Jak trzy młode poznanianki zdominowały rynek internetowego zarządzania dokumentami podczas złożonych i poufnych transakcji
Virtual Data Room to bezpieczna platforma, do której Aleksandra Prusator, Aleksandra Porębska i Marta Kotwis wprowadzają dokumenty warte nierzadko setki milionów złotych. Dzięki nim biznesmeni, doradcy czy prawnicy przygotowujący się do zakupu, restrukturyzacji lub skredytowania przedsiębiorstwa mają w jednym miejscu istotne informacje o tej firmie, dostępne przez całą dobę.
– VDR to system informatyczny dostępny przez internet, który służy do wymiany poufnych dokumentów pomiędzy firmami – wyjaśnia Porębska, odpowiedzialna w firmie Fordata za IT.
– Jesteśmy pionierem na polskim rynku kapitałowym. Wspieramy największe transakcje M&A, IPO, inwestycje private equity, restrukturyzacje, projekty związane z pozyskiwaniem finansowania oraz prywatyzacje w Polsce i innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej – twierdzi Aleksandra Prusator zajmująca się marketingiem firmy. Dodaje, że ich systemy podniosły bezpieczeństwo i efektywność kilkuset transakcji różnego typu o łącznej wartości ponad 30 mld zł. Z usług Fordata korzystają dziś m.in.: fundusz private equity Enterprise Investors, NFI Empik, Zelmer, Bank DNB, BOŚ Bank, Polimex Mostostal, Budimex, DM PKO Banku Polskiego, Deloitte Advisory, Ernst & Young i KPMG Advisory.
Marta Kotwis, odpowiedzialna za relacje z kluczowymi klientami, zastrzega jednak, że w Polsce wciąż jest w ich branży sporo do zrobienia. Niewielu przedsiębiorców czy doradców transakcyjnych chwali się użyciem tego narzędzia – w przeciwieństwie np. do Stanów Zjednoczonych, w których aż 50 proc. z nich korzysta z tego systemu. – U nas zaledwie niewielki procent transakcji realizowany jest zgodnie z najlepszymi praktykami. A szkoda, bo ostatnie raporty Mergermarket.com pokazują, że rynek napędzają właśnie transakcje małej i średniej wielkości i jest to trend postępujący – dodaje Kotwis.
Aleksandra Prusator przypomina, że jeszcze sześć lat temu nikt w Polsce nie korzystał z tego typu rozwiązania. Dla zagranicznych firm, specjalizujących się w tego typu usłudze, byliśmy za małym rynkiem, a Polacy za bardzo nie wiedzieli, jak to robić.
Do czasu aż Marta Kotwis nie wyjechała za pracą do Wielkiej Brytanii. Młodziutka studentka Akademii Ekonomicznej w Poznaniu zatrudniła się w zajmującej się podobną działalnością firmie w londyńskim City. Po kilku miesiącach wpadła na pomysł, by przenieść metodę do Polski. Aleksandra Prusator pamięta, że w pewnym momencie przez Skype’a rozmawiały tylko o tym, jak to zrobić. W końcu podzieliły zadania i wzięły się do pracy.
Na start potrzebna była jednak nie tylko wiedza, lecz także pieniądze. Pozyskały je z unijnego programu 8.1 oraz od inwestorów prywatnych, którymi były osoby związane z Beskidzkim Domem Maklerskim. Początkowo firma nazywała się Datapoint, w tym roku została przemianowana na Fordata.
– Największym wyzwaniem było pozyskanie pierwszego prestiżowego klienta – wspomina Prusator.
Na szczęście od razu udało im się wskoczyć na dużego konia. Na początek obsłużyły jedną z prywatyzacji realizowanych przez Skarb Państwa. Transakcja dotyczyła sprzedaży pakietu 51 proc. akcji Enei w 2010 r. Szacowana wartość transakcji, bo do niej nie doszło, wynosiła około 5 mld zł.
– Na tym etapie byliśmy nieznaną spółką, bez tzw. track record w branży, a jednak klienta przekonał nasz profesjonalizm oraz bezpieczny, stabilny, intuicyjny system. Poza tym widział ogromne zaangażowanie zespołu i miał pewność, że damy z siebie więcej niż inni – opowiada Prusator.
Ten projekt zapewnił im większą rozpoznawalność w branży. W kolejnych miesiącach wachlarz klientów szybko się rozszerzał. Dziś zagraniczni potentaci, tacy jak Intralinks, Imprima czy Merrill Corporation, przyglądają się z niedowierzaniem firmie Fordata.
– Liczba użytkowników naszego systemu przekroczyła 20 tys. osób. Nasza branża wymaga szczególnego zaufania, bo mamy do czynienia z poufnymi dokumentami i procesami. Liczy się w niej reputacja i wiarygodność. Wszystkie firmy, z którymi bezpośrednio konkurujemy, to marki globalne, o stabilnej reputacji, oferujące swoje usługi na arenie międzynarodowej. Naszym sukcesem jest to, że w dość krótkim czasie udało nam się zbudować nawet większy poziom zaufania – podkreśla Prusator.
Choć w ich działalności pojawiają się także klienci z innych krajów europejskich, jak np. Holandia czy Wielka Brytania, to o wejściu w paszczę lwa, czyli o londyńskim City, na razie nie myślą. Gdy pytamy o plany ekspansji zagranicznej, podkreślają jednak, że w przypadku tej branży nie ma czegoś takiego jak granice. W transakcjach uczestniczą inwestorzy z całego świata, a one mają nadzieję, że z czasem coraz większy strumień tej gotówki wpływać będzie właśnie do ich wirtualnego pokoju.
Virtual Data Room odwiedziło już ponad 20 tys. osób. Także z zagranicy