Sytuacja w systemie ochrony zdrowia jest wynikiem braku odwagi w podejmowaniu trudnych decyzji o dostosowaniu infrastruktury do potrzeb społeczeństwa w zakresie ochrony zdrowia, co w praktyce powinno oznaczać efektywniejsze wydawanie środków, jakimi dysponuje NFZ.
Fakt, że poprzez aneksowanie obowiązujących umów na realizację świadczeń zdrowotnych nastąpiło zamrożenie podziału środków, jakimi dysponuje NFZ, jest bezsporny. Trwające obecnie tworzenie map potrzeb zdrowotnych niestety nie spowoduje raczej zmian poprawiających dostępność i jakość świadczonych usług. Trudno bowiem oczekiwać od decydentów determinacji, która w niektórych obszarach będzie oznaczała zmianę profilu działalności placówek, konieczność redukcji zatrudnienia, poszukiwania alternatywnych źródeł przychodów. Jak wszyscy wiemy, nie są to ulubione działania politycznych decydentów, burzą bowiem wytworzoną przez lata „równowagę” systemu. Systemu, który bardziej jest skierowany na utrzymanie struktury niż na poprawę jakości i dostępności realizowanych świadczeń.
Pozwólmy wybrać pacjentowi, gdzie chce się leczyć, czy w podmiocie prywatnym, czy w publicznym. Dzisiaj ten wybór na poziomie lecznictwa szpitalnego jest iluzoryczny, bo takich ośrodków powszechnie dostępnych jest zbyt mało. Czy pacjenci wiedzą, jaka jest struktura placówek medycznych, w których się leczą? Raczej nie, interesuje ich dostępność i jakość świadczeń, a także jakość obsługi.
Jak każdy inny dział gospodarki w Polsce, również ochrona zdrowia zasługuje na to, żeby podmioty prywatne miały szansę na dostęp do środków publicznych, szansę równą tak na etapie konkursów organizowanych przez NFZ, jak i w czasie realizacji tych umów.
Od kilku już lat rynek jest niestety skutecznie blokowany aneksowaniem umów. Skutki takiej działalności ponoszą samorządy – zmuszone do pokrywania straty, finansowania inwestycji, utrzymywania infrastruktury i stanu zatrudnienia niedostosowanego do poziomu kontraktów z NFZ, chociaż odbywa się to za ich akceptacją, bo oznacza to wpływ na dużą strukturę, jaką są szpitale ze względu na liczbę istniejących tam miejsc pracy.
Rynek ochrony zdrowia jest wystarczająco regulowany przez długi szereg przepisów, nie ma już potrzeby, aby również poprzez blokowanie dostępu do środków publicznych odcinać możliwość rozwoju prywatnego sektora. Skoro są inwestorzy, którzy wyłożyli znaczące własne środki finansowe na inwestycje w tym zakresie, to należy im dać szansę, pacjenci to docenią.
Są w Polsce przykłady takich zakresów świadczeń – wymienić wystarczy stomatologię i kardiologię inwazyjną, które to dziedziny stoją na światowym poziomie jakości, ustabilizowane i coraz niższe ceny realizowanych świadczeń oraz wysoko ocenianą przez pacjentów ich dostępność i jakość.