W połowie grudnia rzecznik praw pacjenta Krystyna Kozłowska w piśmie do ministra zdrowia zwracała uwagę na niedobór lekarzy specjalistów. Zdaniem rzeczniczki lekarze po zakończeniu rezydentury powinni być zobowiązani do pracy w Polsce przez określony czas.

Przeciwko takiemu rozwiązaniu zaprotestował prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz. Jego zdaniem postulat Kozłowskiej opierał się na błędnym założeniu, że to warunki finansowe są głównym czynnikiem emigracji lekarzy, podczas gdy - w ocenie samorządu - to jest powodowane m.in. nadmierną biurokracją i nierespektowaniem dopuszczalnego czasu pracy lekarzy.

Hamankiewicz podkreślił, że zaświadczenia potrzebne do podjęcia pracy w innych krajach UE odbierają nie tylko rezydenci i młodzi lekarze, ale również doświadczeni specjaliści, co potwierdza, że przesłanki ekonomiczne nie są głównym powodem emigracji.

"Pragnę zwrócić uwagę także na fakt, że to dzięki ciężkiej pracy lekarzy, często kosztem braku wolnego czasu spędzanego z rodziną, empatii i zaangażowaniu, pacjenci mimo trudnych warunków wykonywania zawodu mają stworzone warunki do skutecznego leczenia" - dodał Hamankiewicz.

Poprosił rzeczniczkę "o ponowną analizę przestawionego pomysłu, który nie rozwiąże problemów będących rzeczywistymi powodami emigracji lekarzy, a doprowadzi do jeszcze większej frustracji młodych lekarzy".

Hamankiewicz podkreślił, że liczy na współpracę i wspólne stanowisko w kwestii podniesienia jakości kształcenia lekarzy poprzez wspieranie działań zmierzających od odbiurokratyzowania pracy lekarza.

Dodał, że w dotychczasowej działalności rzecznika samorząd nie zauważył działań na rzecz ochrony pacjentów przed złym prawem. "Pragnę zatem zachęcić Panią Minister do walki ze zbyt daleko idącym zbiurokratyzowaniem opieki zdrowotnej, a nie szukania winnych wśród placówek opieki zdrowotnej lub środowisk skupiających osoby wykonujące zawody medyczne" - czytamy w piśmie prezesa NRL.

"Rolą Rzecznika Praw Pacjenta nie powinno być działanie na rzecz praw pacjentów rozumiane jako aktywność policyjno-represyjna wobec placówek opieki zdrowotnej, lecz działanie na rzecz ogólnej poprawy warunków udzielania świadczeń zdrowotnych w Polsce, co zapewniam, w sposób bezpośredni przełoży się na bezpieczeństwo i satysfakcję pacjentów" – napisał Hamankiewicz.

W grudniowym piśmie do resortu zdrowia Kozłowska podkreślała konieczność wprowadzenia kompleksowych zmian obejmujących zarówno przepisy dotyczące kształcenia lekarzy, jak i programów kształcenia przed- i podyplomowego.

"Biorąc pod uwagę, że szkolenie lekarzy w ramach rezydentur jest finansowane ze środków budżetowych, a część wykwalifikowanej kadry medycznej emigruje po zakończeniu szkoleń do krajów, w których zawód lekarza jest lepiej opłacany, celowe jest uzależnienie uczestnictwa w takim szkoleniu od zobowiązania przyszłych specjalistów do przepracowania określonego czasu w Polsce, w systemie ubezpieczeń zdrowotnych" - oceniała Kozłowska. Zaznaczała też, że podobne rozwiązania o charakterze lojalnościowym są powszechnie stosowane zarówno w administracji publicznej, jak i w sektorze prywatnym.

Z informacji przekazanych rzeczniczce przez konsultantów krajowych poszczególnych dziedzin medycyny wynika, że w Polsce najbardziej brakuje pediatrów, chirurgów ogólnych, chirurgów dziecięcych, diabetologów, genetyków klinicznych, lekarzy rodzinnych, kardiologów dziecięcych, nefrologów dziecięcych, alergologów oraz geriatrów.

Na problem braku specjalistów zwracał uwagę również minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Po objęciu urzędu zapowiedział on przywrócenie podyplomowego stażu lekarskiego oraz zwiększenie liczby miejsc na studiach w języku polskim. Zapowiedział też, że każdy lekarz po stażu będzie miał zagwarantowane miejsce na rezydenturze.