Choć czasu na informatyzację usług zdrowotnych jest coraz mniej, to kolejny przetarg znowu ma poślizg. Eksperci uważają, że zamówienie zostało źle przygotowane.
Działanie e-recepty / Dziennik Gazeta Prawna



17 sierpnia minął termin składania ofert na ostatni duży przetarg na budowę systemu e-zdrowia. Jednak do otwarcia dokumentów nie doszło. Powód: skargi firm zainteresowanych kontraktem oraz negatywna ocena wystawiona przez ekspertów oceniających, czy zamówienie spełnia warunki, by sfinansować je z dotacji unijnych.
Nowy termin składania ofert: 18 września. Teoretycznie to tylko miesiąc poślizgu, ale w przypadku e-zdrowia to aż miesiąc, bo do ostatecznego zamknięcia tego niezwykle kłopotliwego projektu zostało coraz mniej czasu. Ostatecznie zakończony, oddany i rozliczony z Komisją Europejską powinien być do marca 2019 r. Czyli za półtora roku. To w przypadku systemu budowanego już od ponad 7 lat oznacza, że z czasem jest krucho.
Oficjalnie Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia zapewnia, że z pracami zdąży, a opóźnienie to głównie efekt częstych przepychanek na rynku przetargów. Przyznaje jednak, że do Krajowej Izby Odwoławczej wpłynęły dwa protesty na niektóre zapisy w treści przetargu. To jeden z powodów opóźnienia.
Negatywna ocena projektu
Przetarg, o którym mowa, to zlecenie na wynajem specjalistów, czyli informatyków, od dwóch firm na zasadzie body leasingu. Taki model, jak zapewnia CSIOZ, jest bezpieczniejszy niż zlecanie prac bezpośrednio zewnętrznym firmom.
Jak tłumaczy centrum, dostarczone w ramach przetargu zespoły będą mogły się nawzajem uzupełniać, a centrum zachowa swobodę zlecania kolejnych prac temu podmiotowi, który będzie sprawniejszy. Prace będą dotyczyć ostatnich elementów całego e-zdrowia, czyli e-skierowań lekarskich i obiegu dokumentacji medycznej.
Problemem – jak wynika z informacji DGP – są nie tylko odwołania firm, lecz także negatywna ocena projektu przedstawionego przez CSIOZ w Centrum Projektów Polska Cyfrowa. CPPC to jednostka odpowiedzialna za wydawanie pieniędzy z dotacji unijnych na cyfryzację, a e-zdrowie jest z nich finansowane. Pięciu ekspertów zewnętrznych, którzy oceniają projekty starające się o takie dotacje, nie zostawiło na nim suchej nitki.
Według nich to stary, nieuaktualniony wniosek, nie ma w nim jasno określonych zagrożeń, nie dopracowano go pod względem zmian na rynku. Stanowisko ekspertów było takie, że nie są w stanie ocenić tego projektu, bo nie znaleźli w nim odpowiedzi na pytania wynikające z kryteriów przyznania dotacji.
Stary człowiek nie może?
Ale to niejedyne problemy wiszące nad e-zdrowiem. Bo skończyć projekt to jedno, a co innego sprawić, by system faktycznie miał szansę funkcjonować. A tu problemem może być nieprzystosowana do cyfrowej rewolucji kadra medyczna.
– Jako środowisko jesteśmy zainteresowani wprowadzeniem zarówno elektronicznej dokumentacji, jak i e-skierowania oraz e-recepty – mówi Zyta Kaźmierczak–Zagórska, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Jak podkreślała podczas panelu poświęconemu temu tematowi na forum w Krynicy, jest tylko jeden problem: wiek lekarzy.
– Średnia jest wysoka. Młode osoby nie będą miały kłopotu z dostosowaniem się do nowego systemu. Dla lekarzy, którzy lada moment przejdą na emeryturę, to może być trudne – tłumaczyła. I dodawała, że trzeba zmienić podejście i wprowadzać zmiany raczej w sposób ewolucyjny. Trzeba przygotować środowisko.
Niezabezpieczony dostęp do systemu
Obok sposobu wprowadzania systemu, czasu (a raczej jego braku) oraz mentalności środowiska medycznego przy okazji e-zdrowia powraca kwestia bezpieczeństwa. W czerwcu zrobiło się głośno na temat wycieku z jednego ze szpitali danych 50 tys. pacjentów.
Jak informował portal „Zaufana Trzecia Strona”, poza imieniem, nazwiskiem oraz adresem znajdował się tam numer PESEL, numer ubezpieczenia oraz grupa krwi.
Wśród niezabezpieczonych danych miały się również znaleźć wyniki badań dzieci pod kątem chorób zakaźnych z lat 2014–2017 oraz lista danych osobowych oraz numery rachunków bankowych ponad 600 osób, najprawdopodobniej pracowników lecznicy. Sprawą zajęła się prokuratura.
Jest ona o tyle poważna, że z ankiety przeprowadzonej przez CSIOZ pod koniec 2016 r. (badanie wykonano wśród ponad 4 tys. placówek medycznych, by sprawdzić, jak są one przygotowane do zmian związanych z informatyzacją systemu ochrony zdrowia) wynikało, że część placówek w żaden sposób nie zabezpiecza dostępu do systemu. A te, które to zapewniają, zwykle chronią dane zwykłym loginem i hasłem.
Tylko 43 szpitale stosują podpis elektroniczny, a 73 robią ePUAP.
Opóźnienie to efekt częstych przepychanek na rynku przetargów