się też deklarować swobodę kształtowania systemu prawnego przez ustawodawcę. Jedynie kontrola konstytucyjności mogłaby doprowadzić do weryfikacji wątpliwości, których pisana naprędce ustawa wzbudza niemało.