Samorządy chcą wykorzystać moment wymiany władz w MSWiA i namówić resort do systemowego rozwiązania problemu zmian ich granic.
O tym, czy i gdzie zmienić granice gmin i miast, nadać niektórym miejscowościom status miasta czy zmienić nazwę jakiejś jednostki samorządowej, decyduje dziś Rada Ministrów. Odpowiednie rozporządzenie w tej sprawie musi wydać corocznie do końca lipca, by zmiany mogły wejść w życie od następnego roku.
Problem w tym, że Rada Ministrów, wydając je, nie musi się kierować wynikami konsultacji przeprowadzonych wśród mieszkańców gmin, gdzie zmiany są planowane. Tak było w przypadku Dobrzenia Wielkiego, którego część terenów w 2017 r. wchłonęło Opole. W przeprowadzonych wcześniej konsultacjach społecznych w sołectwach na terenie Dobrzenia okazało się, że przy frekwencji rzędu 60–70 proc. sprzeciw wobec zmiany granic wyrazili niemal wszyscy głosujący. Mimo to do zmian na mapie doszło, a tego typu przypadki powtarzają się niemal co roku.
W tym roku również może dojść do konfliktów. Jak wynika z naszych ustaleń, Związek Gmin Wiejskich RP (ZGWRP) doliczył się 31 potencjalnych punktów zapalnych, związanych z mniej lub bardziej oficjalnymi planami zmian granic miast. – Chodzi m.in. o Krosno, Chojnice, Słupsk, Rzeszów, Kalisz czy Giżycko – słyszymy w związku.
Nasi rozmówcy z samorządu podkreślają, że sprawy te są bardzo delikatne, a część z nich być może nigdy nie ujrzy światła dziennego. – Niektórzy próbują na sprawie powiększenia granic miast zbijać kapitał polityczny w roku wyborczym. Pojawiają się w nich emisariusze z parlamentu, którzy składają różne obietnice. Jednym włodarzom deklarują chęć wsparcia przy poszerzaniu granic miasta, innym zapowiadają blokowanie takiej możliwości. Tu nie gra się czysto – twierdzi jeden z wójtów.
Rozbieżne interesy
ikona lupy />
70 tyle razy w latach 2006-2016 zmieniały się granice gmin / Dziennik Gazeta Prawna
Jak słyszymy, przedstawiciele ZGWRP chcą wykorzystać moment, w którym – w wyniku rekonstrukcji rządowej – w MSWiA pojawiły się nowe twarze. Zwłaszcza wiceminister Paweł Szefernaker, który jednocześnie otrzymał funkcję pełnomocnika ds. współpracy z samorządem terytorialnym. Kieruje on też pracami zespołu eksperckiego, który ma za zadanie podjąć decyzję w sprawie dalszego losu samorządowego bankruta, czyli gminy Ostrowice (chodzi o kwestię likwidacji gminy i włączenia jej terenów do sąsiadującego z nią Drawska Pomorskiego).
Wójtom zależy na jak najszybszym spotkaniu z wiceministrem, by zaproponować systemowe zmiany w procedurze zmiany granic miast i gmin. – Mamy przygotowane materiały merytoryczne, a także nasze wcześniejsze stanowiska w tej sprawie. Chcemy wznowić dyskusję na ten temat, by racjonalnie gasić zarzewia konfliktów, a nie reagować dopiero wtedy, gdy one już wybuchną – mówi Leszek Świętalski, sekretarz generalny ZGWRP. Wójtowie proponują, by o zmianie granic decydowali sami mieszkańcy gminy w drodze konsultacji (które dziś są niewiążące) lub lokalnego referendum.
Ale plany wójtów pokrzyżować mogą ich koledzy ze Związku Miast Polskich (ZMP). – Jeśli Związek Gmin Wiejskich będzie zabiegał o spotkanie, to my również będziemy chcieli w nim uczestniczyć – zapowiada Andrzej Porawski z ZMP. Problem w tym, że postulaty miast są odmienne od tych, z którymi wychodzą włodarze gmin. Zdaniem ZMP w konsultacjach powinni brać udział mieszkańcy terenów, których zmiany granic miałyby dotknąć, a nie mieszkańcy całej gminy. W dodatku decydujący głos i tak powinna mieć Rada Ministrów. – Niestety Związek Gmin opowiada się de facto za blokowaniem zmian, a nie racjonalizacją procedur – przekonuje Andrzej Porawski. Jak dodaje, ZMP jest też za likwidacją istniejących w Polsce tzw. gmin obwarzankowych, czyli jednostek wiejskich przylegających do większych miast (często obie jednostki o tej samej nazwie), a które są przez te miasta obsługiwane, bo to tam znajdują się urzędy i siedziby wójtów. – Miasta się rozwijają, tereny zurbanizowane wychodzą poza granice administracyjne, a Związek Gmin Wiejskich to blokuje. Gminy obwarzankowe powinny ulec likwidacji, bo one i tak nie istnieją bez miasta – przekonuje Andrzej Porawski.
Co na to wszystko kierownictwo MSWiA? Wiceminister Szefernaker na razie odpowiada ostrożnie. – Każda kwestia związana ze zmianą granic będzie rozważana w sposób indywidualny. Na razie jest za wcześnie podejmować zobowiązania o charakterze legislacyjnym czy systemowym. Trzeba pamiętać o tym, że te sytuacje w dużej mierze mają charakter indywidualny i regionalny. Ale to temat dostrzegany w MSWiA i na pewno będziemy sprawę analizować – deklaruje.
Finanse w tle
Najczęściej zarzewiem konfliktu w przypadku zmian granic są pieniądze. Miasta się rozrastają i przeszkadza im, że mieszkańcy wyprowadzają się na przedmieścia (tam też opłacają PIT), a pracują w mieście i korzystają z tamtejszej infrastruktury. Chodzi też o przejmowanie terenów inwestycyjnych – tak było np. w przypadku Ostrołęki, która potrzebowała terenów od gminy Rzekuń, by rozbudować elektrownię. Często przy tego typu operacjach władze miast oferują opornym wójtom spory zastrzyk gotówki na inwestycje czy ulgi podatkowe dla mieszkańców, których dotkną zmiany. Ale nawet takie argumenty nie potrafią wszystkich przekonać.
Obecnie spór pojawił się w Kaliszu i jego okolicach. Prezydent miasta chce przyłączyć tereny sześciu sąsiadujących gmin. W efekcie miasto zwiększyłoby swoją powierzchnię z niemal 70 do ok. 110 km kwadratowych, a liczba ludności wzrosłaby ze 102 do 110 tys. Włodarze sąsiednich gmin ostro zaprotestowali i zagrozili, że jeśli zmiany zostaną na nich wymuszone, wystąpią z Aglomeracji Kalisko-Ostrowskiej. Jej ewentualny rozpad oznaczałby utratę ok. 300 mln zł środków unijnych, jakimi dysponuje to stowarzyszenie. Tradycyjnie co roku wraca też temat poszerzenia granic Rzeszowa. Do tej pory rząd nie wyrażał zgody na powiększenie miasta. Ale jego władze się nie poddają. W połowie stycznia rozpoczęto tam konsultacje społeczne w sprawie zmiany granic. Potrwają one do 26 lutego.