Samorządowcy analizują, jak znaleźć pieniądze na realizację rządowych planów wzrostu płac dla pracowników medycznych. Mogą pozwać oddziały NFZ.
Od 1 lipca tego roku najsłabiej zarabiający lekarze, pielęgniarki, aptekarze i inni pracownicy medyczni mają dostać pierwszą turę podwyżek. Docelowo (do końca 2021 r.) wysokość najniższego wynagrodzenia ma być nie niższa niż wskazuje ustawa. Koszt podwyżek oszacowano na kilkanaście miliardów złotych. W przypadku samorządowych placówek nie przewidziano finansowania dla tych zmian.
Urzędy marszałkowskie szacują zaś, że w ich lecznicach koszty mogą wynieść nawet po kilkanaście milionów złotych w kolejnych latach. Wśród powiatów, które pytaliśmy, to kwoty od kilkuset tysięcy do kilku milionów zł. Drugie tyle mogą kosztować wzrosty wynagrodzeń nieujęte wprost w ustawie.
– Choć w tabeli dołączonej do ustawy nie ujęto zawodów pozamedycznych, w samej ustawie w pkt. 5 są oni wymienieni – mówi DGP Maciej Sytek, członek zarządu Województwa Wielkopolskiego.
Spłaszczona siatka płac
Na dodatek wzrostu płac mogą oczekiwać osoby, których ustawa nie obejmie, np. pracownicy kontraktowi. Jeśli osoba o większych uprawnieniach i ważniejszej roli nie zostanie objęta podwyżkami, a pracownicy z jego zespołu już tak, to ich pensje mogą się zrównać. Oznacza to spłaszczenie siatki wynagrodzeń i by przywrócić proporcje szef placówki prawdopodobnie będzie musiał podwyższyć płace, by uniknąć konfliktów. – Niewykluczone więc, że koszty tych zmian będą podwójne w stosunku do tego co planowano – dodaje. Jak wyjaśnia, tylko w tym roku podwyżki dla osób ujętych wprost w tabeli towarzyszącej ustawie to w wielkopolskich placówkach marszałkowskich koszt ok. 3,5 mln zł (bez danych z jednej placówki). W 2018 r. będzie to ponad 10 mln zł. W sumie wdrożenie ustawy w wersji minimum kosztować ma przynajmniej 56,5 mln zł w ciągu 4,5 roku.
Ile kosztować mają podwyżki najniższych płac w ochronie zdrowia / Dziennik Gazeta Prawna
Z kolei np. miejski szpital nr 1 w Rzeszowie mający ok. 60 mln zł kontraktu musi znaleźć 400 tys. zł w roku 2017 i 1,6 mln zł w roku 2018. Podobnie jest we wszystkich regionach.
– Nikt nie wie, skąd mają pochodzić środki finansowe na wprowadzenie ustawy – przyznaje Roman Kolek, wicemarszałek w Opolskim.
Część szpitali już zaczęła wypłacać wyższe płace. Inne chcą docisnąć rząd o dodatkowe pieniądze. Wielkopolska zamierza stworzyć wspólny front placówek marszałkowskich i powiatowych. Także w innych regionach trwają gorące dyskusje. – Jak już ruszymy z wypłacaniem pieniędzy, to rząd uzna, że znów mu się udało przerzucić na nas koszty swoich działań. Oni dają, a my za tę imprezę mamy jakoś zapłacić – mówi szef powiatowej placówki. Są np. pomysły by w porozumienia ze związkami wpisać, że wypłaty ruszą, gdy placówki dostaną na to pieniądze.
– Wystąpimy do resortu zdrowia o wskazanie źródeł finansowania tych wzrostów. Gdy minister Marian Zembala dawał podwyżki pielęgniarkom, zostało określone, że będą na to wydzielone pieniądze w NFZ – przypomina Sytek. – Uważamy, że podwyżki są uzasadnione, zarobki często skandalicznie niskie, ale nie może być tak, że kwestie znalezienia pieniędzy zrzuca się na samorządy – dodaje. I wyjaśnia, że straciliby na tym także pacjenci.
Długi wzrosną
– Wykonanie tego zadania spowoduje większe zadłużenie szpitali. A wynagrodzenia to często 50–70 proc. całego kontraktu na świadczenia medyczne. Szpitale zadłużone muszą szukać oszczędności kosztem np. leków czy jakości, nie mówiąc o inwestycjach – wyjaśnia Sytek. Na jego prośbę kancelaria Domański Zakrzewski Palinka (DZP) analizuje możliwe działania prawne mające pomóc w uzyskaniu finansowania. Mecenas Piotr Najbuk z tej kancelarii podkreśla, że ustawa podwyżkowa może być niezgodna z art. 167 ust. 4 Konstytucji RP. – Zmiany zadań i kompetencji samorządu terytorialnego powinny następować wraz z odpowiednimi zmianami w podziale dochodów publicznych – podkreśla. Brak wskazania źródeł finansowania może też naruszać zasady prawidłowej legislacji. Czy samorządy złożą skargę do Trybunału Konstytucyjnego? – Ze względu na obecną sytuację wokół TK nie jest to w naszej ocenie optymalne rozwiązanie – tłumaczy mecenas. Alternatywą jest procedura przed sądami powszechnymi. – Wynikająca z ustawy zasadnicza zmiana obowiązków związanych z zatrudnieniem może zostać oceniona na gruncie prawa cywilnego jako nadzwyczajna zmiana stosunków, która uzasadniać będzie modyfikacje umów zawartych z płatnikiem publicznym – mówi Najbuk. Wzrost zarobków osób wykonujących zawody medyczne może też zostać zbilansowany przez lepszą wycenę świadczeń przez NFZ, do tego trzeba by zmienić zarządzenia. Samorządowcy i szefowie szpitali podkreślają, że swojej walki nie odpuszczą.